Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Rafał Skawiński / Archiwum
Środowisko

Źródła niepowodzeń

Woda pitna staje się zasobem coraz rzadszym i coraz trudniej odnawialnym. A my szastamy nią tak, jakbyśmy zupełnie nie zdawali sobie z tego sprawy.

Woda krąży w zamkniętym cyklu. Pada, płynie, zamarza, wsiąka, paruje miejscowo i z oceanów, pada. Ten dynamiczny porządek został ostatnio rozregulowany zmianami klimatu. Pod ich wpływem ogromne ilości wody przeniosły się do oceanów i nie mogą wrócić. Lądy schną w dramatycznym tempie. Chodzi przede wszystkim o gleby i warstwy wodonośne. Taki wniosek tej wiosny w magazynie „Science” przedstawili badacze, którzy przyglądali się tzw. lądowemu magazynowi wody.

Leje się dużo, potrzeba więcej

Wilgotność gruntu nie jest pewnie pierwszym skojarzeniem z hasłem „woda”. To jednak od kondycji gleby bezpośrednio zależy wegetacja roślin, w tym wysokość plonów zbieranych z pól. A także jakość i ceny tego, co ląduje na naszych talerzach.

Już teraz na podtrzymanie upraw płynie 80–90 proc. wody zużywanej przez globalną gospodarkę. Przy czym rośliny podlewane i poddane irygacji dostarczają ledwie 30–40 proc. zjadanych przez nas kalorii. Resztę zaspokajają plony uzyskiwane bez podlewania oraz połowy w morzach i oceanach. Za chwilę wody będziemy potrzebować jeszcze więcej. Prognozy o wzroście naszej populacji (dziś jest 8,2 mld ludzi, w 2050 r. ma być 9,7 mld, w 2100 r. – 10,4 mld) oraz o zmianach w diecie i o zapotrzebowaniu na żywność coraz zamożniejszego tzw. Globalnego Południa przewidują, że do połowy wieku powinniśmy z pól, grządek, szklarni, sadów czy winnic zbierać o połowę więcej pożywienia niż obecnie. Większość będzie przeznaczona na paszę dla zwierząt hodowanych na mleko i mięso.

Intensyfikacja rolnictwa umożliwi wyżywienie dodatkowych 2–3 mld osób. Będzie się to jednak wiązało z wprowadzaniem nowych, odporniejszych na bardziej wymagające warunki odmian roślin. Oraz ze stosowaniem większej ilości nawozów i pestycydów. Do ich produkcji potrzeba dużej ilości energii, a to oznacza koszty. Ich cena jest zaś trudna do przewidzenia, bo podąża za fluktuującymi światowymi cenami ropy naftowej i gazu ziemnego, uzależnionymi z kolei od kaprysów geopolitycznej koniunktury. Użycie nawozów generuje wyzwania, m.in. podwyższa poziom azotu w atmosferze, co negatywnie wpływa na wiele ekosystemów. Ich stabilność naruszają środki wymierzone w owady, grzyby czy niepożądane gatunki roślin. Nawadnianie wydaje się więc sposobem łatwiej dostępnym i bezpieczniejszym.


Logo Koalicji 'Dbamy o wodę'.MP Żywiec/|||Logo Koalicji "Dbamy o wodę".

Bez wody nie ma Ż

Zarówno nadmiar, jak i niedobór wody mają istotny wpływ na lokalne społeczności oraz indywidualne życie Polaków. Według ogólnopolskiego badania – przeprowadzonego na zlecenie Grupy Żywiec i Żywiec Zdrój w ramach Koalicji „Dbamy o wodę” – susza i niedobory wody są drugim najważniejszym problemem, któremu należy przeciwdziałać (38 proc. badanych), zaraz po degradacji środowiska naturalnego przez człowieka (39 proc.). Wyniki badań, publikowane co roku z okazji Światowego Dnia Wody, są dla Koalicji ważnym punktem odniesienia w działaniach na rzecz gospodarowania wodą oraz edukacji mieszkańców regionu.

Badanie przeprowadzone zostało także na Żywiecczyźnie, gdzie firmy mają swoje zakłady produkcyjne. Wysoka świadomość lokalnych mieszkańców wynika z ich bezpośrednich doświadczeń z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi. Stąd ok. 80 proc. badanych deklaruje, że w minionym roku podejmowało działania na rzecz zachowania wody opadowej, a 46 proc. zbiera i wykorzystuje deszczówkę.

