Shutterstock
Struktura

Koniec środowiskowego kredytu na życie i rozwój gospodarczy

Najnowszy Climate Survey 2022–23 opublikowany przez Europejski Bank Inwestycyjny mówi wyraźnie: mamy świadomość, że jeśli w najbliższych latach nie ograniczymy zużycia energii i konsumpcji, czeka nas globalna katastrofa.

Do powszechnej świadomości dotarły ostrzeżenia formułowane przez naukowców od 50 lat, kiedy ukazał się głośny raport Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu”. Wyniki najnowszego Climate Survey dowodzą, że nie ma specjalnych różnic w ocenie zagrożenia między mieszkańcami aspirujących do potęgi Chin, bogatych Stanów Zjednoczonych, sytej Europy zachodniej i nadrabiającej cywilizacyjne zaległości Europy Środkowej. Mieszkańcy Polski, myślą podobnie jak inni Europejczycy – 83 proc. obawia się nadciągającej katastrofy.

Jesteśmy jednak realistami – 87 proc. mieszkańców UE twierdzi, że rządy działają zbyt wolno, by zapobiec najgorszemu. Dlatego też 64 proc. (Polska – 59 proc.) nie ma wątpliwości, że nie osiągniemy celów redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. Jesteśmy jednak również samokrytyczni – 88 proc. Europejczyków (Polska – 89 proc.) twierdzi, że mimo wiedzy o zagrożeniu brakuje nam woli, by zmienić wzory konsumpcji i aktywności gospodarczej.

Deklarujemy wszakże gotowość do działania. 63 proc. Europejczyków (Polska – 65 proc.) uważa za dobry pomysł, by ceny energii były indeksowane progresywnie do poziomu zużycia – kto korzysta więcej, powinien płacić ponadproporcjonalnie więcej. Ponadto należy bardziej opodatkować luksusową konsumpcję, jak podróżowanie samolotami i posiadanie SUV-ów (UE – 65 proc., Polska 60 proc.).

Podobnie oceniamy wojnę w Ukrainie – przyspieszy ona zieloną transformację przez ograniczenie zużycia paliw kopalnych (UE 66 proc., Polska 65 proc.). I nie mamy wątpliwości, że większy udział kobiet w polityce pomógłby zielonej transformacji i przeciwdziałaniu katastrofie (UE 52 proc., Polska 59 proc.).

Kryzys gorszy niż katastrofa

Dlaczego więc, mimo zarówno wiedzy o zagrożeniu, jak i gotowości do działania, robimy niewiele? Dlaczego nie potrafimy też zmusić do szybszej pracy polityków oraz przedsiębiorców? Zagadkę wyjaśnia hasło, jakie pojawiło się w 2018 r. podczas protestów „żółtych kamizelek” we Francji: zanim nadejdzie koniec świata, zmierzyć się trzeba z końcem miesiąca (i rachunkami do zapłacenia).

Dla 72 proc. Europejczyków (i takiego samego odsetka mieszkańców naszego kraju) najważniejsze wyzwanie, to kryzys gospodarczy i finansowy. Co ciekawe jednak, Polacy w znacznie mniejszym stopniu niż inni Europejczycy obawiają się bezrobocia (Polska 16 proc., UE 26 proc.) i rosnących kosztów życia (Polska 6 proc., UE 36 proc.). Kwestie środowiskowe znajdują się na drugim miejscu, ich aktualną istotność wskazuje 52 proc. Europejczyków i 50 proc. mieszkańców Polski. Niemal zupełnie nie obawiamy się, ani w Unii Europejskiej, ani w Polsce terroryzmu, cyberataków i masowej migracji.

Widmo straszniejsze niż polityka

Raport klimatyczny EBI można analizować w wielu przekrojach, bo badacze zadali wiele pytań szczegółowych, dbając także o reprezentatywność próby. Umożliwia to porównania nie tylko między społeczeństwami rożnych państw, ale także wewnątrz krajów. Czy są np. różnice między grupami wiekowymi, płciami i wyznawcami różnych poglądów politycznych? Nawet gdy występują – np. osoby o poglądach lewicowych w większym stopniu odczuwają wpływ zmian klimatycznych na codzienne życie (89 proc.) niż osoby związane z prawicą (76 proc.) – to dystans jest tak niewielki, że nie wpływa na ogólną ocenę i zgodność poglądów. Najwyraźniej widmo apokalipsy i jednocześnie niezdolność do przeciwstawienia się zagrożeniu wymyka się logice politycznej polaryzacji i łączy Polki i Polaków lepiej, niż inne powody.

Ta wspólna świadomość otwiera szansę do odważniejszych polityk na poziomie krajowym i lokalnym. Problem jednak nie tylko z dyktatem „końca miesiąca”, ale i z tyranią zdeterminowanych mniejszości, które trzęsą polityką – nie tylko u nas. Polska jednak jest doskonałym, wręcz skrajnym przykładem politycznego wpływu marginalnego ugrupowania, jakim jest Solidarna Polska na powstrzymywanie transformacyjnej agendy.

Deklaracja śmielsza niż realizacja

Lekturę raportu EBI warto uzupełnić o najnowszą analizę stanu zobowiązań do redukcji emisji gazów cieplarnianych przez państwa sygnatariuszy Porozumienia paryskiego dla klimatu. Porozumienie narzuca obowiązek deklaracji zobowiązań, których stan jest co roku podsumowywany i publikowany tuż przed kolejnym szczytem klimatycznym Ramowej Konwencji ds. Zmian Klimatu ONZ. Najbliższy szczyt COP27 rozpocznie się 6 listopada w Egipcie.

Przypomnijmy, że zgodnie z Porozumieniem paryskim wzrost temperatury atmosfery powinien zostać ustabilizowany na poziomie 1,5 st. C w stosunku do okresu przedprzemysłowego. Niestety, cały czas suma deklaracji redukcji emisji składanych przez państwa nie daje szansy osiągnięcia tego celu. Aktualne szacunki wskazują, że jest szansa na uzyskanie stabilizacji między 2,1 a 2,9 st. C, najbardziej prawdopodobny jest poziom 2,5 st. C.

Należy też pamiętać, że deklaracje redukcji emisji rzadko przekładają się na odpowiadające deklaracjom działania. W konsekwencji rzeczywiste emisje gazów cieplarnianych prowadzą do jeszcze wyższego wzrostu temperatury. To zaś prowadzi do tego, czego obawia się – jak pokazuje badanie Europejskiego Banku Inwestycyjnego – zdecydowana większość ludzi, czyli globalnej katastrofy.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną