Podkast 93. Marek Janiak: Czy promieniowanie to samo zło?
Z promieniowaniem jonizującym łączy nas, ludzi, związek wyjątkowy. Trwa od zarania dziejów. I w pewien sposób zawdzięczamy mu swoje istnienie. Bo bez nieustannych, prowokowanych przez obecność promieniowania mutacji materiału genetycznego być może nie wykształciłoby się znane nam dziś życie, a na pewno – nasz gatunek w obecnym kształcie.
To taki rodzaj deszczu, spod którego nie sposób wyjść. Promieniowanie alfa (jądra helu), beta (elektrony i antyelektrony) i gamma (fotony) przeszywa nasze tkanki nieustannie, od poczęcia aż do śmierci. Pochodzi z przestrzeni kosmicznej, z ziemi, ze skał, z otaczających nas przedmiotów, posiłków, jakie spożywamy, innych ludzi. I wreszcie – choć najrzadziej – z uszkodzonych instalacji jądrowych lub – jeszcze rzadziej – ze zdetonowanych ładunków jądrowych.
To właśnie te sporadyczne epizody, jak awaria w Czarnobylu, Fukushimie czy zapośredniczone kulturowo wspomnienie losu Hiroshimy i Nagasaki, budzą uśpiony lęk, który łatwo przeradza się w panikę. Nawet te najbardziej dramatyczne zdarzenia są jednak zwykle źródłem dawek znikomych, ginących w naturalnym, codziennym tle promieniowania.
Owa radiofobia jest pochodną badań przeprowadzonych przed niemal wiekiem przez zoologa amerykańskiego Hermanna J. Mullera. W 1928 r. naświetlał on muszki owocowe potężnymi strumieniami promieniowania, po czym wysnuł wniosek – dokonując karkołomnej ekstrapolacji „w dół” – że każda dawka, nawet najmniejsza, negatywnie wpływa na organizm żywy. Innymi słowy, zaproponował hipotezę liniowej, bezprogowej zależności między pochłoniętą dawką a jej niepożądanymi skutkami – z nowotworem na czele.
Publikacja Mullera ukazała się w magazynie „Science”, on sam został wyróżniony Nagrodą Nobla – mimo że jakość publikacji była (z dzisiejszej perspektywy) mierna, a hipoteza nigdy nie została potwierdzona. Późniejsze badania epidemiologiczne i laboratoryjne sugerują, że prawdziwa jest hipoteza przeciwna: małe dawki promieniowania jonizującego nie tylko organizmowi nie szkodzą, ale działają pozytywnie, wzmacniająco.
Gość pulsara poświęcił tego rodzaju analizom dwadzieścia lat pracy naukowej. Opowiada o nich w pierwszej z serii rozmów poświęconych naszym niełatwym relacjom z tym, co w kosmosie całkowicie naturalne.
Cieszymy się, że słuchacie naszych podkastów. Powstają one także dzięki wsparciu naszych cyfrowych prenumeratorów. Aby do nich dołączyć – i skorzystać w pełni z oferty pulsara, „Scientific American” oraz „Wiedzy i Życia” – zajrzyjcie tutaj.
WSZYSTKIE SYGNAŁY PULSARA ZNAJDZIECIE TUTAJ