Shutterstock
Struktura

Wymiary przestrzeni. Ładne miasta potrzebne od zaraz

Chodzenie po mieście jest wciągające jak scrollowanie mediów społecznościowych. Dopamina rządzi. A w każdym razie powinna.

Podobno wszystko już było. Mimo to czasami odkrywamy jakiś nowy aspekt naszego życia dzięki temu, że technologia doprowadziła go do koncentracji i uwidocznienia. Tak stało się z dopaminą.

Ten neuroprzekaźnik przyjemności był z nami od zawsze, ale dopiero media społecznościowe uczyniły go sławnym. Uruchamiają one jego zastrzyki w naszym mózgu w odpowiedzi na ruch palcem po dotykowym ekranie. Zaczynamy więc te ruchy powtarzać w niekończącej się mikronadziei, że zaraz spotka nas coś ekscytującego. Psycholożka Elena Sanz na portalu Piękno Umysłu pisze, że do przewijania klipów na TikToku skłania nas wrażenie, że stanie się to „tuż za rogiem”. Ta uliczna metafora nie jest przypadkowa. W mieście funkcję scrollingu zastępuje flanering, czyli spacerowanie w poszukiwaniu ciekawych i przyjemnych doznań. Może więc udałoby się przenieść dopaminową strategię projektantów social mediów na pracę architektów krajobrazu?

Kultura francuska zawsze wyznaczała trendy, a rozwój przestrzeni publicznych, jakie znamy dziś, musiał postępować wraz ze wzrostem liczby ich użytkowników. Na zdjęciu Paryż.ShutterstockKultura francuska zawsze wyznaczała trendy, a rozwój przestrzeni publicznych, jakie znamy dziś, musiał postępować wraz ze wzrostem liczby ich użytkowników. Na zdjęciu Paryż.

Spacerowicz szuka wrażeń

Choć dawni projektanci przestrzeni nie znali dopaminy, to już od starożytności znali sztukę aranżowania przestrzeni w taki sposób, aby „wciągała” człowieka przez stopniowe dostarczanie mu pozytywnych bodźców. Oczywiście na ogrody mogli sobie pozwolić tylko bogaci, a dawne ulice nie nadawały się do spacerowania w dzisiejszym sensie. Choćby dlatego, że były błotniste i pokryte nieczystościami.

Nie wiadomo, co było pierwsze: spacerowicz czy ulica. Richard Wrigley, profesor historii sztuki z Uniwersytetu w Nottingham twierdzi, że pierwsza była Rewolucja Francuska, która wyprowadziła „lud na ulice” i tym niejako wypromowała masową, egalitarną mobilność indywidualną mieszkańców Paryża.W tym twierdzeniu jest chyba trochę prawdy, bo kultura francuska zawsze wyznaczała trendy, a rozwój przestrzeni publicznych, jakie znamy dziś, musiał postępować wraz ze wzrostem liczby ich użytkowników. Oficjalna moda na chodzenie po mieście bez celu pojawiła się w XIX-wiecznej Francji. Identyfikowali się z nią ludzie gustujący w kontemplowaniu miejskiego życia. A zatem musiało być już wtedy co kontemplować. Na zdjęciach ulic z początku XX w. widzimy tłumy pieszych w pięknych ubraniach. I atrakcyjnym otoczeniu.

W naszym kraju dbałość o place i ulice do spacerowania obowiązywała jeszcze w PRL. Niestety, po 1989 r. realnymi priorytetami polskiej „polityki” przestrzennej stała się motoryzacja i deweloperka niesprzyjające kontynuowaniu tej tradycji. Kiedy więc kiedy trzy dekady później nastała pandemia i ludzie wyszli na ulice, szukając wzmocnienia odporności i bezpośredniego kontaktu ze światem, okazało się, że jest na to za mało miejsca. Ulice są za wąskie na utrzymywanie dystansu, ale też brakuje atrakcyjnych tras. Dało się odczuć, że ładnej przestrzeni do „scrollowania” powinno być więcej i bliżej.

Chyba najbardziej znaną akcją tego typu są zawieszane nad ulicami i placami kolorowe parasolki, które pięknie się fotografują i jeszcze rzucają cień.ShutterstockChyba najbardziej znaną akcją tego typu są zawieszane nad ulicami i placami kolorowe parasolki, które pięknie się fotografują i jeszcze rzucają cień.

Smartfon ratuje krajobraz

Przez niezbyt elegancki wpływ kapitalizmu na przestrzeń, dziś rzadko znajdziemy przykłady „myślenia dopaminą” w projektach nowych osiedli czy miejskich skwerów, ale za to niemal każdy nosi przy sobie jej receptor w postaci smartfonu. Jeśli tylko widzi jakieś ładne miejsce, robi sobie tam selfie i wysyła w świat. W ten sposób społeczeństwo w powiązaniu z social mediami działa nie gorzej niż chmura mobilnych czujników pozytywnych wrażeń, która swoją aktywnością zwraca uwagę decydentów, że są one dla nas ważne. A więc, że można je sprzedawać np. jako produkty turystyczne.

Noc Kultury w Lublinie.Marcin Skrzypek/pulsarNoc Kultury w Lublinie.

Przez to sprzężenie technologii z ludzkimi układami nerwowymi pojęcie fotogeniczności nabrało nowego znaczenia. Dziś muzea czy restauracje już na etapie tworzenia są miejscami „jak z obrazka” – po to, aby ludzie przychodzili się w nich fotografować. Są atrakcjami, które można zmonetyzować, jak ruch w social media. Podobnie jest z przestrzenią miejską.

Chyba najbardziej znaną akcją tego typu są zawieszane nad ulicami i placami kolorowe parasolki, które pięknie się fotografują i jeszcze rzucają cień. Zaczęło się w 2012 r. od instalacji „The Umbrella Sky Project” agencji Sextafeira Produções na festiwalu sztuki w portugalskim mieście Águeda. O karierze, jaką ten prosty zabieg upiększający zrobił na świecie, świadczy fakt, że w 2022 r. serwis „Strona Podróży” opublikował przewodnik po parasolkowych instalacjach do odwiedzenia aż w dziewięciu polskich miastach.

Liczą się tylko oryginalne pomysły takie jak wrocławskie krasnale czy lubelska Noc Kultury. Na zdjęciu Wrocław.ShutterstockLiczą się tylko oryginalne pomysły takie jak wrocławskie krasnale czy lubelska Noc Kultury. Na zdjęciu Wrocław.

Zimową wersją tej mody są świecące dekoracje bożonarodzeniowe, w których ostatnio przoduje Warszawa. Niestety, chcąc osiągnąć efekt całoroczny, często spece od samorządowej reklamy idą na łatwiznę i budują uliczne napisy wielkości człowieka I Kielce, Gorzów, Sosnowiec, Starachowice… (niepotrzebne skreślić). Marketingowy kicz: fotografujemy taki napis z zabytkiem w tle i pocztówka gotowa.

Twórcom brak dopaminy

Liczą się tylko oryginalne pomysły takie jak wrocławskie krasnale czy lubelska Noc Kultury. Kopiowanie ich bywa urocze, ale częściej maskuje estetyczny uwiąd naszych przestrzeni publicznych, w których królują znaki drogowe, barierki i odblaskowe słupki. Jednak nawet najlepsza punktowa scenografia do selfie nie stworzy wciągającej przestrzeni miejskiej. Człowiek chce się poruszać, a nie tylko cykać zdjęcia. Na szczęście wraz z rozwojem turystyki obserwujemy renesans spacerowania, a wraz z nim wzrost popytu na przyjemne wrażenia podczas tej czynności. Czekamy więc na wzrost ich podaży ze strony twórców przestrzeni.

Jeśli kiedyś zostaną wynalezione wszechzmysłowe media społecznościowe w 3D, pewnie będą przypominały miasta. Albo inaczej: miasto już jest takim medium, tylko że się go nie docenia, bo nie jest nowością. Za to media społecznościowe owszem. Może właśnie dzięki nim spojrzymy wreszcie na miasto świeżym okiem i zrozumiemy, jak ważne jest projektowanie w nim ciekawego krajobrazu.