Biologie fantastyczne: „Love Lies Bleeding” – estrogeny na sterydach
Akcja „Love Lies Bleeding” jest osadzona w latach 80. – złotej dekadzie anabolików. Środki te pojawiły się na rynku już 30 lat wcześniej, ale dopiero narastająca fascynacja kulturystyką (wiadomo: Arnold Schwarzenegger i Sergio Oliva, a później Ronnie Coleman czy Markus Rühl) wyprowadziła sterydy z gabinetów lekarskich i profesjonalnych zawodów kulturystycznych typu Mr. Olympia do małomiasteczkowych siłowni (i na konkursy organizowane w szkolnych salach gimnastycznych czy remizach).
Wielkie wejście i wielki chaos
Główne bohaterki filmu poznają się właśnie w takim przybytku, zapewne jedynym w ich pipidówie. Lou nim zarządza, a Jackie pojawia się z myślą o przygotowaniu do zawodów kulturystycznych. Słysząc o wysokich ambicjach młodej body builderki, zauroczona nią Lou proponuje podzielenie się specyfikiem, który trzyma pod ladą. Uważne oko dojrzy, że na fiolce widnieje jego nazwa. To Metandienon, czyli dehydrometylotestosteron, w Polsce bardziej znany pod nazwą metandrostenolon, czasem również jako dianabol lub D-Bol. Swego czasu był to jeden z najpopularniejszych anabolików – zarówno wśród tych branych legalnie (o czym za chwilę), jak i wśród tych stosowanych na własną rękę, na zapleczu siłowni.
Przyjmowany przez filmową Jackie Metandienon został zsyntetyzowany w latach 50. przez szwajcarską firmę farmaceutyczną Ciba-Geigy, która cztery dekady później dokonała fuzji z Sandoz i obecnie jest częścią korporacji Novartis. Początkowo środek ten był stosowany jedynie u ofiar poparzeń oraz u osób starszych. Rozległe oparzenia wyzwalają intensywny katabolizm białek mięśniowych, co może prowadzić do osłabienia i opóźnionego gojenia. Podawanie anabolików pozwala ograniczyć te procesy i zmniejszyć stopień wyniszczenia. Jeśli zaś chodzi o osoby w zaawansowanym wieku, to może u nich dochodzić do tzw. kacheksji starczej, objawiającej się m.in. zanikami mięśniowymi. Sterydy miały przywrócić tej grupie pacjentów przynajmniej część sprawności układu ruchu.
Ponieważ środki te okazały się bardzo skuteczne, wkrótce rozszerzono listę wskazań i zastosowań. Testosteron i pokrewne mu związki usprawniają procesy rozbudowy różnych tkanek, nie tylko mięśni, dlatego metandienon zaczął być również stosowany w leczeniu pomenopauzalnej osteoporozy czy karłowatości przysadkowej. Równolegle – poza oficjalnymi wskazaniami – był hojnie wlewany w mięśnie kulturystów, a także zawodników innych dyscyplin, np. futbolu amerykańskiego.
Proceder ten zachodził na tak dużą skalę, że pod koniec lat 60. amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zaczęła naciskać na Ciba-Geigy, by ta przedstawiła dokumentację legalnych, czyli tych zgodnych ze wskazaniem na ulotce aplikacji leku. Czyli, by wykazała, na co w zasadzie przepisywana jest zdecydowana większość partii produkowanego przez nią metandienonu. Z oczywistych względów przedstawienie takiej dokumentacji było niemożliwe lub przynajmniej dla FDA niesatysfakcjonujące.
Wkrótce w anabolikach zapanował chaos. FDA wywierało presję i kontrolowało, organizatorzy zawodów zabraniali, ale nie sprawdzali, zawodnicy nie przyznawali się, ale przyjmowali. W roku, w którym rozgrywa się akcja „Love Lies Bleeding” (1989), oryginalny metandienon produkowany przez Ciba-Geigy był już wycofany z użycia, a jego produkcja została trwale wstrzymana w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie patent, który wcześniej upoważniał firmę do wytwarzania i dystrybucji leku na terenie USA, wygasł, więc inne podmioty wykorzystały „uwolniony” przepis.
