||| ||| Shutterstock
Struktura

Jeśli żyć w mieście, to tylko w zielonym

Nawet niewielkie połacie roślinności mogą przyczynić się do poprawy parametrów powietrza, zwiększenia lokalnej bioróżnorodności i podniesienia jakości życia ludzi.

Na terenie dawnego berlińskiego lotniska Tempelhof pasą się obecnie owce. Wpuszczenie ich na ten obszar to nie nie nowa idea, lecz powrót do korzeni. Przed I wojną światową znajdowały się tu rozległe pastwiska, które miały przeznaczenie militarne na czas konfliktu. Teraz berlińczycy pozwalają naturze odzyskiwać utracone wcześniej tereny. Część pasa granicznego, wzdłuż którego biegł kiedyś mur berliński to teraz obszar chronionego krajobrazu. Łączy on łańcuch parków, łąk oraz miejskich lasów. Więcej zieleni w mieście to korzyść dla wszystkich mieszkańców aglomeracji – nie tylko ludzi, ale też zwierząt, których bioróżnorodność znacząco wzrosła po wprowadzeniu tych zabiegów.

Wyspy swobodnego oddechu

Nawet małe obszary przyrody w aglomeracji przyczyniają się do walki z globalnym ociepleniem. Tereny zielone znajdujące się na obszarach zurbanizowanych pełnią istotną funkcję w regulowaniu lokalnej zawartości dwutlenku węgla w atmosferze – wynika z badań opublikowanych na łamach „Environmental Research Letters”. Ich autorzy zauważają, że dotychczasowe analizy dotyczące regionalnych fluktuacji tego gazu uwzględniały w zasadzie wyłącznie duże tereny roślinne, takie jak lasy, a pomijały niewielkie skupiska zieleni znajdujące się w miastach. Działo się tak dlatego, że nie sądzono, iż te nieduże, przyrodnicze wysepki mogą mieć istotny wpływ na całość bilansu. W związku z tym, traktowano je tak samo, jak nieożywione elementy miasta (budynki, drogi itp.).

Autorzy najnowszego bilansu postanowili przeprowadzić bardziej skrupulatne szacunki. Przyjrzeli się terenowi miasta (tu: Nowego Jorku) z bliska i włączyli do obliczeń całą roślinność, którą udało im się uchwycić na zdjęciach satelitarnych wykonanych z dokładnością do 30 metrów.

Tak duża rozdzielczość mapowania pozwoliła uzyskać zaskakujące dane. Ta metropolia ma najwyższą antropogeniczną emisję CO2 ze wszystkich miast w Stanach Zjednoczonych, a jednocześnie cechuje się relatywnie niewielką powierzchnią terenów zielonych. Mimo to w niektórych okresach (zwłaszcza latem, w czasie intensywnej wegetacji) miejska roślinność pochłaniała nawet 40 proc. tego zanieczyszczenia.

Podobnie pozytywnie na temat wysp zieleni – choć w zupełnie innym kontekście – wypowiedzieli się uczeni z Tokyo Metropolitan University, którzy analizowali bioróżnorodność gatunków zasiedlających miejskie ekosystemy. Wyszli z następującego założenia: idealnie byłoby, gdyby jak największa powierzchnia miast mogła być pokryta terenami zielonymi. Niestety, nie da się zamienić całego miasta w park. Ale może wystarczająco dobry efekt udałoby się osiągnąć, gdyby wokół gęsto zarośniętego terenu rozmieścić dodatkowe, nawet niewielkie, płaty roślinności? Aby przetestować swoją hipotezę, uczeni potraktowali tereny zielone jak archipelagi na oceanie. W centrum analizowanej grupy znajdowała się „wyspa-matka”, czyli teren o rozwiniętej roślinności (np. park). Dookoła niej rozrzucone zaś były niewielkie wysepki roślinne: przydomowe ogródki, trawniki, skupiska krzewów czy drzew. Okazało się, że w takiej topografii mobilnym gatunkom owadów nie przeszkadzały sąsiadujące z zielenią budynki i tereny silnie zurbanizowane. Traktowały cały „archipelag” jak swój habitat: z główną siedzibą na wyspie parkowej i „bazami wypadowymi” w niewielkich skupiskach zieleni. To oznacza, że nawet jeśli zazielenienie całego terenu miasta jest niemożliwe, da się zwiększyć zasięg występowania niektórych gatunków, dodając nieduże skupiska roślinności na terenach zurbanizowanych.

Wyspy dobrej kondycji

Obecność terenów zielonych oddziałuje nie tylko na zwierzęta, ale też na zdrowie człowieka, i to w większym stopniu, niż dotychczas przypuszczano. Badania zlecone przez American Cancer Society, a opublikowane właśnie w „Lancet Planetary Health”, wskazują, że uprawianie ogródków społecznych (niewielkich poletek warzywnych współdzielonych przez sąsiadów) to dobry element profilaktyki zdrowotnej. Jak to możliwe? Autorzy analizy wykazali, że osoby, które uprawiają ogródki sąsiedzkie, mają więcej błonnika w diecie, są bardziej aktywne fizycznie, a poziom stresu i lęku istotnie w ich przypadku spada. Wszystkie te zmienne zmniejszają ryzyko zachorowania na nowotwory.

Wartość dostarczonych przez uczonych dowodów jest bardzo duża – przeprowadzone przez nich badanie jest pierwszą tego typu analizą, która uwzględniała tzw. ślepą próbę. To oznacza, że osoby, które analizowały parametry uczestników, nie wiedziały, czy należeli oni do grupy badanej (uprawiającej ogródek), czy kontrolnej (niezajmującej się uprawą). Taki zabieg znacząco zwiększa wiarygodność wniosków. Co więcej, sami wolontariusze byli do obu grup przydzielani w sposób losowy – zmniejszyło się zatem ryzyko, że inne zmienne (np. ogólne zamiłowanie uczestnika do kontaktu z przyrodą) wpłynęły na uzyskane rezultaty.

Zieleń jest przyjazna także dla samego miasta, które przecież jest swoistym organizmem. Z pilotażowych analiz prowadzonych podczas jednego z etapów projektu Urban Biodiversity and Ecosystem Services wynika, że w aglomeracjach, takich jak Barcelona obecność terenów zielonych przyczyniła się do poprawy regulacji obiegu wody w mieście. Roślinność na obszarach zurbanizowanych działa jak gąbka, która z jednej strony nie dopuszcza do podtapiania terenów po zlewnych deszczach, a z drugiej – utrzymuje wodę na dłużej w podłożu i zapobiega jej szybkiemu parowaniu i suszy. Z kolei dane zebrane w ramach URBES w austriackim Salzburgu wykazały, że im mniejsza ingerencja człowieka (koszenie, przycinanie) w miejskie tereny zielone, tym większa bioróżnorodność i oczywiście – niższe koszty utrzymania terenu dla lokalnych władz.

Urbanizacja wydaje się nieuniknioną konsekwencją rozwoju cywilizacji. Prognozy Our World in Data wskazują, że za niecałe trzy dekady ok. 7 miliardów mieszkańców Ziemi będzie żyło w miastach. Najwyższy czas, by zacząć planować przyszłe aglomeracje w sposób, który uwzględnia interesy lokalnej fauny i flory. I by wreszcie wyciągnąć wnioski z badań, które jasno pokazują, że miasto gościnne dla przyrody jest również przyjazne dla człowieka.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną