. . Getty Images
Struktura

Jak ludzki mózg przekształca glukozę w poglądy polityczne

To jedno z najważniejszych i najtrudniejszych pytań, na które od dwóch dekad szuka odpowiedzi interdyscyplinarna nauka: neuropolityka.

W musicalowej komedii „Wszyscy mówią: kocham cię” Woody’ego Allena występuje postać Scotta Dandrige’a. To wchodzący w dorosłość syn Boba, zamożnego nowojorskiego prawnika o postępowo-liberalnych poglądach. Gdy Scott wygłasza konserwatywne credo o zbędności opieki społecznej, rozpieszczaniu przestępców, prawie do noszenia broni i modlitwy w szkołach, zdenerwowany Bob reaguje: „Nie wierzę, że mówi to mój własny syn z krwi i kości”. Pod koniec filmu chłopak nagle traci przytomność i trafia do szpitala. Tam okazuje się, że miał przytkaną tętnicę, co skutkowało niedotlenieniem mózgu. „Mógł ostatnio zachowywać się trochę dziwacznie” – informuje rodziców lekarz. A Scott – gdy tylko jego mózg zaczyna normalnie funkcjonować – zmienia się w liberalnego demokratę.

Układanka

W tej antykonserwatywnej satyrze tkwi ziarno prawdy: irytacja Boba jest, w świetle badań naukowych, w pewnym sensie uzasadniona. Poglądy polityczne danej osoby da się dość trafnie przewidzieć na podstawie tego, co sądzą jej rodzice. Może to wynikać zarówno z oddziaływania środowiska (rodzina Dandrige’ów), jak i odziedziczonych genów („syn z krwi i kości”). Wpływ tych drugich ocenia się obecnie – m.in. dzięki badaniom rozdzielonych po urodzeniu bliźniąt jednojajowych, czyli posiadających ten sam materiał genetyczny – na 45 proc. Tu jednak konieczne zastrzeżenie: nie oznacza to, że w przypadku konkretnej osoby jej DNA odpowiada niemal w połowie za to, jakie wyznaje poglądy polityczne, a w pozostałych 55 proc. decyduje o tym środowisko. Owe procenty odnoszą się bowiem do całej populacji, a nie jednostki. I mówią, że wpływ genów w 45 proc. wyjaśnia różnice w poglądach politycznych poszczególnych osób w danej populacji.

Naukowcy do dziś nie mają jasności, jaki mechanizm stoi za czynnikiem genetycznym. Czy łącznikiem mogą być cechy lub predyspozycje psychiczne? Badania wskazują, że związek z zapatrywaniami politycznymi ma m.in. tzw. psychologiczna wielka piątka, czyli podstawowe czynniki osobowości (neurotyczność, ekstrawersja, otwartość na doświadczenie, ugodowość i sumienność). Nietrudno zgadnąć, że osoby konserwatywne lub religijne są np. bardziej zamknięte na nowe doświadczenia niż te o poglądach liberalnych. Aczkolwiek może być również tak, że to geny determinują postawy polityczne, a one wpływają na cechy psychiczne. Albo cechy osobowości i wyznawaną ideologię łączy korelacja, a nie związek przyczynowo-skutkowy, choć podłożem jednego i drugiego są te same geny.

Zawikłanie

Obraz komplikuje się jeszcze bardziej, gdy do tej listy dodamy specyfikę procesów poznawczych, czyli m.in. uwagi, percepcji, pamięci czy kontroli poznawczej (wybieranie i monitorowanie zachowań ułatwiających osiągnięcie wyznaczonych celów). Tu także badania wskazują na różnice między osobami o poglądach konserwatywnych i liberalnych. Na przykład jedno z nich polegało na prezentacji uczestnikom eksperymentu bodźca, powiedzmy litery W, i nauczeniu ich szybkiego reagowania na niego w określony sposób. Po pewnym czasie na ekranie pojawiał się inny bodziec, np. litera M, który należało zignorować. Okazało się, że liberalizm jest skorelowany z większą dokładnością wykonywania zadania i łatwiejszym powstrzymywaniem się od wyuczonej reakcji. Z kolei inne eksperymenty wskazują na wyższą tolerancję niepewności i wieloznaczności u osób o takich poglądach.

Podział na konserwatyzm i liberalizm jest być może powszechny, a przez to znajduje odbicie w funkcjonowaniu ludzkich mózgów.

Jeśli zatem założymy, że szeroko rozumiane cechy psychiczne mają istotny związek z postawami politycznymi, to automatycznie dojdziemy do biologicznego podłoża tych pierwszych. Czyli do mózgu. Oczywiście starając się ominąć rafę w postaci nieustającej naukowo-filozoficznej debaty, czy da się stany psychiczne całkowicie sprowadzić do aktywności elektryczno-chemicznej neuronów. Nawet jednak gdy uznamy, że nie, to trudno obecnie zaprzeczyć, iż związek psychiki z tkanką nerwową jest co najmniej bardzo silny. Dlatego od ponad dwóch dekad neuropolityka, czyli specjalna dyscyplina neuronauki, przygląda się mózgowemu podłożu poglądów politycznych. A jedno z jej głównych zagadnień badawczych stanowią różnice mózgów konserwatystów i liberałów.

Istota

W 2017 r. naukowcom udało się m.in. zaobserwować, że objętość istoty szarej (skupiska ciał komórek nerwowych) w uważanym za ważny dla regulowania emocji i oceny zagrożeń jądrze migdałowatym koreluje z tendencją do postrzegania systemu społecznego panującego w danym kraju jako prawowitego i pożądanego. Im jest większa, tym bardziej u badanych osób maleje prawdopodobieństwo uczestniczenia w protestach politycznych. Samo jądro okazuje się zaś większe u konserwatystów. Inne badania wskazują z kolei, że objętość istoty szarej w przedniej części kory zakrętu obręczy (strukturze anatomicznej mózgowia zaangażowanej w wykrywanie błędów i rozwiązywanie konfliktów) jest zwykle większa u liberałów.

Warto jednak pamiętać, że ludzie znacznie różnią się między sobą i powyższe konstatacje stanowią tylko uśrednienia wyników badań mózgu. Ostrożnie należy też podchodzić do sztywnego przypisywania konkretnych funkcji danym strukturom tego organu, gdyż nauka ostatecznie nie potwierdziła, iż ma on budowę modułową.

Aktywność

Kolejnym obszarem badań neuropolitycznych jest rejestrowanie – dzięki zastosowaniu funkcjonalnego obrazowania rezonansem magnetycznym, fMRI, czyli metody podglądania na żywo aktywności tkanki nerwowej na podstawie intensywności „konsumpcji” przez nią tlenu – które struktury lub rejony mózgu aktywują się np. w czasie wykonywania określonych zadań. A następnie, czy da się w takich sytuacjach uchwycić różnice między liberałami a konserwatystami. Ciekawe okazało się m.in. podpatrywanie mózgów osób o odmiennych poglądach politycznych, gdy te wykonywały czynności niezwiązane z polityką. W 2014 r. grupa amerykańskich i brytyjskich naukowców opisała w „Current Biology”, jak algorytm komputerowy porównywał uchwycone przez fMRI subtelne różnice we wzorach aktywności mózgów osób patrzących na zdjęcia wywołujące obrzydzenie (szczególnie okaleczonych ciał zwierząt) i na tej podstawie potrafił określić poglądy polityczne badanej osoby.

W 2022 r. o podobnym eksperymencie, ale przeprowadzonym z dużo większym rozmachem poinformowali na łamach „PNAS Nexus” uczeni z kilku amerykańskich ośrodków akademickich. Wynikało z niego, że neurologiczne korzenie przekonań politycznych sięgają znacznie głębiej niż dotąd sądzono.

Eksperyment polegał na podglądaniu aktywności mózgów aż 174 zdrowych osób w wieku 18–40 lat (średnia wyniosła 21,5 roku), kiedy odpoczywały i kiedy wykonywały osiem standardowych zadań psychologicznych wykorzystywanych w eksperymentach z użyciem fMRI.
Zadania angażowały m.in. różne rodzaje pamięci i empatię (prezentowano zdjęcia twarzy wyrażających smutek, strach lub szczęście), polegały też na uczeniu się zdobywania nagrody (w zależności od szybkości reakcji badany otrzymywał gratyfikację pieniężną lub nie).
W uzyskanych wynikach ujawniło się coś niezwykle interesującego, gdy specjalny program uruchomiony na uniwersyteckim superkomputerze zaczął analizować wzory jednoczesnego aktywowania się fragmentów różnych struktur mózgowych (zwłaszcza hipokampa, jądra migdałowatego i dolnego zakrętu czołowego) pod kątem ich korelacji z poglądami politycznymi uczestników eksperymentu (zadeklarowanymi na skali od mocno liberalnych po silnie konserwatywne). Okazało się, że mózgi liberałów „wzbudzały” się trochę inaczej niż konserwatystów (i podczas wykonywania zadań, i w czasie odpoczynku, co wychwytywał superkomputer).
Kolejnym krokiem naukowców była próba przewidzenia – też z pomocą komputera – poglądów politycznych badanych osób tylko na podstawie wzorów aktywności ich mózgów. Okazało się, że dzięki skanom udaje się to robić nawet ciut trafniej niż za pomocą narzędzi znanych od lat politologom i psychologom społecznym, w tym wspomnianego już najlepszego dotychczasowego wskaźnika: światopoglądu rodziców danej osoby (jego trafność wynosi ok. 70 proc.). Przy czym komputer uzyskał najlepsze wyniki, analizując aktywność mózgów w trakcie wykonywania trzech typów zadań: uruchamiających empatię, pamięć epizodyczną oraz związanych z uzyskaniem nagrody. Skanowanie w trakcie ostatniego zadania najtrafniej przewidywało skłonność do skrajnie konserwatywnych lub radykalnie liberalnych poglądów. Zadanie związane z empatią pozwalało zaś najlepiej wskazywać osoby o zapatrywaniach umiarkowanych.

Kiedy zaś naukowcy połączyli wyniki komputerowej analizy obrazów mózgu z fMRI ze wskaźnikami demograficznymi i socjoekonomicznymi (m.in. wiek, dochody i wykształcenie) ujawnionymi przez uczestników eksperymentu w ankietach, to osiągnęli najwyższą (np. większą o 10 proc. od poglądów rodziców) trafność w zgadywaniu orientacji politycznej.

Niejasność

Autorzy tych badań szczerze jednak przyznają, że nie mają pojęcia, dlaczego poglądy polityczne są tak silnie związane z wzorami aktywności mózgu w trakcie wykonywania bardzo różnorodnych zadań, jak również wtedy, gdy człowiek nic szczególnego nie robi. Ich wyniki rodzą też inne pytania. Badacze przyjęli założenie, że czyjeś poglądy można opisać na jednej osi – od skrajnie konserwatywnych po skrajnie liberalne. Ale ekstremizm polityczny może być osobnym wymiarem. Kolejna kwestia: czy podział na dwie ideologie jest uniwersalny dla ludzkiej psychiki? Część psychologów twierdzi, że bazuje on na fundamentach ludzkiej moralności. Jednym z czołowych zwolenników tej teorii jest prof. Jonathan Haidt z New York University Stern School of Business, który w 2012 r. opublikował głośną książkę „Prawy umysł” podsumowującą jego wieloletnie badania.

Pisze w niej, że ludzka moralność opiera się na sześciu wrodzonych fundamentach. Pierwszy to „troska/krzywda”, powstały na bazie opieki nad bezbronnym potomstwem. Drugi to „sprawiedliwość/oszustwo”, który wyewoluował w odpowiedzi na wyzwania współpracy (jak kooperować z innymi, by nie zostać wykorzystanym). Trzeci, czyli „lojalność/zdrada”, wywołuje w ludziach chęć karania, odrzucania, a nawet zabijania tych, którzy zdradzają ich albo grupę, do której należą. Czwarty fundament, „autorytet/bunt”, uwrażliwia na oznaki pozycji społecznej oraz sygnały, że inni zachowują się właściwie lub niewłaściwie w kontekście zajmowanego miejsca w hierarchii. Piąty, czyli opozycja „świętość/upodlenie”, związany jest z żywnością i chronieniem się przed truciznami, patogenami i pasożytami (stosunek do jedzenia wyewoluował kulturowo w systemy irracjonalnego wartościowania różnych obiektów i idei). I ostatni fundament moralny – „wolność/ucisk”, który stoi za dążeniem do większego egalitaryzmu i wolności w grupie, a jest spadkiem po czasach, gdy człowiek żył w „równościowych” społecznościach łowiecko-zbierackich.

Jak to się przekłada na różnorodność poglądów politycznych? Haidt sądzi, że ludzie w różnym stopniu lub w inny sposób wykorzystują owe poszczególne fundamenty moralności. I tym wyjaśnia podziały polityczne: liberalizm bardziej opiera się na trosce i sprawiedliwości – obejmuje sankcją etyczną tylko te działania, które dotyczą krzywdy/dobra konkretnej jednostki. Konserwatyzm zaś pojmuje moralność szerzej i wykorzystuje wszystkie fundamenty. I dlatego liberałowie często przegrywają wybory w Stanach Zjednoczonych, bo konserwatyści mają większy potencjał mobilizacyjny. Psycholog zwraca też uwagę, że konserwatyści stosują takie kody moralne, których liberałowie nie mają, np. lojalności grupowej (bo uważają, że są to osobiste preferencje).

Być może więc podział na szeroko rozumiany konserwatyzm i liberalizm jest dość powszechny, a przez to znajduje odbicie w funkcjonowaniu ludzkich mózgów, co uwidacznia się na obrazach uzyskiwanych za pomocą fMRI. Aczkolwiek tu pojawia się problem „jajka i kury”: czy to specyficzna architektura mózgu „produkuje” lub jest podatna na dany światopogląd polityczny, czy też ów światopogląd odciska silne piętno na tym organie, sprawiając, że funkcjonuje on w sposób np. konserwatywny lub liberalny? Wobec tego pytania neuropolityka pozostaje na razie bezradna.

Start

I trudno się dziwić – pisze dr Daren Shreiber z University of Exeter, jeden z pionierów stosowania metody fMRI w badaniach nad poglądami politycznymi, w opublikowanym w 2018 r. artykule pod znamiennym tytułem „Neuropolitics: Twenty years later” (Neuropolityka: dwadzieścia lat później). Jego zdaniem dziedzina ta, mimo rosnącej liczby przeprowadzonych ciekawych eksperymentów, nadal znajduje się w powijakach. Można ją porównać do postępów biologicznych analiz milimetrowej długości nicienia Caenorhabditis elegans. Ze swoimi zaledwie 302 neuronami stał się on dla naukowców organizmem modelowym. Jednak mimo to daleko jeszcze do pełnego zrozumienia funkcji tak lichego „mózgu”, a tym bardziej roli, jaką odgrywa w bardzo prostym życiu społecznym mikroskopijnego zwierzęcia.

A ludzki mózg liczy ok. 86 mld neuronów i 100 bln synaps (miejsc, w których komórki nerwowe przekazują sobie informacje), będąc wynikiem milionów lat „kognitywnego wyścigu zbrojeń” różnych gatunków naszych przodków. I dzięki temu potrafi przekształcać glukozę w miłość i nienawiść, w poezję i wojnę. „Na dłuższą metę neuropolityka może istotnie zmienić sposób, w jaki rozumiemy ludzką naturę. Ale dopiero stawiamy pierwsze kroki w tej podróży” – pisze Schreiber.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną