robert_s / Shutterstock
Środowisko

Sól kuchenna schłodzi Ziemię?

Naukowcy zaproponowali nową metodę na planetarną gorączkę.

Skoro ludzkość nieustannie wtłacza do atmosfery gigantyczne ilości gazów cieplarnianych (w 2017 r. znów zanotowano wzrost emisji po dwóch latach przerwy), być może w celu zatrzymania katastrofy klimatycznej trzeba będzie się uciec do geoinżynierii. Zdaniem Roberta Nelsona, fizyka atmosfery z Planetary Science Institute w Pasadenie, obiecującym środkiem jest zwykła sól stołowa, którą można rozproszyć w górnej części troposfery, by odbijała promienie słoneczne i w ten sposób schładzała planetę.

Inni naukowcy zazwyczaj jako najlepsze remedium wymieniali związki siarki, które trafiają do atmosfery podczas wielkich erupcji wulkanicznych i wędrują na wysokość kilkunastu kilometrów, ostatecznie obniżając na pewien czas temperaturę na powierzchni globu, albo rozrzucenie pyłu diamentowego oraz tlenku glinu. – Każda z tych substancji ma swoje wady. Na przykład związki siarki mogą uszkodzić warstwę ozonową – zauważa Nelson, który od lat rozgląda się za alternatywnymi schładzaczami. – A sól odbija światło słoneczne silniej niż tlenki glinu i jest nieszkodliwa dla ludzi.

Inni badacze są bardziej sceptyczni. – Przecież sól to także chlor, który może zagrozić warstwie ozonowej – mówi David Keith, klimatolog z Harvard University. Jednak zdaniem Nelsona takie ryzyko można w znacznym stopniu wyeliminować, rozprowadzając sól na wysokości 10–12 km, czyli znacznie poniżej warstwy ozonowej. Jak rozstrzygnąć dylemat? Nelsonowi, jak wszystkim ekspertom od geoinżynierii, marzy się niewielki eksperyment terenowy. Podczas marcowej Lunar and Planetary Science Conference, na której zaprezentował wyniki swoich badań, zachęcał do wspólnego poszukiwania fundatorów takich testów.

Wiedza i Życie 5/2018 (1001) z dnia 01.05.2018; Sygnały; s. 10

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną