Pulsar - Twoje źródło wiedzy naukowej. Pulsar - Twoje źródło wiedzy naukowej. Shutterstock
Środowisko

Ciepło z Amazonii rozgrzewa Tybet

Każde ekstremum klimatyczne jest jak pierwsza kostka domina: kiedy się przewróci, padają inne. Nawet na dystansie 20 tys. km.

Wielu badaczy klimatu uważa, że jego zaburzenie w skali globu może doprowadzić do uruchomienia serii kryzysów ogarniających kolejne części składowe systemu ziemskiego. Po przekroczeniu pewnego „punktu krytycznego” taki element – może to być lądolód grenlandzki, wieczna zmarzlina, rafy koralowe albo Puszcza Amazońska – zostaje wytrącony z równowagi, której przywrócenie staje się niemożliwe – przynajmniej w krótkim z naszej perspektywy czasie. Cóż bowiem z tego, że rozregulowany system odzyska stabilność za parę tysięcy lat. Dla Ziemi będzie to mgnienie oka, ale dla nas – wieczność.

Zwolennicy koncepcji „punktów krytycznych” twierdzą też, że mogą one formować kaskadę niestabilności, niczym upadające na siebie kostki domina. Przekroczenie progu bezpieczeństwa przez jeden element ziemskiego systemu zwiększa prawdopodobieństwo „zepsucia się” kolejnego – dowodzą badacze jak tacy jak Tim Lenton z Exeter University czy Hans Joachim Schellnhuber z Potsdam-Institut für Klimafolgenforschung (PIK). Ich publikacje ostrzegające przed takim scenariuszem ukazują się regularnie w prestiżowych pismach naukowych. Nie dalej jak we wrześniu ubiegłego roku Lenton ze współpracownikami dowodził w „Science”, że z 16 globalnych punktów krytycznych pięć mogło już zostać przekroczonych, a w przypadku sześciu stanie się tak, jeśli temperatura na globie wzrośnie powyżej 1,5°C, licząc od początku epoki przemysłowej (brakuje nam do tego około 0,4°C, czyli maksymalnie dwóch dekad).

Lentonowi wtóruje Schellnhuber w artykule, który ukazał się właśnie w „Nature Climate Change”. Wraz z grupą badaczy z PIK oraz kilku europejskich i chińskich uczelni dowodzi on, że jeden z tych krytycznych elementów systemu ziemskiego, czyli Puszcza Amazońska, wpływa negatywnie na funkcjonowanie znajdującej się po drugiej stronie globu Wyżyny Tybetańskiej. W jaki sposób te dwa miejsca mogą być ze sobą powiązane? Poprzez telekoneksje. Tym terminem badacze ziemskiej atmosfery i klimatu od dawna opisują związki pomiędzy rozmaitymi odległymi zjawiskami i anomaliami obserwowanymi na globie – np. El Niño na tropikalnym Pacyfiku zwykle redukuje liczbę huraganów na Atlantyku.

Zespół Schellnhubera przedstawia wyniki analiz temperatur powietrza na globie w ciągu ostatnich 40 lat. Wskazują one, że zmiana zainicjowana w Ameryce Południowej jest impulsem termicznym, który – za sprawą cyrkulacji atmosferycznej i oceanicznej – poprzez Afrykę Południową i Bliski Wschód, dociera aż do Wyżyny Tybetańskiej. W drugiej części badań – mniej oczywistej, bo opartej na symulacji komputerowej z wykorzystaniem modeli klimatycznych, którym wciąż brakuje wystarczającej precyzji – naukowcy wykazali, że nasilające się w kolejnych dekadach ekstrema klimatyczne nękające Amazonię będą coraz śmielej wędrowały wskazanym szlakiem do Azji.

„Igramy nie z jednym, czy dwoma progami krytycznymi, ale z całą ich kaskadą, która jeśli ruszy, będzie nie do zatrzymania” – ostrzega Schellnhuber.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną