Podkast 11. Marek Trippenbach i Sebastian Szymański: Ryzyko dla zuchwałych, czyli kto się nie boi układów
Dawno, dawno temu, a konkretnie w XVII w., Ziemia nosiła jeszcze ponoć uczonych, którzy wiedzieli wszystko. To znaczy – ogarniali umysłem całość ówczesnej wiedzy. Ale gwałtowny jej rozwój rozgałęził jeden pień w mnogość specjalizacji. I bardzo dobrze. Dzięki niej mamy szczepionki i komputery kwantowe. Jednakże jest też skutek uboczny – poważna wada wzroku.
Kryzysy, z którymi obecnie jako ludzkość się zmagamy, rozgrywają się w niezwykle złożonych systemach – na styku technologii, ekonomii, klimatologii i socjologii. Nie dostrzeżemy ich i nie zrozumiemy, nie wychodząc z bańki jednej dziedziny wiedzy. Konieczne jest – jak mówią twórcy Centrum Badania Ryzyka Systemowego, inicjatywy działającej na Wydziale „Artes Liberales” UW – zespolenie precyzji modeli tworzonych przez nauki ścisłe z głębokim zrozumieniem człowieka, społeczeństw i kultury, właściwym naukom uważanym za „miękkie”. Innymi słowy, biolog powinien się dogadać z matematykiem, a archeolog z fizykiem. Mimo że każdy inaczej rozumie terminy tak wydawałoby się oczywiste i fundamentalne, jak „rozumienie”.
Stawka jest wysoka: złożone systemy plus człowiek równa się ryzyko. Żyjemy w rzeczywistości wielopiętrowych zależności w wielu skalach przestrzennych i czasowych. – W ramach układów, których działanie nie jest dla nas do końca zrozumiałe – mówi Sebastian Szymański. – Jest ich coraz więcej. Rozwój technologii, także tych ewidentnie niebezpiecznych, jest niepowstrzymany. – A jeżeli coś zostało wymyślone, to pewnie w jakiś sposób na powierzchnię wyjdzie – stwierdza Trippenbach. Ale możemy nauczyć się odczytywać i szacować związane z postępem ryzyka.
Z naszymi gośćmi rozmawiamy o tym, jak w praktyce wygląda przekraczanie granic między dziedzinami. Opowiadają nam o wyjątkowym w Polsce miejscu, w którym badacze różnych dyscyplin (filozofia, psychologia, fizyka, archeologia, biologia, semiotyka) bez wstydu obnażają swoją niekompetencję w innych dyscyplinach, by czegoś się o nich dowiedzieć i wzajemnie się zainspirować.
Bo okazuje się, że do badania średniowiecznych manuskryptów przydaje się wiedza z biologii ewolucyjnej. Do badania przepływów opinii politycznych – modele fizyczne ferromagnetyków. Liczba podobnych przykładów tylko rośnie.