Rynek zalały produkty pochodzące od innych wytwórców, z innych krajów, a także te o nieco odmiennym składzie. Mimo to dopiero rok po zawodach kulturystycznych, w których wzięła udział Jackie, w USA wszedł w życie zakaz pozamedycznego stosowania anabolików (na mocy Anabolic Steroids Control Act z 1990 r.).
Małe grupy i wielka niewiadoma
Czy polscy kulturyści również sięgają po sterydy anaboliczne? Oczywiście, ale skalę tego zjawiska trudno oszacować. Na przykład, uczeni z Uniwersytetu SWPS przeprowadzili w tym roku badania dotyczące zachowań ryzykownych w sporcie. Wśród badanych przez nich osób ćwiczących na siłowni ok. 25 proc. przyjmowało anaboliki. Nie sposób jednak rzetelnie ocenić, czy ta wartość jest reprezentatywna. Po pierwsze dlatego, że grupa badana była tu dość nieduża (łącznie 300 osób uprawiających ten sport, z czego 74 przyjmujących sterydy). Po drugie, próba nie była tu dobierana w taki sposób, by ocenić powszechność stosowania anabolików. Celem uczonych było ustalenie, jakie cechy behawioralne skłaniają sportowców do niebezpiecznych praktyk. Dlatego w grupie badanej może być znaczna nadreprezentacja osób stosujących anaboliki.
Z analizy przeprowadzonej przez uczonych z Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego i Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, opublikowanej w 2023 r. na łamach „Journal of Clinical Medicine” wynika, że ok. 35 proc. badanych ćwiczących na siłowni korzysta z testosteronu lub ze związków pokrewnych. Tu jednak znowu dane nie są rozstrzygające. Grupa badana była bardzo mała (179 osób), a włączenie w projekt odbywało się na zasadzie dobrowolnego udziału w ankiecie online. Uczestnicy byli werbowani za pośrednictwem mediów społecznościowych powiązanych z siłownią. To oznacza, że uczeni mogli trafić na osoby ponadprzeciętnie zainteresowane osiągami kulturystycznymi, szukające informacji na ten temat, będące w „bańce” body buildingu.
Obecnie w Polsce jest dostępnych kilka legalnych leków zawierających testosteron, a dokładniej – jego syntetyczne pochodne. Wskazanie do ich stosowania to np. hipogonadyzm męski. Oczywiście chorobę musi rozpoznać lekarz, a sam preparat dostępny jest wyłącznie na receptę. Należy założyć, że w dobie receptomatów zdobycie tego leku bez realnego wskazania nie jest niemożliwe. Jednak osoby przyjmujące anaboliki do pozamedycznych celów raczej nie wybierają tej drogi. Znacznie łatwiejsze jest zamawianie preparatów zza granicy lub od podmiotów zajmujących się produkcją szeroko rozumianych suplementów. Aczkolwiek tylko od dobrej lub złej woli producenta zależy, czy nabywca faktycznie otrzyma w przesyłce substancję czynną, czy też w kapsułkach lub ampułkach znajdować się będzie losowy proszek, czy roztwór o niesprawdzonym składzie.
W naszym kraju wytwarza się też nielegalne sterydy. W ubiegłym roku wspólne działania CBŚP, Prokuratury Krajowej i Polskiej Agencji Antydopingowej POLADA doprowadziły do likwidacji nielegalnej fabryki, która działała na terenie województwa łódzkiego. Z szacunków wynika, że zabezpieczony towar miał wartość ok. 3,9 mln zł. Na terenie zakładu wytwarzano zarówno anaboliki przeznaczone do wstrzykiwania domięśniowego, jak i do przyjmowania doustnego, w postaci tabletek.
Wielkie nadzieje i złudna magia
Co sprawia, że anaboliki od tylu już lat przyciągają i mamią kolejnych użytkowników? Ich magnetyzujące, urzekające kulturystów oddziaływanie wynika przede wszystkim z tego, że (zwłaszcza na początku stosowania) środki te zmieniają ciała jak w baśniowej opowieści. Nie chodzi tylko o to, że przyczyniają się do rozrostu masy mięśniowej. Raczej o to, że każdy, nieduży nawet wysiłek, przekłada się na kolosalne efekty. Sterydy anaboliczne są dla wielu jak siedmiomilowe buty, w których wystarczy ruszyć palcem stopy, by przeskoczyć całe kilometry żmudnego treningu. Ten efekt widać wyraźnie również u filmowej Jackie.
