. . Shutterstock
Środowisko

COP27: Z punktem topnienia lodu się nie negocjuje

Początek COP27 zdominował spór między bogatą Północą a biednym Południem o odpowiedzialność za katastrofę klimatyczną. Dodatkowych argumentów dostarcza nowy raport o stanie kriosfery, czyli pokrywy lodowej.

Praw fizyki żadna wola polityczna nie jest w stanie zawiesić, nie sposób też z nimi negocjować. Do atmosfery wpompowaliśmy tyle gazów cieplarnianych (doskonałą miarą jest stężenie dwutlenku węgla), że osiągnęliśmy warunki klimatyczne niespotykane na Ziemi od co najmniej 3 mln lat. Efektem przyspieszonego wzrostu temperatury, który zbliżył się do 1,2 st. C w stosunku do okresu przedprzemysłowego, jest erozja kriosfery – topnienie lodowców, pokrywy lodowej w Arktyce i Antarktyce, i rozmarzanie wiecznej zmarzliny.

Sprawę pogarsza fakt, że obszary arktyczne ogrzewają się czterokrotnie szybciej niż globalna średnia. Dlatego też procesy topnienia zachodzą szybciej, niż prognozowano przed laty. Nawet jeśli uda się zatrzymać wzrost temperatury na poziomie 1,5 st. C, z pewnością podczas jednego z najbliższych sezonów letnich zniknie cały arktyczny lód morski. Nic już też nie zatrzyma procesu topnienia pokrywy lodowej Arktyki, który będzie trwał setki lat, co oznacza wzrost poziomu mórz o 2–3 m – do końca tego stulecia o co najmniej 50 cm.

Topniejąca wieczna zmarzlina zaczęła już uwalniać dwutlenek węgla i metan, dodając do emisji gazów cieplarnianych tyle, ile Japonia. Tego procesu nie da się zatrzymać i w najlepszym wypadku (czyli przy stabilizacji temperatury na poziomie 1,5 st. C), osiągnie on dzisiejszy poziom emisji Indii.

Przemian kriosfery nie sposób już zatrzymać. Nie ma drogi powrotu do stanu sprzed kryzysu, zmarnowaliśmy dekady ostrzeżeń formułowanych przez naukowców – stwierdzają gorzko autorzy raportu „State of Cryosphere 2022. Growing Losses, Global Impacts” („Stan kriosfery 2022. Rosnące straty, globalne oddziaływanie”) opublikowanego przez International Cryosphere Climate Initiative.

Topnienie lodowców – nie tylko kwestia krajobrazu

Dla kriosfery nawet najbardziej optymistyczny scenariusz stabilizacji wzrostu temperatury na poziomie 1,5 st. C nie może cieszyć. Na dodatek, szansa na taki przebieg wypadków maleje z dnia na dzień. Globalne emisje powinny zmaleć do 2030 r. o połowę. Tymczasem analiza zobowiązań redukcyjnych państw pokazuje, że do tego czasu emisje wzrosną o 10 proc. W takiej sytuacji nie ma co marzyć o neutralności klimatycznej w połowie stulecia. To oznacza większy wzrost temperatury atmosfery, co z kolei przełoży się także na możliwe efekty systemowe, np. zatrzymanie Atlantyckiej Południkowej Cyrkulacji Wymiennej, która jest głównym elementem kształtującym klimat na północnym Atlantyku.

Nieunikniony jest rozpad lądolodu Antarktyki Zachodniej. Punkt przełomu w tym przypadku został przekroczony przy poziomie 0,8 st. C wzrostu temperatury atmosfery. Nie wiadomo tylko dokładnie, jaka będzie dynamika procesu. Wiadomo natomiast, że kiedy do rozpadu dojdzie, poziom mórz podniesie się o ponad 4 m.

Topnienie lodowców to nie tylko kwestia zmieniającego się krajobrazu. Pokrywa lodowa Himalajów pełni kluczową funkcję w gospodarce wodnej regionu, który zamieszkują setki milionów osób.

To nie wszystkie problemy. Kolejne związane są ze wzrostem zakwaszenia wód oceanów na skutek wzrostu stężenie dwutlenku węgla w atmosferze, z którego część będzie rozpuszczać się w morskiej wodzie, obniżając jej pH. Stwarza to zagrożenie dla organizmów morskich, zwłaszcza skorupiaków. Z kolei napływ słodkiej wody z topniejącej pokrywy lodowej zmienia gęstość wody morskiej. Wpływa też na łańcuchy pokarmowe.

Dwa scenariusze – czarniejszy i czarny

Raport przedstawia różne scenariusze zmian wywołanych rozpadem kriosfery w zależności od działań podejmowanych przez ludzi. Wszystkie są złe.

Najczarniejszy zakłada, że nadal będziemy pompować gazy cieplarniane do atmosfery z dotychczasowym zapałem. Wówczas pod koniec stulecia można spodziewać się nawet 4–5 st. C wzrostu temperatury. Rozpad lądolodu Antarktyki Zachodniej przyspieszy i jeszcze w tym stuleciu przyczyni się do podniesienia poziomu mórz o 2 m, a w perspektywie 2015 r. o 5 m. Rozmarzająca wieczna zmarzlina będzie emitować do atmosfery tyle gazów cieplarnianych, ile dziś Stany Zjednoczone lub nawet Chiny. Trzeba będzie się pożegnać z lodowcami z gór średniej wysokości – zniknie ich 90 proc. do 2100 r. I należy się przygotować na masową zagładę polarnych i subpolarnych gatunków morskich.

Oczywiście, jest on mało prawdopodobny, bo nie sposób kontynuować obecnej trajektorii emisji gazów cieplarnianych – choćby ze względu na przemiany gospodarcze i możliwość globalnej recesji oraz długotrwałej stagnacji. W efekcie mogą one zmaleć niezależnie od przyjętych polityk klimatycznych. Nic jednak już nie zatrzyma niekorzystnych procesów, nawet jeśli będą one biegły wolniej. Warto jednak walczyć i o to, dlatego tak wysoka jest stawka trwających w Egipcie negocjacji.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną