Od monstrum do maskotki, czyli długa droga rogatego kucyka
Dawniej świat mórz i oceanów postrzegano zupełnie inaczej niż dzisiaj. Chociaż kulistość Ziemi znana była z wyliczeń już starożytnym Grekom, wciąż brakowało na nią niezbitego dowodu zrozumiałego dla zwykłego człowieka. Dlatego w czasie długich rejsów w nieznane często na pokładach statków dochodziło do ataków paniki wśród marynarzy. Nie widząc przez wiele dni lądu, obawiali się, że dotarli do końca świata i dosłownie spadną z niego jak ze stołu w przestworza kosmosu. Możliwe więc, że marynarskie historie były halucynacjami – z którymi radzić musiał sobie i Krzysztof Kolumb w 1492 r. – pojedynczych osób lub relacjami ze spotkań z nieznanymi wcześniej zwierzętami, u których wystąpiły anomalie budowy zewnętrznej. Opowiadane wiele razy zaczynały potem żyć swoim życiem. Prawdopodobnie w ten sposób narodziło się wiele morskich legend i mitów.
Jednorożce
Te mityczne zwierzęta najczęściej przedstawiano jako konie, jelenie lub pegazy ze spiralnie skręconym rogiem wyrastającym z czoła. Występują w wielu kulturach, a więc zarówno w mitologii starożytnych Greków i Rzymian, jak i w legendach chińskich, japońskich czy dalekich Indii. Grecy nadali tym istotom nazwę monoceros, czyli jednoróg (monos – jeden, keras – róg), a Rzymianie poprzez analogię nazwali je unicornis (łac. uni – jeden, corn – róg). Od nazwy łacińskiej wzięły się: angielski unicorn, niemiecki einhorn, francuski licorne, natomiast w Polsce nazywano go goworożcem. Poza jednym rogiem wygląd reszty ciała zwierzęcia zależał od kultury, która go stworzyła. Jednorożce słynęły z tajemniczej i zarazem nieokiełznanej natury. Z tego powodu schwytanie ich żywych uchodziło za niemożliwe. Według rzymskich i średniowiecznych wierzeń picie z rogu jednorożca skutecznie chroniło przed wieloma chorobami, a także było najlepszym antidotum na wiele trucizn.
W kulturze Zachodu o jednorożcu pierwszy wspomniał grecki uczony Ktezjasz (V–IV w. p.n.e.). W swym dziele „Indika” opisuje on faunę i florę Indii, do których dotarł Aleksander Wielki. Dowiadujemy się z niego, że w Indiach żyją dzikie białe osły wielkości koni lub nawet większe, a na środku ich purpurowych głów wyrasta róg o długości około pół metra. Następnie jednorożec pojawia się u Arystotelesa, który czerpał informacje z opisów Ktezjasza i za nim je powtarzał. Rzymski pisarz, historyk i uczony Pliniusz Starszy (23–79) opisywał jednorożce w swym dziele „Naturalis historia” – będącym swoistą starożytną encyklopedią – jako istoty z głową jelenia, nogami słonia i ogonem dzika. Tego typu charakterystyka wskazuje, że najprawdopodobniej przedmiotem opisu był zniekształcony obraz nosorożców indyjskich pomieszany z wiadomościami o takich zwierzętach jak oryks, eland i kudu.
Niewykluczone również, że mit o jednorożcu powstał w wyniku spotkania z Elasmoterium, czyli gigantycznym prehistorycznym nosorożcem. Ahmad Ibn Fadlan, żyjący w X w. arabski podróżnik, pozostawił po sobie opis jednorogiej wielkiej bestii, która rzekomo żyła na stepach nad Morzem Czarnym. Wprawdzie wraz z końcem epoki lodowcowej (10 tys. lat temu) zaczęło się wymieranie tych zwierząt, ale nie można całkowicie wykluczyć, że pojedyncze osobniki przetrwały do czasów starożytnych Greków. Po raz pierwszy skamieniałości Elasmoterium zostały opisane przez niemieckiego paleontologa J.G. Fischera von Waldheima w 1808 r. Zwierzę to było olbrzymim włochatym nosorożcem o wysokości mniej więcej 2,5 m, długości 6 m i masie 5 t. Miało pojedynczy gruby dwumetrowy róg na przodzie głowy, a jego nogi przypominały końskie, co prawdopodobnie pozwalało mu galopować z dość dużą prędkością. Elasmoterium żył na terenach obecnej południowej Rosji, Ukrainy i Mołdawii oraz w Azji Centralnej.
W średniowieczu mitologiczny jednorożec „złagodniał”, stając się symbolem czystości i niewinności. Właśnie wtedy ukształtował się ostatecznie jego wizerunek znany nam dzisiaj, a więc białego szlachetnego, niewinnego zwierzęcia z jednym rogiem pośrodku czoła. W takiej formie stał się elementem wielu herbów krain (Szkocja), polskich miast (Lidzbark) i gmin (Jednorożec, Zgierz).
W średniowieczu mit jednorożców został dodatkowo podsycony przez kilkumetrowe białe „rogi”, które znajdowano na plażach północnej Europy. Dzięki wyprawom plemion skandynawskich, zwanych potocznie wikingami, rogi docierały w różne zakątki starego świata, doskonale wpasowując się w mit o jednorożcu. Sprzedawano je za niebotyczne sumy i niekiedy były nawet cenniejsze niż kamienie szlachetne, co pozwalało zmyślnym i przedsiębiorczym wikingom dorabiać się fortun. Róg jednorożca był niezwykle cennym i pożądanym towarem w średniowiecznej Europie. Często oprawiano go w srebro i złoto, a następnie przechowywano w tzw. gabinetach osobliwości przyrodniczych wielu władców i książąt jako oznakę prestiżu i bogactwa. Taki róg można obejrzeć w Muzeum Pałacu w Wilanowie, gdyż posiadał go w swych zbiorach właściciel Wilanowa, Jan III Sobieski.
Problem polega na tym, że nie były to legendarne przedmioty, ale części zwierząt, które jak najbardziej istniały i istnieją do dzisiaj. Bo dopiero w 1638 r. duński zoolog Ole Worm odkrył, iż rogi uznawane za należące do jednorożców w rzeczywistości były spiralnie skręconymi zębami narwala. Narwal (Monodon monoceros) to prawdziwy morski jednorożec. Ten ssak z rzędu waleni, dorastający do 6 m długości, żyje obecnie w wodach arktycznych wokół Grenlandii. Jako jedyne zwierzę posiada prosty i równocześnie spiralnie skręcony kieł, którego długość u samców może dochodzić do 3 m. Kły narwali mają zupełnie inną funkcję niż zęby zwierząt drapieżnych. Są to najbardziej wrażliwe części ciała, zbudowane z milionów włókien nerwowych, które odpowiadają np. za odczuwanie zmian temperatury, ciśnienia, zasolenia wody lub śladów zapachowych ryb. Do końca nie wiadomo, jak działa ten skomplikowany system – morskie jednorożce, podobnie jak te mitologiczne, dobrze strzegą swoich sekretów.
Syreny
W mitologii starożytnych Greków i Rzymian syreny to przebiegłe i zarazem urocze stworzenia morskie, przybierające postać pół ptaka, pół kobiety. Postać ptaka została prawdopodobnie wybrana ze względu na piękny śpiew, jakim szczyci się wiele gatunków ptaków, a do perfekcji opanowały go też syreny. W późniejszych podaniach syreny posiadały ogon ryby i ciało młodej pięknej kobiety, co czyniło je jeszcze bardziej kuszącymi. Przebywając na wybrzeżu, zwabiały na skały swoim śpiewem żeglarzy, statek roztrzaskiwał się o głazy, a marynarze ginęli i kończyli jako danie syren. Często ich głos działał również usypiająco na załogę, co ułatwiało wejście syrenom na pokład i zabicie marynarzy. Wybrzeże syren było usiane białymi kośćmi i suszącymi się na słońcu skórami nieszczęśników. Syreny wg „Odysei” Homera zamieszkiwały wysepkę znajdującą się w Cieśninie Mesyńskiej. Odyseusz, by uniknąć niebezpieczeństwa, rozkazał marynarzom zatkać uszy woskiem, a sam kazał się przywiązać do masztu i ignorować swoje rozkazy.
Podobnych opowieści i legend dotyczących syren jest znacznie więcej. Teorie próbujące wyjaśnić spotkania z syrenami najczęściej mówią o halucynacjach marynarzy lub o znanych nauce zwierzętach morskich, takich jak foki czy manaty. Syreny to potoczna nazwa ssaków morskich z rzędu Sirenia, obejmującego gatunki zaliczane do diugoni (Dugongidae) i manatów (Trichechidae), żyjące w strefie przybrzeżnej mórz tropikalnych i w rzekach Ameryki Południowej. Mają wrzecionowate ciało mierzące 2–4 m, wydatne wargi, małe oczy i szarawą gołą skórę. Osiągają wagę do kilkuset kilogramów. Są wyłącznie roślinożerne. Poruszają się bardzo wolno w strefie przybrzeżnej morza oraz ujść rzek na małej głębokości. Wszystkie gatunki syren pozostają pod ścisłą ochroną. Prawdopodobnie to właśnie zwierzęta z rzędu Sirenia widział Krzysztof Kolumb w 1492 r., bo opływając jedną z wysp karaibskich, napisał w dzienniku pokładowym o zwierzętach podobnych do kobiet, które „wynurzały się z głębin, lecz nie były tak piękne, jak się powszechnie uważa”.
Największym przedstawicielem syren była krowa morska (Hydrodamalis gigas), której masa dochodziła do kilku ton. Została odkryta i po raz pierwszy opisana przez niemieckiego zoologa Georga Wilhelma Stellera w 1741 r. W jego dziennikach czytamy: „To zwierzę nigdy nie wychodzi na powierzchnię, lecz ciągle przebywa w wodzie. Skórę ma czarną i grubą jak dębowy pokład żaglowca, jego głowa w stosunku do ciała jest dosyć mała, zwierzę nie ma zębów, tylko dwie płaskie białe kości, jedną u góry, drugą u dołu”. Niestety, ze względu na roślinożerny, powolny tryb życia, bytowanie w strefie przybrzeżnej oraz podobno dość smaczne mięso gatunek ten wyginął – w 1768 r. został zabity ostatni osobnik.
Nawet dzisiaj, pomimo tylu badań naukowych, mit syren jest tak mocno zakorzeniony w naszej psychice, że co jakiś czas w wirtualnym świecie spotyka się informacje dotyczące istnienia tych stworzeń lub ich zdjęcia. Problem okazał się na tyle poważny, że największa amerykańska organizacja rządowa zajmująca się oceanami, Narodowa Służba Oceaniczna i Meteorologiczna (NOAA), wydała oświadczenie „Are mermaids real?”, w którym poinformowała, że obecnie nie ma naukowych dowodów na istnienie takich wodnych humanoidów jak syreny. Tak więc wszystko wskazuje na to, że za rzekome spotkania z syrenami winę ponoszą wyobraźnia człowieka i chęć wzbudzenia sensacji. Jak twierdzi James Powell, amerykański biolog od ponad 40 lat zajmujący się badaniami manatów, przy słabym oświetleniu wynurzająca się nad powierzchnię wody głowa manata tak bardzo przypomina ludzką, że można ulec złudzeniu spotkania z istotą o ludzkiej twarzy i rybiej reszcie ciała. Prawdopodobnie więc wieki temu marynarze, widząc te zwierzęta przy zachmurzonym niebie, również mogli doznawać takiej ułudy. Resztę podpowiadała wyobraźnia, dając podstawy do tworzenia mitów i opowieści o przeróżnych wydarzeniach z syrenami w roli głównej.
Kraken
Według skandynawskich legend to przerażające morskie monstrum, zrodzone w zimnych morzach północy, przypominało ośmiornicę lub kałamarnicę i było zdolne zatapiać wielkie statki i zjadać marynarzy. W XII-wiecznych opowieściach norweskich żeglarzy i XIII-wiecznych islandzkich sagach kraken miał rozmiary małej wyspy. Stworzenia te powodowały wiry morskie, będąc zarazem postrachem morskich zwierząt, które uciekały przed nimi na powierzchnię. Odpowiednikiem skandynawskiego krakena w mitologii greckiej był ketos.
Dopiero w 1857 r. kraken opuścił sferę mitów, gdy duński uczony Japetus Steenstrup poprawnie zidentyfikował dostarczone mu szczątki jako gatunek wielkiej kałamarnicy. Nowo odkrytemu zwierzęciu nadał łacińską nazwę Architeuthis dux. Niedługo później, w 1874 r., pastor z Nowej Fundlandii Moses Harvey wykonał pierwsze zdjęcie kilkumetrowego ramienia kałamarnicy, przyniesionego mu przez miejscowego rybaka.
Oszacowanie wielkości kałamarnic olbrzymich jest trudne przede wszystkim ze względu na ich skryty tryb życia. Występują na głębokości 1500–3000 m pod powierzchnią morza, co utrudnia ich obserwację. Żywią się głównie rybami, skorupiakami, małżami i innymi głowonogami, w tym również przedstawicielami własnego gatunku. Gatunek ten z kolei sam jest pokarmem ssaków morskich – kaszalotów. Często na ich ciele można spotkać kilkunastocentymetrowe okrągłe ślady po przyssawkach, które świadczą o prowadzonej na śmierć i życie walce z wielkimi głowonogami.
W raporcie marynarzy z czasów II wojny światowej odnotowano rzekomy atak kałamarnicy na małą tonącą jednostkę, w którego wyniku jedna osoba została wciągnięta pod wodę. Takie rewelacje należy jednak traktować z rezerwą, gdyż kałamarnice z racji swej natury i sposobu życia raczej nie wchodzą w konflikt z człowiekiem.
Kałamarnicę olbrzymią po raz pierwszy zaobserwowano i sfilmowano w naturalnym środowisku dopiero w 2006 r. Człowiek wreszcie naprawdę zobaczył to ekscytujące zwierzę, żyjące i oddychające w głębinach morskich, którego długość oceniono wtedy na 7 m. Z kolei z doniesień naukowych opisujących wyniki sekcji wyrzuconych na plażę martwych osobników wynika, że długość ramion kałamarnicy olbrzymiej (Architeuthis dux) nie przekracza 13 m.
Dosyć wiarygodnym źródłem informacji o zwierzętach głębin jest zawartość żołądków kaszalotów, które polują nawet na głębokościach przekraczających 2000 m. W 1925 r. w żołądku jednego z nich znaleziono macki nieznanego do tej pory gatunku kałamarnicy, której długość określono na mniej więcej 16 m. Odkrytemu zwierzęciu nadano nazwę kałamarnicy kolosalnej (Mesonychoteuthis hamiltoni). Wprawdzie media czasami donoszą o wyrzuconych na plażę kałamarnicach o ramionach przekraczających nawet 20 m, lecz informacje te najczęściej nie są potwierdzone przez naukowców. Z reguły ludziom widzącym te martwe zwierzęta o znacznym stopniu rozkładu tkanek wydaje się, że są one znacznie większe, niż naprawdę bywają.
Wąż morski
Prawdopodobnie żeglarze za węże morskie brali olbrzymie pojedyncze ryczące sztormowe fale, które spotykali na pełnym morzu, albo oderwane od dna duże kępy trawy morskiej. A może opowieści te powstały od nadmiaru rumu. Najbardziej zbliżony z wyglądu do tych mitycznych stworzeń jest szeroko rozpowszechniony w wodach oceanu „śledziowy król” (ang. king of herrings), czyli wstęgor królewski (Regalecus glesne). Ryba ta, ważąca do 200 kg, ma wężowaty kształt, a jej długość wynosi średnio 6 m. Mimo że to gatunek typowo głębinowy, występujący na głębokości 200– 1000 m, można go spotkać także w płytkich wodach, gdy zapuszcza się na poszukiwanie pokarmu. Martwe zwierzęta często są wyrzucane na plażę, co powoduje niemałą sensację wśród okolicznych mieszkańców.
Wstęgora królewskiego po raz pierwszy opisał – na podstawie badania szczątków – norweski biolog Peter Ascanius w 1772 r. A sfilmowano go w naturalnym środowisku dopiero w 2010 r. Nawet współczesnym naukowcom przypominał wielkiego węża, ze względu na sposób poruszania się i długie połyskujące ciało. Niektórzy przypuszczają, że długość „śledziowego króla” może dochodzić do 17 m. Zapewne właśnie te cechy przyczyniły się do powstania legendy o wężu morskim.