Przełęcz Południowa jest położona pomiędzy Mount Everest i Lhotse – pierwszym i czwartym co do wysokości szczytem Ziemi. Przełęcz Południowa jest położona pomiędzy Mount Everest i Lhotse – pierwszym i czwartym co do wysokości szczytem Ziemi. Shutterstock
Środowisko

Lód w Himalajach ciemnieje i znika

Lodowca nad Przełęczą Południową jest coraz mniej. Wbrew pozorom nie topnieje. Wyparowuje.

Liczba wejść na Mount Everest przekracza 7 tys. (choć osób, które docierają na szczyt jest o połowę mniej). Może się więc wydawać najbardziej znaną górą świata, ale tak naprawdę naukowcy nie wiedzą o niej wiele. Trzy lata temu kilkoro z nich – w tym Mariusz Potocki z University of Maine – korzystając z grantu od National Geographic i Rolexa, weszło na lodowiec nad Przełęczą Południową, żeby pobrać różne próbki siedliskowe. Jest to słabo znany teren i nic w tym dziwnego: średnia temperatura roczna w ostatnim trzydziestoleciu wyniosła tam -22,6 °C. a tlenu jest tak niewiele, że nawet doświadczeni himalaiści używają masek. Badacze mogli więc poświęcić tylko dwie godziny na wywiercenie rdzenia lodowego. W tym czasie był to najwyżej na świecie pobrany rdzeń.

Zbyt szybkie parowanie

Wyniki jego analiz przedstawiono niedawno w „npj Climate and Atmospheric Science” – piśmie z grupy Nature. Szczególnie interesujące są szacunki zmian w dynamice lodowca. Lód zbierał się w nim w miejscu poboru rdzenia przez mniej więcej 2 tys. lat, od jakiegoś czasu jednak traci on więcej masy niż przybiera. Średnia temperatura powietrza jest mocno ujemna, więc nie dochodzi do topnienia, tylko do sublimacji, czyli parowania z fazy stałej, bez przechodzenia w płynną. Sprzyja temu fakt, że znajduje się w jednym z najbardziej słonecznych miejsc na świecie.

Kurczenie się lodowców himalajskich trwa od połowy XIX w., ale przez pierwsze sto lat było raczej nieregularne i przerywane fazami przyrostu. Później jednak niekorzystna tendencja stawała się coraz wyraźniejsza, a od ostatnich lat XX w. tempo topnienia i sublimacji przyspieszyło od kilku do nawet kilkudziesięciu razy. Krytycznym punktem był zanik stałej pokrywy śnieżnej.

Zbyt słabe odbicie

Świeży śnieg jest oślepiająco biały, bo skutecznie odbija światło. Nie tylko promieniowanie widzialne, ale też cieplne. Im bardziej jest zbity, formując się w firn (ziarnisty lód), tym słabiej odbija światło, a więc tym więcej ciepła pochłania i szybciej sublimuje. Jest to dodatnie sprzężenie zwrotne, czyli mechanizm, który sam siebie napędza. Gwałtowny skok tempa następuje, gdy na powierzchni zostaje goły, ciemny lód. Badacze szacują, że obecna jego utrata to 2 m rocznie.

Tu należy się wyjaśnienie: nie chodzi o rzeczywistą grubość lodu, a wysokość słupa wody, który powstałby w wyniku takiego zaniku (w przypadku lodowca z Przełęczy Południowej raczej odsublimowanej pary wodnej). Jakich jednostek by nie używać, wniosek jest jednoznaczny: w ciągu roku znika lód zebrany przez dziesięciolecia. Pozwala to na oszacowanie, że za kilkadziesiąt lat tego lodowca może już nie być.

To na pewno wpłynie na warunki wspinaczki. Ale co ważniejsze, można się spodziewać zmian w dynamice lawin i innych zjawisk zachodzących na styku skały, lodu i powietrza.