abc.net.au / pulsar
Środowisko

Życie aseksualne koników polnych, czyli partenogeneza nie jest taka zła

Dzieworództwo to dla niektórych gatunków metoda „ostatniej szansy”, stosowana tylko wówczas, gdy na horyzoncie nie ma właściwych samców. Ale inne nie tracą czasu na amory i osiągają wielkie ewolucyjne sukcesy.

Partenogeneza przez lata uznawana była za ewolucyjną ślepą uliczkę. Ogranicza różnorodność genetyczną w obrębie gatunku – uważano. A to z kolei prowadzi do powstawania osobników, które gorzej radzą sobie w zmiennym środowisku, są bardziej narażone na niekorzystne mutacje genetyczne, a w konsekwencji cechują się gorszą „kondycją” (cudzysłów dlatego, że angielskie fitness w kontekście biologii i ewolucji oznacza coś pomiędzy dostosowaniem, żywotnością, kondycją a ogólną jakością osobnika, sprawiającą, że jest on w stanie przekazać swoje geny kolejnym pokoleniom).

Komu potrzebny jest seks

I rzeczywiście – część badań potwierdzała te przypuszczenia. Na przykład, w ubiegłym roku w „Journal of Heredity” opisano przypadek dwóch kondorów kalifornijskich, które przyszły na świat jako efekt partenogenezy. Żaden z młodych ptaków nie dożył reprodukcji, ponadto – jak podają autorzy pracy – oba były istotnie mniejsze od innych przedstawicieli swojego gatunku, a ich stan zdrowia był słaby. Badania genetyczne wykazały zaś, że cechowały się one wysoką homozygotycznością, czyli ich geny były mało zróżnicowane (posiadały wiele par identycznych alleli – wersji tego samego genu).

A jednak są analizy, które nie potwierdzają powiązania pomiędzy dzieworództwem a słabą „kondycją” osobników potomnych. W czerwcowym magazynie „Science” opublikowano wyniki badania, w którym porównano genetykę, ekofizjologię, historię życia i rozmieszczenie w środowisku koników polnych rozmnażających się wyłącznie poprzez partenogenezę oraz tych, u których reprodukcja jest płciowa. Wykazano, że „kondycja” tych pierwszych – należących do gatunku Warramaba virgo – była równie wysoka, co u uprawiających seks kuzynów, mimo że zmienność genetyczna partenogenetycznych koników polnych była znacznie mniejsza.

„Nie ma dowodów na to, że szkodliwa akumulacja mutacji wpływa na »kondycję« W. virgo, przynajmniej w obrębie [analizowanych przez nas – przyp. red.] 250 tys. pokoleń” – komentuje pierwszy autor pracy, ekolog i ekofizjolog z The University of Melbourne Michael R. Kearney. Wygląda więc na to, że partenogenetyczne koniki polne radzą sobie równie dobrze, co owady rozmnażające się płciowo. A może nawet lepiej? Wszak ten typ reprodukcji może dawać pewne korzyści.

Komu dobrze robią klony

Partenogeneza zmniejsza nakłady potrzebne na znalezienie partnera, gody, kopulację – czas poświęcony na randkowanie można przeznaczyć na żerowanie lub oszczędzanie energii. Rezygnacja z widoczności (czyli np. brak przykuwających uwagę zachowań godowych) dla potencjalnego partnera, to także mniejsze ryzyko bycia zauważonym przez drapieżnika.

Ale dzieworództwo ma jeszcze jedną – być może najważniejszą – zaletę: ułatwia szybką ekspansję. Jednymi z najbardziej znanych owadów, które wykorzystują tę korzyść, są mszyce. Te niewielkie, roślinożerne pluskwiaki potrafią się rozmnażać zarówno płciowo, jak i poprzez dzieworództwo. Drugi sposób stosują zwłaszcza wiosną i latem, czyli wtedy, gdy występuje obfitość pożywienia, a warunki środowiskowe są łagodne. W takim wypadku opłacalne jest jak najszybsze rozprzestrzenienie się po otoczeniu i kucie żelaza (czy raczej rośliny), póki gorące. Dlatego w okresie wegetacji mszyce produkują ogromne ilości swoich klonów: przychodzące na świat młode samice często same już są w partenogenetycznej „ciąży”.

Kto zyskuje, kto traci

A zatem, czy partenogeneza „osłabia”, czy raczej „wzmacnia” gatunek, u którego zachodzi? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie – jak zawsze w ewolucji – brzmi: to zależy. U kręgowców dzieworództwo jest prawdopodobnie metodą „ostatniej szansy” (gdy samice mają niewielki wybór partnerów do kopulacji lub całkowity ich brak) albo zjawiskiem zachodzącym przypadkowo. W jednym i drugim przypadku efekty są raczej mizerne.

Co innego owady. Te korzystają z zalet partenogenezy bez widocznych problemów. A niektóre z nich – jak pszczoły, pluskwiaki czy straszyki (znani przedstawiciele to patyczaki) – zbudowały na dzieworództwie dużą część swojego sukcesu.