Podkast 27. Maria Zmarz-Koczanowicz: Dokumentaliści nie mają czystego sumienia
Dokumentem interesujemy się w pulsarze z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, współpracujemy z Docs+Science – sekcją naukową Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Po drugie, frapuje nas metodologia tego sposobu opisywania rzeczywistości. Dokument to wprawdzie nie zapis kopalny, nie prześwietlenie rentgenowskie, nie dane ze zderzacza cząstek elementarnych – ale nośnikiem jakichś danych przecież jest, prawda?
O taksonomii i kryteriach prawdy w dokumencie filmowym dyskutuje się od chwili poczęcia tego gatunku. Od słynnego „Nanooka z Północy” zrealizowanego przez Roberta Flaherty’ego w roku 1922. Prawda ekranu odbiegała w nim od prawdy obiektywnej w dość dramatyczny sposób. Maria Zmarz-Koczanowicz wyjawia, co o tym sądzi.
Pytamy ją o granice gatunku. O to, czy pisane i kręcone z głęboką wiedzą na temat gangsterskiego półświatka „Chłopcy z ferajny” Martine Scorsese to jeszcze tylko film fabularny, czy może już trochę dokument.
Rozmawiamy o roli reżysera – o tym, na ile mocno może prowokować sytuację, by bohaterowie odsłonili złożoność psychiki i motywacji. Innymi słowy: jak bardzo można zaburzać układ, w którym dokonuje się pomiarów. – W dokumencie jest zawsze sytuacja, niestety, trochę nieczysta – przyznaje dokumentalistka.
Na jednym końcu spektrum umieścić można wczesne dokumenty Siergieja Łoźnicy, gdzie obecność twórców ograniczona jest do minimum (bo, jak mawiał Piotr Bikont, „montaż niszczy film”). Na drugim – osobiste „wojny z tyranią faktów”, czyli filmy Wernera Herzoga. Wszystkie są wyświetlane podczas tych samych festiwali. Wszystkim ufamy. Czy słusznie?
Rozmawiamy też o ewolucji dokumentu filmowego i wszechobecności kamer cyfrowych. – Mistrz dokumentu Kazimierz Karabasz różnicował: jest rejestracja, która jest gapieniem się, i jest spojrzenie, które jest widzeniem – przypomina Zmarz-Koczanowicz.
WSZYSTKIE SYGNAŁY PULSARA ZNAJDZIECIE TUTAJ