W ramach utworzonej Koalicji „Dbamy o wodę” dwie sąsiedzkie firmy, Grupa Żywiec i Żywiec Zdrój, wraz z partnerami z sektora administracji publicznej i organizacji pozarządowych działają systemowo na rzecz zwiększania retencji wody na Żywiecczyźnie. Koalicja prowadzi działalność badawczą i edukacyjną wokół zagadnień hydrologicznych i klimatycznych, promuje dobre praktyki oraz przedstawia korzyści wynikające z wdrażania rozwiązań retencyjnych na poziomie lokalnym, regionalnym i ogólnopolskim.

W 2024 r. podczas dorocznej Konferencji Wodnej Koalicja „Dbamy o wodę” zaprezentowała opracowany przez hydrologów z Uniwersytetu Śląskiego model zlewni rzeki Soły, który może pomóc w planowaniu zarządzania zasobami wodnymi w regionie. Wyniki obliczeń wykonanych w ramach modelu pozwalają określić potencjał i potrzeby retencji na poszczególnych obszarach zlewni, służąc za przewodnik do planowania optymalnego zarządzania zasobami wody. Dzięki modelowi wiadomo, w których gminach jakie potrzeby występują oraz jak budować retencję i mikroretencję.

Koalicja „Dbamy o wodę” pokazuje, że skuteczna ochrona zasobów wodnych wymaga współpracy wielu sektorów i długofalowego myślenia. Jej działania mogą stanowić inspirację dla innych regionów Polski, które również zmagają się z wyzwaniami związanymi z wodą.

Ubyło sporo, szybko nie przybędzie

W obecnych warunkach zmaksymalizowanie plonów wymagałoby jednak 146-procentowego wzrostu ilości wody skierowanej do nawadniania, zwłaszcza upraw kukurydzy, ryżu, soi i pszenicy. Tylko skąd tę wodę brać, skoro jej lądowe magazyny się kurczą? Może spod ziemi?

Taki pobór wiąże się z poważnym ryzykiem. Na przykład Wenecja. Jej podatność na powodzie nie wynika jedynie z podnoszących się wód miejscowej laguny. Obok miasta działa port i strefa przemysłowa. W Porto Marghera w okresie powojennym intensywnie pompowano wodę, co doprowadziło do obniżenia jej poziomów, zmian struktury gleby i osiadania całej okolicy. Ok. 400 dawnych studni nie zostało prawidłowo zamkniętych, więc nadal drenują niżej położone warstwy wodonośne. I choć dzisiejszy pobór jest znacznie mniejszy, to wciąż nie udało się przywrócić stanu wody gruntowej z początku XX w. Jeszcze szybciej – w niektórych rejonach w tempie 20 cm rocznie – zapada się też portowa Dżakarta, za sprawą poboru wód podziemnych oraz ogromnej masy budynków i sieci ulicznej 11-milionowego miasta.

To także polskie dylematy. Żywiołowej urbanizacji wiejskich terenów wokół miast towarzyszy – z braku wodociągów – kopanie i wiercenie studni. Pobrana z nich woda kosztuje grosze – tyle, co prąd do pompy – nie ma więc impulsu do oszczędzania. Rezultatem są obficie zraszane ogrody i trawniki, odkręcone krany nad wannami i długie prysznice. Pół biedy, jeśli woda z lokalnych warstw wodonośnych trafi ostatecznie do przydomowych oczyszczalni i zostanie uwolniona na miejscu, bezpośrednio do gruntu. Sporo z niej z powrotem wsiąknie i po jakimś czasie ma szansę wrócić do warstwy, z której została zabrana. Gorzej, jeśli wyparuje z podlewanego trawnika lub odpłynie systemem kanalizacyjnym (o ile taki jest) lub wyjedzie we wnętrzu wozu asenizacyjnego, który opróżnił szambo. Za ich pośrednictwem trafi do komunalnej oczyszczalni, następnie do jakiejś rzeki, a nią do Bałtyku. Z każdym przebytym kilometrem maleje szansa na powrót tak uprowadzonej wody w okolice macierzystej studni.

