||| ||| Shutterstock
Środowisko

Jeziora polodowcowe: zagrożenie i źródło prądu

Ciepło dobiera się w błyskawicznym tempie do wielu lodowców górskich. A ponieważ natura nie znosi próżni, w niżej położonych dolinach, zaczynają się tworzyć się jeziora. Oznacza to niebezpieczeństwo dla ludzi, ale i szansę na energię.

Swoje istnienie zawdzięczają temu, że woda wypływająca z kurczącego się lodowca zostaje zablokowana przez wał moren czołowych przegradzających dolinę. Problem w tym, że niektóre z tych barier są nietrwałe i mogą nie wytrzymać naporu wody, szczególnie że tej cały czas przybywa. W przypadku niektórych jezior istnieje wręcz ryzyko, że woda przeleje się przez przeszkodę. Dodatkowe, lecz bardzo poważne zagrożenie stwarzają osuwiska i obrywy skalne – z powodu wzrostu temperatur odmarznięte zbocza górskie zaczynają coraz częściej zjeżdżać do dolin lub też do nowo powstałych jezior, wypychając z nich wodę.

Całą listę takich potencjalnych zagrożeń podają Thomas Robinson z University of Canterbury w Nowej Zelandii i jego współpracownicy w pracy opublikowanej w „Nature Communications”. Oszacowali oni, że obecnie ok. 15 mln ludzi na świecie żyje we wsiach i miastach zagrożonych nagłym wystąpieniem z brzegów jeziora polodowcowego. W ciągu dwóch dekad liczba ta wzrosła trzykrotnie, a za kolejne dwie może się podwoić. Najwięcej gęsto zamieszkałych dolin, do których pewnego dnia może spłynąć nawet całe jezioro, znajduje się w Indiach, Pakistanie, Peru i Chinach. W tych czterech krajach mieszka połowa ludzi zagrożonych taką katastrofą naturalną (choć sprowokowaną przez człowieka).

„Nie sprawdzaliśmy wszystkich jezior. Przyjrzeliśmy się ok. tysiącu, które stanowią potencjalnie największe zagrożenie, oraz liczbie ludzi zamieszkujących dolinę na odcinku 50 km od nich. To najważniejszy czynnik. Jest wiele jezior potencjalnie bardzo niestabilnych, ale ponieważ doliny poniżej nich są prawie niezamieszkałe, ewentualna powódź nie spowoduje większych strat” – wyjaśnia Robinson. Ale bywa też na odwrót. Na przykład w Azji ponad milion ludzi mieszka w odległości mniejszej niż 10 km od jeziora polodowcowego, które może w każdej chwili runąć w dół doliny. Zdaniem badaczy, choć o Himalajach mówi się najwięcej w kontekście takich zagrożeń, to bardzo szybko pogarsza się sytuacja w Andach, szczególnie w Peru i Boliwii, gdzie w ćwierć wieku z powodu szybkiego wzrostu temperatur podwoiła się liczba zbiorników o dużym potencjale wywołania powodzi mogącej zalać doliny zamieszkałe nawet przez dziesiątki tysięcy ludzi.

W Europie aż takiego zagrożenia nie ma, choć na przykład Szwajcarzy wyliczyli, że do końca tego stulecia w ich górach pojawi się ok. pół tysiąca nowych jezior, a w całych Alpach – dwa razy więcej. W 2005 r. w dolinie Grindelwald w Alpach Berneńskich powstał taki właśnie zbiornik, który początkowo potraktowano jak atrakcję turystyczną. Blady strach padł na ludzi trzy lata później, gdy poziom wody w jeziorze nagle podniósł się za sprawą skalistego osypiska. Kamienie, które zjechały z górskich zboczy, wypchnęły wodę ze zbiornika. Potop nie spowodował większych strat, ale zdarzenie potraktowano jak sygnał ostrzegawczy. W ciągu ośmiu miesięcy kosztem 15 mln franków wydrążono specjalny tunel, który ma odprowadzić ewentualną nadwyżkę wody. Szwajcarzy oceniają, że w najbliższych dekadach w ich górach trzeba będzie wybudować ok. setki takich tuneli.

Z drugiej strony padają propozycje wykorzystania największych takich jezior do produkcji prądu. Hydrolodzy już nawet wskazali, gdzie takie zbiorniki mogą powstać, jakie będą miały rozmiary i głębokość, a inżynierowie wyliczyli, czy w przyszłości warto tam będzie postawić małą tamę z hydroelektrownią.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną