Badanie próchna. Badanie próchna. Karol Jałochowski / pulsar
Środowisko

Film: Prowadził obywatel biologa, czyli jak się robi naukę w puszczy

Przyrodnik amator i biolog profesjonalista szukają dowodów obecności reliktu lasów pierwotnych – chrząszcza zwanego pachnicą. Rozmywają granicę między nauką w wydaniu obywatelskim i akademickim. Filmuje Karol Jałochowski.

To owad skryty – mówią o pachnicy dębowej przyrodnicy. I ich słowa trzeba traktować dosłownie. W dorosłej formie pojawia się latem na zaledwie 3 do 6 tygodni, by zadbać o ciągłość gatunku, czyli odbyć rójkę. Poza tym krótkim okresem nie opuszcza w zasadzie dziupli, w której – jeszcze jako pędrak – spędził 3–4 lata. Będąc chrząszczem ciężkim, za lataniem nie przepada.

Bohaterka pierwszoplanowa, choć niewidocza

Na dom pachnica wybiera drzewa liściaste – zgodnie z nazwą dęby, ale też lipy, olsze, wierzby, a nawet obce w naszym ekosystemie robinie akacjowe. Najlepiej w miejscu nasłonecznionym, bo w ciągu dnia potrzebuje temperatury co najmniej 13 st. C. Preferuje drzewa stare, bo jej larwa, która osiąga 6 cm długości i 12 g wagi, żywi się drewnem rozłożonym wstępnie przez grzyby, a w trawieniu celulozy pomaga jej zestaw bakterii i pierwotniaków zamieszkujących jej przewód pokarmowy (dorosłe osobniki praktycznie nie jedzą, korzystając z zapasów zgromadzonych w czasie dorastania). Przed ostatnią zimą dorosły pędrak buduje sobie własny pokój – owalną komorę ze zmurszałego drewna, zwaną kokolitem. Tam czeka na przepoczwarzenie.

Dojrzała Osmoderma eremita jest jednym z największych chrząszczy w Polsce – jej ciało mierzy zazwyczaj 3 cm, ale zdarzają się samice o centymetr dłuższe. Ma brunatny połyskujący pancerzyk i nieproporcjonalnie w stosunku do niego małą głowę.

Polską nazwę zawdzięcza feromonom o zapachu piżma, wydzielanym – co nietypowe – przez samce. Woń jest na tyle ostra, że przyciąga nie tylko samice, ale też naturalnego wroga – gustującego w larwach pachnicy tęgosza rdzawego. Zapach jest wyczuwalny dla ludzi. Człowiek może także usłyszeć donośne buczenie, które pachnica wydaje, kiedy postanowi się przelecieć. Przy poszukiwaniu dorosłych osobników zdecydowanie bardziej przydają się więc nos i uszy, a nie oczy. I refleks – Osmoderma nie dożywa jesieni.

Bohaterowie drugoplanowi, ale profesjonaliści

Choć mało zauważalna, jej obecność jest nie do przecenienia. Pełni funkcję gatunku parasolowego. Po pierwsze, dla starych drzew – i tych w lasach, i tych tworzących przydrożne aleje. Po drugie, dla kondycji lasu – jej larwy pomagają w rozkładaniu martwego drewna. Po trzecie, dla bezkręgowców saproksylicznych, czyli tych, które funkcjonują dzięki temu, że przewróconych już drzew się z lasów nie wywozi. W martwym drewnie żyją też muchówki, błonkówki, skoczogonki, roztocze i wije, inne kruszczyce, jak wepa marmurkowa czy zacnik kropkowany, oraz niekiedy milimetrowe chrząszcze z rodziny kusakowatych, czarnuchowatych czy piórkoskrzydłych.

Planowanie trasy.Karol Jałochowski/pulsarPlanowanie trasy.

Ale nie tylko dlatego Osmoderma eremita jest w naszym kraju chroniona. „Rozległe strefy, w których stare, dziuplaste drzewa są z różnych powodów wycinane (bezpieczeństwo, względy »estetyczne« i »sanitarne«), zaś te obdarzone szacunkiem są przesadnie pielęgnowane (usuwanie konarów, czyszczenie dziupli), stają się dla gatunku o ograniczonej tendencji do migracji barierami nie do pokonania. Zniszczenie lokalnego refugium pachnicy, jakie powinno stanowić co najmniej 10 drzew z odpowiednimi do zasiedlenia dziuplami, prowadzi do rozrywania zasięgu”. Z takich powodów chrząszcz został wpisany do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt, jako gatunek zagrożony wyginięciem.

Ze względu na znaczenie pachnicy dębowej od 2006 r. prowadzony jest monitoring tego gatunku. I tu znów znaczenie ma jego skrytość. Można wypatrywać dorosłych osobników, ale na sukces liczyć trudno. Można także na rokujących drzewach zakładać nieinwazyjne pułapki feromonowe (owady wypuszcza się z nich po dniu lub dwóch), ale mogą się złapać także pachnice, które mieszkają gdzie indziej, a w danym miejscu były tylko przelotem.

Wypatrywanie dziupli.Karol Jałochowski/pulsarWypatrywanie dziupli.

Jest metoda trzecia: „Założenia monitoringu dotyczą głównie lustracji siedlisk w poszukiwaniu larw, odchodów, resztek chrząszczy i kokolitów z poczwarkami. Aby znaleźć stadia przedimaginalne i pozostałości pachnicy należy wybrać z dziupli próchno i przesiać je przez sito” – pisze Dawid Marczak z Kampinoskiego Parku Narodowego w Poradniku dla pracowników parków narodowych. I dzieli się wątpliwościami: „Zwróćmy uwagę jak destrukcyjne w takim przypadku jest wybranie z takiej dziupli około 1 lub 2 kilogramów próchna. Zaburzona zostaje całkowicie jego struktura, a co za tym idzie siedlisko innych organizmów. Oczywiście, po przesianiu takie próchno możemy z powrotem włożyć do dziupli, jednak gdy przyjrzymy się procesowi jego przesiewania warto zadać sobie pytanie co tak naprawdę włożymy na powrót do dziupli. Z całą pewnością odłożymy nieuszkodzone duże larw pachnicy i innych żuków, duże larwy czarnuchowatych i sprężyków. Ale co się stanie z drobnymi, delikatnymi larwami innych chrząszczy. W czasie przetrząsania na sicie delikatne ciała larw muchówek, chrząszczy, skoczogonki z całą pewnością zostaną całkowicie rozgniecione przez poruszające się szybko grudki próchna. Działalność destrukcyjna podczas tak wykonywanego monitoringu może być nawet tak silna, szczególnie w małych dziuplach, że może doprowadzić do lokalnego wymarcia innych gatunków”.

Adam Bohdan.Karol Jałochowski/pulsarAdam Bohdan.

Jest i metoda czwarta, której realizację pulsar miał okazję obserwować: szukanie odchodów larw pachnicy. Nie w dziuplach, a pod nimi, co nie zakłóca spokoju żyjących w drzewach organizmów. Adam Bohdan, biolog z Fundacji Dzika Polska – jeden z naszych przewodników i bohaterów naszego podkastu i filmu, uważa ją za najbardziej precyzyjną.

Bohaterowie trzecioplanowi, ale niezbędni

W szukaniu siedlisk Osmoderma eremita w Puszczy Knyszyńskiej Adamowi Bohdanowi pomagał Jędrzej Winiecki. To dziennikarz tygodnika POLITYKA, ale tu występował w drugim swoim wcieleniu – miłośnika przyrody. Ta wyprawa była więc dla nas, redaktorów pulsara, okazją do podejrzenia, jak w praktyce wygląda nauka obywatelska i jakie płyną z niej pożytki.

To działanie przybiera różne formy. Chętni mogą grać na komputerze, tworząc mapy mózgu (żeby zobaczyć, jak mogą łączyć się i oddziaływać na siebie neurony), obserwować niebo i określać stopień widoczności gwiazd (by powstała mapa wskazująca, na ile światła miast i zanieczyszczenie powietrza utrudniają obserwacje astronomiczne), albo przesiewać piasek z bałtyckich plaż w poszukiwaniu plastiku (aby dało się określić, w jakiej ilości występuje i w jakim stopniu zagraża środowisku).

Naukowcy sami nie byliby w stanie prowadzić badań na taką skalę. Nie są w stanie pojechać wszędzie. Projekty prowadzone w nielicznych zespołach badawczych zajęłyby im lata. Naukowi amatorzy mają też – co w przyrodniczych poszukiwaniach najważniejsze – wiedzę na temat swoich okolic, jakiej nikt przyjezdny nie byłby w stanie zdobyć.

Jędrzej Winiecki.Karol Jałochowski/pulsarJędrzej Winiecki.

Mieszkający pół w Warszawie, pół na Podlasiu Jędrzej Winiecki, wędruje po lasach w miarę możliwości codziennie. To on wskazywał Adamowi Bohdanowi miejsca, do których trzeba pojechać, by znaleźć dęby potencjalnie odpowiednie dla naszej pierwszoplanowej bohaterki. Dzięki współpracy pasjonat/naukowiec osoby podejmujące decyzje o działaniach w Puszczy Knyszyńskiej będą wiedziały, gdzie mieszka Osmoderna eremita, czyli które fragmenty lasu trzeba szczególnie chronić. A dla innych – podobnie jak dla nas – pachnica stanie się owadem bliższym, choć skrytym nie mniej niż do tej pory.