Globalny system irygacyjny zasilany jest głównie z wód płynących, z rzek i potoków. Wiele z nich zasilają opady magazynowane zimą w śniegu i w lodzie, a uwalniane w okresie topnienia. Tych „schowków” coraz bardziej brakuje.Rafał Skawiński/ArchiwumGlobalny system irygacyjny zasilany jest głównie z wód płynących, z rzek i potoków. Wiele z nich zasilają opady magazynowane zimą w śniegu i w lodzie, a uwalniane w okresie topnienia. Tych „schowków” coraz bardziej brakuje.

Grozi niedobór, nerwy się strzępią

Globalny system irygacyjny zasilany jest głównie z wód płynących, z rzek i potoków. Wiele z nich zasilają opady magazynowane zimą w śniegu i w lodzie, a uwalniane w okresie topnienia. Tych „schowków” coraz bardziej brakuje. Śniegu pada dziś mniej, a nawet jeśli w zimnych miesiącach przybywa białej pokrywy, to topi się ona szybciej niż dawniej. Widzimy to w Polsce, gdy po coraz częstszych niemal bezśnieżnych zimach na Podlasiu i Suwalszczyźnie następują cykliczne wiosenne pożary w dolinie Biebrzy. Jej tereny mniej przypominają bagna, a coraz bardziej upodabniają się do stepu. Na świecie coraz wyżej przesuwa się też linia utrzymywania się śniegu i lodowców. Objawy tego procesu bywają tak spektakularne, jak w Szwajcarii w maju, gdy lawina lodu i skał utrzymywanych dotychczas przez wieczną zmarzlinę i lodowiec Birch przykryła większość zabudowań wsi Blatten. Skutkuje to zmianą przepływów w rzekach. Problem ten najboleśniej dotyka rolnicze zagłębia w dorzeczach najliczniej zamieszkanych kontynentów oraz rzek wypływających z południowych Andów, z Azji Środkowej, w zachodnich częściach Rosji, Stanów Zjednoczonych i Europy czy z Wyżyny Tybetańskiej.

Rodzi to ostre napięcia polityczne. Spór o zasady korzystania z rzek mających źródła w Himalajach jest osią konfliktu między dysponującymi bronią jądrową Indiami i Pakistanem. Egipt i Sudan zarzucają Etiopii, że bezprawnie napełnia nowy zbiornik na Nilu Błękitnym, niosącym 85 proc. wody najdłuższej rzeki Afryki. Pretensje do Chin mają leżące w dole Mekongu Laos, Tajlandia, Wietnam i Kambodża.


Logotyp Żywiec ZdrójMP Żywiec/|||Logotyp Żywiec Zdrój

Woda to nasza odpowiedzialność

Dla Żywiec Zdrój woda to nie tylko surowiec – to wspólne dobro, które wymaga odpowiedzialnej ochrony. Od prawie dwóch dekad aktywnie angażujemy się w działania na rzecz zachowania i odnawiania zasobów wodnych, wychodząc naprzeciw skutkom zmian klimatycznych i ograniczonej dostępności wody – jednego z najważniejszych wyzwań środowiskowych w Polsce.

Nasze podejście do wody opiera się na działaniu – długofalowym, mierzalnym i osadzonym w lokalnym kontekście. Zdajemy sobie sprawę, że efektywna ochrona zasobów zaczyna się od przyrody, dlatego wspieramy rozwiązania, które naśladują i wzmacniają naturalne mechanizmy retencyjne.

Sztandarowym przykładem jest program „Po stronie natury”, jeden z największych tego typu projektów środowiskowych realizowanych przez firmę prywatną w Polsce. Dotychczas w jego ramach posadziliśmy wraz z partnerami już 9 mln drzew i objęliśmy ochroną 65 ha łąk wysokogórskich. Takie działania zwiększają zdolność ekosystemów do zatrzymywania wody opadowej tam, gdzie spada. Korzenie drzew spulchniają glebę i tworzą mikrokanaliki, dzięki którym woda może wsiąkać i być magazynowana, zamiast szybko odpływać. Roślinność działa jak biologiczny filtr, poprawiając jakość wód gruntowych, a liście regulują parowanie i wspierają lokalny mikroklimat. To wszystko wpływa na lepszy bilans wodny w regionach, w których jesteśmy obecni.

W 2024 r. zainaugurowaliśmy kolejny ważny projekt „Kropla do kropli”, realizowany we współpracy z Centrum Ochrony Mokradeł. Jego celem jest przywracanie naturalnych terenów podmokłych, zwłaszcza torfowisk, które pełnią podwójną funkcję: zatrzymują wodę i pochłaniają dwutlenek węgla, przeciwdziałając zmianom klimatu. To uzupełnienie dotychczasowych inicjatyw retencyjnych o jeszcze bardziej kompleksowe podejście do ochrony zasobów wodnych.

Działania te wpisują się w nasz cel strategiczny: zwiększenie do 2030 r. zasobów wód dyspozycyjnych w miejscach naszej działalności aż dwuipółkrotnie. Pracujemy nad tym poprzez działania przyrodnicze, ale też infrastrukturalne.

W Żywiec Zdrój traktujemy wodę z należnym jej szacunkiem – bo każda kropla ma znaczenie. I wierzymy, że biznes może realnie wspierać środowisko – systematycznie, odpowiedzialnie i lokalnie.

Beton się cofa, powinien prędzej

W regionach na dorobku sposobu na rozwiązanie problemów z wodą wciąż upatruje się w zaporach. W ten sposób można ją zatrzymać i zebrać, przy okazji zyskując stabilne źródło energii elektrycznej. Tamy nadal się stawia mimo wielkich kosztów ekonomicznych i społecznych (z reguły trzeba zalać jakiś teren, przesiedliwszy jego mieszkańców). Tymczasem w zamożnych rejonach trwa raczej odwrót od takich ingerencji. Nauka dostarcza coraz więcej dowodów, że koszty środowiskowe nie równoważą korzyści gospodarczych.

Rzeka w stanie zbliżonym do pierwotnego ma przestrzeń, by się rozlać w razie nagłych opadów. Lepiej adaptuje się do wyzwań klimatu i sprawniej radzi sobie z zanieczyszczeniami. W takim środowisku więcej szans na przetrwanie zyskuje wodna różnorodność biologiczna, a akurat gatunki żyjące w wodach słodkich giną w tempie pięciokrotnie wyższym niż gatunki lądowe. Wiele z tych organizmów przydaje się ludziom – jemy ryby, a np. mięczaki filtrują i oczyszczają wodę, także tę po dodatkowym uzdatnieniu trafiającą do wodociągów. Nie przez przypadek to silnie uregulowana Odra, niosąca na dodatek poważne zanieczyszczenia z kopalni, padła w 2022 i 2024 r. ofiarą katastrof ekologicznych.


Obszar o wysokim prawdopodobieństwie wystąpienia niżówki hydrogeologicznej.MP Żywiec/|||Obszar o wysokim prawdopodobieństwie wystąpienia niżówki hydrogeologicznej.

Wody podziemne – naturalne bogactwo Ziemi

Choć na co dzień wód podziemnych nie widzimy, są jednym z najcenniejszych bogactw. To ponad 30 proc. światowych zasobów wody słodkiej. W wielu krajach są głównym źródłem wody pitnej. W Polsce korzysta z nich ok. 70 proc. społeczeństwa. Bez wód podziemnych trudno sobie wyobrazić rolnictwo czy wiele gałęzi przemysłu. To one kształtują stan ekosystemów zależnych od wód, np. zasilając rzeki, jeziora i mokradła.

Ilość i rozmieszczenie tych zasobów zależą od budowy geologicznej oraz klimatu. Skały muszą być odpowiednio przepuszczalne, by mogły magazynować i przewodzić wodę, a opady – na tyle wystarczające, by zasilać podziemne zbiorniki. Dzięki swojej geologicznej przeszłości Polska ma relatywnie dobrą sytuację. Zlodowacenia pozostawiły na znacznym obszarze zasobne wodonośne warstwy żwirów i piasków. Jednocześnie ponad 90 proc. terenu Polski stanowią obszary alimentacyjne, gdzie następuje zasilanie wód podziemnych poprzez infiltrację wód opadowych. Według danych z grudnia 2024 r. zasoby dyspozycyjne wód podziemnych wynoszą ok. 12,4 km sześc. na rok, co znacznie przewyższa obecne potrzeby. Średnio wykorzystujemy ok. 22 proc. tych rezerw, ale sytuacja zależy od regionu. Najmniej zasobne jest południe kraju, a największe zużycie występuje na Górnym Śląsku i w Wielkopolsce.

