Nowe gatunki na Mauritiusie nie zastąpią dodo
Dodo oraz żółwie olbrzymie (Cylindraspis triserrata) żyły na wyspie Mauritius. Ale wymarły. Dokładniej – zostały wybite przez człowieka. W swoim endemicznym środowisku żywiły się m.in. owocami. W ten sposób pełniły kluczową dla ekosystemu funkcję: spożywały pestki, stwarzały im odpowiednie warunki do rozwoju i rozsiewały nasiona po wyspie. Po wyginięciu dodo i żółwi, Mauritius został zasiedlony przez inne gatunki, które również jedzą owoce – np. świnie albo makaki krabożerne. Ci nowi mieszkańcy zapewne wypełniają obowiązki swoich poprzedników i pomagają roślinom w rozrodzie? Niestety, odpowiedź brzmi: nie.
Od dawna wiadomo, że nowoprzybyłe na wyspy gatunki słabo sobie radzą z podtrzymywaniem dotychczasowych zależności w lokalnym ekosystemie. Ale dlaczego? Z pracy, która ukazała się na łamach „Nature Communications” wynika, że każde zwierzę wchodzi ze swoim ekosystemem w odmienne interakcje. I nie mogą zostać łatwo odtworzone, nawet jeśli część nici wydaje się podobna (np. zwierzę łączy ta sama „relacja” z danym gatunkiem rośliny). Specyfikę tego problemu autorzy pracy wyjaśnili w niezwykle skrupulatnej analizie.
Zwierzę, które żywi się tym samym, co wymarły poprzednik, nie powiela jego zwyczajów. Bytuje na innym obszarze, wykazuje odrębny behawior, a więc i roznosi nasiona na odmienne terytoria, odległości i piętra roślin. „Teraz [na Mauritiusie] żyją szczury, świnie, małpy i kilka nowych gatunków ptaków – tłumaczą autorzy analizy. I faktycznie jedzą te same owoce [co dodo czy żółwie], ale inaczej się z nimi obchodzą i nie ma to pozytywnego wpływu na rośliny”.
Powyższe wyniki podtrzymują wiedzę, którą niestety mamy już od jakiegoś czasu – że ekosystemy wyspiarskie są jeszcze bardziej wrażliwe na wymieranie gatunków, niż te kontynentalne.
To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Jeśli z niej korzystasz, powołaj się na źródło, czyli na www.projektpulsar.pl. Dziękujemy.