Sergey 402 / Shutterstock
Środowisko

Gazy cieplarniane… ochładzają Antarktydę

Rzecz niezwykła – jest taki ląd na Ziemi, na którym efekt cieplarniany przyczynia się nie do wzrostu, ale do spadku temperatury.

Efekt cieplarniany polega na zatrzymywaniu przez atmosferę promieniowania cieplnego wyemitowanego przez Ziemię. Potem część z tego ciepła zostaje odesłana w kosmos, a część wraca ku powierzchni planety, ogrzewając ją. Na Antarktydzie jednak sprawy mają się inaczej. Z dwóch powodów: wyjątkowo niskich, najniższych na Ziemi temperatur oraz znikomej ilości pary wodnej w powietrzu (olbrzymie wnętrze Białego Lądu to właściwie pustynia, tyle że polarna). Para wodna jest także gazem cieplarnianym i to nawet ważniejszym w skali globu niż dwutlenek węgla. Na Antarktydzie prawie jej nie ma. Na to nakłada się jeszcze inwersja temperatury, czyli zjawisko polegające na wzroście temperatury wraz z wysokością. Normalnie jest odwrotnie – im wyżej, tym chłodniej. Ale Antarktyda jest tak zimna, że reguła ta została postawiona na głowie. Na wysokości kilometra temperatury są średnio o 20˚C wyższe niż przy powierzchni lodu. Wskutek tego gazy cieplarniane odsyłają w kosmos więcej ciepła, niż go otrzymują z powierzchni Ziemi. Nazywa się to negatywnym efektem cieplarnianym.

Wraz z ocieplaniem się reszty globu również w antarktycznej atmosferze zacznie przybywać pary wodnej i w pewnym momencie negatywny efekt cieplarniany zniknie. Antarktyda nie jest całkowicie impregnowana na to, co dzieje się poza nią. Wyniki badań na ten temat ukazały się w „Nature – Climate and Atmospheric Science”.

Wiedza i Życie 9/2018 (1005) z dnia 01.09.2018; Sygnały; s. 10

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną