Ilustracja Matt Collins
Struktura

Kwadratowe bobki? O nauce, która nie boi się kalać kałem

Ostatnio mówi się, że w wiadomościach jest mnóstwo wszelkiego rodzaju g... Ja, dla odmiany, postanowiłem zająć się nie tym metaforycznym, ale jak najbardziej prawdziwym.

W Sekcji Archeo w pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.


Zacznijmy od badania zaprezentowanego 18 listopada na corocznym spotkaniu American Physical Society’s Division of Fluid Dynamics i zatytułowanego „How Do Wombats Make Cubed Poo?” (W jaki sposób wombaty wytwarzają kupę w kostkach?). Rzeczywiście, wombaty produkują takie szczególnego kształtu odchody. Ta ich wyjątkowa zdolność zwróciła uwagę badaczy, więc zajrzeli do trzewi dwóch torbaczy, które straciły życie w którejś z codziennych drogowych jatek.

„W końcowych odcinku jelita, na około 8% jego długości – piszą detektywi od pasażu treści – stan odchodów przechodzi z ciekłego w stały i tworzą się osobne sześciany o boku około 2 cm. Proces ten zachodzi dzięki zmieniającemu się na obwodzie współczynnikowi rozciągliwości ścian jelita”. Po przeprowadzeniu badania naukowcy opróżnili jelita i je nadmuchali (miejmy nadzieję, że nie ustami).

„Odkryliśmy – relacjonują – że miejscowa rozciągliwość jelita zmienia się od 20% tam, gdzie wypadają krawędzie sześcianów, do 75% tam, gdzie tworzą się ich ściany. Badanie to wyjaśnia od dawna nierozwiązaną zagadkę tworzenia się sześciennych odchodów i być może posłuży do opracowania nowych technik produkcji elementów z miękkich tworzyw.”

W marcu 2018 roku badacze z Izraela opublikowali w czasopiśmie Applied Energy wyniki badań kurzych odchodów, utrzymując, że dałoby się je wygotowywać pod ciśnieniem (proces hydrotermicznego uwęglania), uzyskując palny proszek, który w pewnym stopniu mógłby zastąpić węgiel w produkcji elektryczności. A po sprasowaniu w brykiety nadawałby się nawet do palenia w kuchenkach.

Na krótko przed Świętem Dziękczynienia radio NPR zrobiło reportaż o tym badaniu i zasugerowało, że ktoś mógłby teoretycznie zbierać indycze kupy przez całe indycze życie, przetwarzać to łajno w paliwo i następnie wykorzystać do upieczenia nieszczęsnego ptaka. Niewykluczone, że odpowiednie zabiegi hodowlane pozwoliłyby również uzyskać indyki, które same by się oskubywały.

W grudniowym 20. wydaniu Journal of Cleaner Production ta sama grupa naukowców z Izraela opublikowała wyniki podobnego badania, ale dotyczącego ludzkich ekskrementów. Cytat: „Wydaje się, że hydrotermiczne uwęglanie ludzkich odchodów stanowiłoby dobry przykład technologii zgodnej z zasadą zrównoważonego rozwoju.” Niewykluczone, że w energooszczędnym domu przyszłości toaleta będzie bezpośrednio połączona z piecem.

Z kolei w listopadzie Tech Insider opublikował na Tweeterze wideo, ukazujące w pogłębiony sposób specyficzne zwyczaje antarktycznych pingwinów białobrewych (zwanych inaczej gentoo), po raz pierwszy opisane w 2015 roku. Otóż ptaki te gromadzą się w jednym miejscu i intensywnie tam wypróżniają. Ciepło pingwiniego guana topi śnieg i lód. Na oczyszczonym w ten sposób terenie pingwiny budują gniazda.

W tym samym miesiącu portal newsowy Crosscut umieścił obszerną i bogatą ilustrowaną informację o programie ochrony przyrody od lat realizowanym na University of Washington. Reporterka Hannah Weinberger napisała, że „rotująca grupa 17 szczęśliwych psów zabranych ze schronisk […] jest uczona rozpoznawania zapachów odchodów zagrożonych gatunków dzikich zwierząt. Nauka ma formę gry – psy są nagradzane za rozpoznanie zapachu.”

Wytrenowane czworonogi wyszukują następnie kupy w terenie, co daje badaczom niezwykle cenną informację o występującej tam faunie – więcej danych niż jest możliwe do uzyskania z użyciem fotopułapek lub pułapek włosowych. Więc jak to jest zarabiać na życie wąchaniem odchodów? Gdy spytano o to jednego z psów, rzekomo zaszczekał: „I tak zawsze je obwąchujemy, a tak przynajmniej nie za darmo.”

Także w listopadzie Journal of Paediatrics and Child Health opublikował badanie zatytułowane „Everything Is Awesome: Don’t forget the LEGO.” W ramach doświadczenia sześciu pediatrów połknęło główki klockowych ludzików, które miały reprezentować wszystkie te drobne przedmioty, które z upodobaniem są połykane przez małe dzieci. Następnie badacze przekopywali się przez swój własny stolec, aby sprawdzić, jak długo zajmuje główce przejście przez przewód pokarmowy. Czas pomiędzy połknięciem a wydaleniem, nazwany adekwatnie do tematu badania Found and Retrieved Time (FART), wynosił średnio 1,71 dnia.

Autorzy zauważyli, że „przez mniej dojrzałe dziecięce jelita przedmioty być może wędrują szybciej. Dlatego też, drodzy rodzice, nie przekopujcie się przez kupy swoich pociech, żeby się upewnić, czy przedmiot gdzieś nie utknął – zawierzcie naturze.” No, chyba, że wasz dzieciak połknął jakiś kolekcjonerski klocek…

Świat Nauki 3.2019 (300331) z dnia 01.03.2019; Anty(po)waga. Na tropach farsy; s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "Kwadratowe bobki?"