O dostępności zasobów wodnych przesądza także ich jakość. Coraz więcej wytworów naszej cywilizacji: pestycydów, farmaceutyków, syntetycznych chemikaliów, przenika do gleby i wód podziemnych. To wyzwanie wymagające nie tylko nowych technologii, ale i odpowiedzialnego stosowania substancji chemicznych.

Państwowy Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczy (PIG-PIB) rozwija sieć obserwacyjną wód podziemnych liczącą obecnie 2 tys. punktów badawczych, w których prowadzi się pomiary poziomu zwierciadła wód podziemnych (w niektórych nawet co godzinę), a także pobiera próbki wody. Ważnym zadaniem PIG-PIB jest ocena sytuacji hydrogeologicznej w kraju i prognozowanie jej zmian. Ocena ta stanowi podstawę działań mających na celu łagodzenie skutków zjawisk ekstremalnych, takich jak powodzie i susze. W związku z występującym i prognozowanym zjawiskiem niżówki hydrogeologicznej PIG-PIB wydaje ostrzeżenia przed niebezpiecznymi zjawiskami w strefach zasilania lub poboru wód podziemnych. Na prośbę Rządowego Centrum Bezpieczeństwa opracowuje również długoterminowe prognozy sytuacji hydrogeologicznej.

Tylko odpowiedzialna gospodarka wodą, monitorowanie jej stanu oraz troska o środowisko mogą zapewnić – także przyszłym pokoleniom – dostęp do wody o dobrej jakości.

Susza nadciąga, czas się powściągać

Z niedoborem wody zmaga się już jedna trzecia ludności miejskiej. W połowie XXI w. proporcja będzie podobna, choć liczba mieszkańców narażonych na jej brak w kranie wzrośnie z ok. 1 mld do ponad 2 mld osób.

W najtrudniejszych przypadkach trzeba będzie zatem wprowadzać mechanizmy ograniczające urbanizację i wzrost populacji. W sytuacjach mniej wymagających – stosować zasadę taką jak w przypadku prądu elektrycznego czy energii do ogrzewania: oszczędzać. I wodę, i zasoby potrzebne do jej wydobycia, uzdatnienia, przetransportowania, podgrzania i ponownego oczyszczenia.

Wypadałoby krytycznie się przyjrzeć takim ekstrawagancjom jak wodożerne pola golfowe w suchych regionach, np. w Hiszpanii. Obrońcom środowiska zdarzało się już prowadzić akcje protestacyjne między dołkami i przerywać działalność ośrodków golfowych w imię sprawiedliwości klimatycznej. Trzeba także się zastanowić nad podlewaniem terenów zielonych wodą pitną z wodociągów. Tu rozwiązaniem są takie ogrody, które wymagają jak najmniejszego zraszania. Trzeba naciskać na polityków, by staranniej chronili istniejące mokradła i odtwarzali te osuszone. Torfowiska doskonale magazynują wodę, oddają ją w porze letniej, na dodatek zalane emitują mniej gazów cieplarnianych. Trwa dyskusja o zarządzaniu lasami. One też są rezerwuarem wody i – zwłaszcza w górach – mają zdolność hamowania spływu podczas nawalnych deszczów lub zasilania wód podziemnych.

Największą różnicę zrobi zaś zmiana nawyków żywieniowych – żywność pochodzenia zwierzęcego pozostawia większy ślad wodny, podobnie jak jedzenie marnowane i wyrzucane. Niestety, rządy nie wymagają od producentów – a ci nie robią tego dobrowolnie – by informować konsumentów, ile wody potrzeba do wytworzenia konkretnego produktu. Szansą będą nowe sposoby upraw, np. podlewanych precyzyjnie. W odwodzie jest też produkcja żywności bez wykorzystania gleb, ale niespecjalnie widać chętnych na menu oparte jedynie na dorobku fabryk i laboratoriów.

Na koniec niezła i może zaskakująca wiadomość. Gdy ludzkość zmaga się z brakiem wody o dość ściśle wąskich parametrach, jej ilość na Ziemi pozostaje w zasadzie niezmienna. Wody szybko ani nie zabraknie, ani nie przybędzie – przynajmniej do czasu zaburzenia o kosmicznej intensywności, które zmieniłoby warunki na całej planecie, co zawsze jest jednak mizernym pocieszeniem. Nie powinien też usprawiedliwiać obecnej nonszalancji.

JĘDRZEJ WINIECKI


Partnerzy komercyjni|||Partnerzy komercyjni