Początkowo przypomina ona dziecko należące do innego, bo piękniejszego i większego gatunku hominida. Beztroski uśmiech, zapał do pracy, prosty cel w życiu. Dużo je (głównie białek jaj), łatwo się regeneruje i mocno kocha. Metandienon sprawia jednak, że mięśnie bohaterki przestają być tylko częścią aparatu ruchu, narzędziem w drodze do celu. Teraz to one przejmują nad młodą kobietą władzę, rozrastając się w jej ciele skokowo i z mlaszczącym skrzypieniem, jak obcy. Film bierze momentami kurs na body horror i realizm magiczny, dlatego te efekty są mocno wyolbrzymione, nadrealistyczne.
Jak to zwykle (zawsze?) bywa w tego typu historiach, Jackie zaczyna od małych dawek anabolików. Zamierza je brać tylko okazjonalnie, do czasu ważnych zawodów, z umiarem (niewłaściwe skreślić). Hipnotyzująca moc sterydów pociąga ją jednak za sobą. Efekty, które osiąga, przerażają ją i fascynują, dlatego bierze więcej, mocniej, częściej. A im bardziej codzienność się komplikuje (zbrodnie, zdrady, tajemnice w jej własnym życiu i życiu Lou), tym trudniej skupić się na prawidłowym treningu i regeneracji, dlatego tym bardziej potrzebne stają się anaboliki.
Wkrótce metandienon odciska swoje piętno nie tylko na osiągach sportowych, ale też na psychice bohaterki. Doświadcza ona potęgujących się objawów tzw. szału sterydowego (roid rage). To zjawisko opisywane jako doświadczanie narastającej drażliwości, gniewu i pobudzenia, które skutkują nagłymi eksplozjami agresji. Nie ma wciąż naukowego rozstrzygnięcia – czy szał sterydowy jest prawdziwą jednostką, rzeczywiście wywoływaną przez przyjmowanie anabolików. Zwraca się uwagę na to, że przypadki roid rage mogą być skutkiem równoczesnego przyjmowania innych substancji (np. kokaina, metamfetamina, amfetamina) i wynikać z felernej synergii wszystkich tych związków. Także jednak na to, że osoby stosujące sterydy, mogą mieć pierwotne zaburzenia afektu lub zdrowia psychicznego, które decydują o tym, jak dany człowiek zareaguje na anaboliki.
Z drugiej strony, badań, które w rzetelny sposób oceniłyby wpływ steroidów przyjmowanych na własną rękę na psychikę człowieka, niewiele. Dlatego jest bardzo prawdopodobne, że te efekty przechodzą pod „radarem” nauki. Osoby, które aplikują sobie te substancje, robią to w niekontrolowanych dawkach i nielegalnie, dlatego nie zgłaszają się dobrowolnie do ośrodków naukowych na badania. Z kolei zaprojektowanie zakrojonego na szeroką skalę eksperymentu, który uwzględniłby celowe podawanie dużych dawek testosteronu zdrowym osobom, byłoby nieetyczne. I tak większość danych doświadczalnych pochodzi z testów wykonywanych na zwierzętach. Te zaś nie są zbyt wiarygodne.
Nawet jeśli sam „szał sterydowy” jest konstruktem popnaukowym, który nie doczekał się jeszcze rzetelnych dowodów, to z pewnością można potwierdzić, że przyjmowanie anabolików na własną rękę może się wiązać z zaburzeniami psychicznymi i neurologicznymi. W 2024 r. na łamach „Annals of Medicine” wykazano, że kulturyści przyjmujący sterydy są obarczeni wysokim ryzykiem depresji i stanów lękowych. Podobne rezultaty opublikowano dwa lata wcześniej na łamach „Drug Testing and Analysis”. W tym samym roku w „Scientific Reports” ukazała się analiza, z której wynikało, że stosowanie anabolików jest powiązane z gniewem, zachowaniami ryzykownymi oraz z cechami psychopatycznymi. Charakter pracy nie pozwolił jednak rozstrzygnąć, czy są to efekty przyjmowania tych środków. Nie można wykluczyć, że osoby o takim profilu statystycznie częściej decydują się na nielegalne wspomaganie lub że zmienne te nawzajem się wzmacniają (np. osoba o silnie wyrażonym gniewie chętniej sięga po sterydy, które potem wzmagają u niej te emocje).
Liczne strzały i wielki zjazd
Niezależnie od efektów lub przyczyn psychologicznych, liczne doniesienia naukowe wskazują, że nadużywanie anabolików może mieć efekt neurotoksyczny, czyli może na takiej lub innej drodze uszkadzać neurony. Takie konkluzje zawarto np. w pracy przeglądowej opublikowanej w 2015 r. w „Current Neuropharmacology”, a także w publikacjach, które ukazały się w ostatnich trzech latach w „Depression and Anxiety”, „Cognitive Neuroscience and Neuroimaging” czy „The Journal of Steroid Biochemistry and Molecular Biology”.
Czy filmowa Jackie doświadcza takich właśnie objawów neurotoksyczności, gdy dociera na zawody kulturystyczne? Doznaje tam zaawansowanych halucynacji: zarówno dotyczących swojego otoczenia, jak i percepcji własnego ciała. Nie można więc wykluczyć, że zarazem ostre, jak i kumulatywne przedawkowanie anabolików doprowadziło u niej do przejściowego „zatrucia” mózgu. Ludzkie twarze przypominają upiory, czas i percepcja wykrzywiają się jak w nocnym koszmarze, a sama protagonistka w kluczowym momencie zawodów przechodzi przemianę: tym razem już nie w posągową kulturystkę w siedmiomilowych butach, lecz w oślizgłą poczwarę.
Ten opis, choć zaprawiony body horrorowym i nierzeczywistym klimatem, nie jest wcale tak nierealistyczny, jak mogłoby się wydawać. Na przykład, w 2020 r. na łamach „Medicine” opisano przypadek 33-letniego mężczyzny, który na własną rękę przyjmował anaboliki i doznał sterydowego delirium. Rozpoznano u niego psychozę i naprzemienne objawy depresji oraz manii, a także przejawy patologicznej agresji i zachowań destrukcyjnych.
Tylko że w „Love Lies Bleeding” Jackie i Lou zmagają się nie tylko z objawami przedawkowania anabolików. Jackie jest bliska eksplozji zawsze wtedy, gdy w nią samą lub w jej partnerkę trafiają kolejne, brutalne ciosy z patologicznie zmaskulinizowanego, pełnego przemocy i agresji świata. Siostra Lou jest katowana przez męża, ojciec trzyma w garści lokalny światek przestępców i skorumpowanych strażników „prawa”. Każdy wyznacza sprawiedliwość po swojemu, a u dołu tej piramidy beznadziei są właśnie Jackie i Lou. Pierwszą poznajemy, gdy walczy z ekskrementami zapychającymi toaletę w siłowni, w której pracuje. Drugą – gdy kopuluje na tylnym siedzeniu auta z damskim bokserem, by dostać od niego pracę. Obie pozostaną w tych stanach niemal do końca filmu. Jedna przez całą fabułę będzie walczyć z wybijającym szambem, druga będzie się zmagać z bezmyślną agresją patriarchalnego świata.
Dodatkowy wymiar interpretacyjny kryje się w samym tytule filmu. Love-lies-bleeding to potoczna angielska nazwa szarłatu – rośliny, której kwiaty mają przypominać krople krwi (tej w filmie nie brakuje). Gatunek ten pochodzi z Ameryki Południowej i był powszechnie spożywany przez Azteków, którzy mieli przypisywać mu zdolność dodawania sił każdemu, kto ją spożyje. Miał być też konsumowany w czasie rytuałów religijnych – razem z miodem i krwią. Krwawa ceremonia świetnie wpisuje się w symbolikę kobiecości, ale też przemocy. Ponadto, pochodzenie angielskiej nazwy ma wynikać ze znaczenia przypisywanego kwiatom szarłatu. Jest on kojarzony z beznadziejnymi miłością lub sytuacją życiową. Jednej i drugiej w filmie pod dostatkiem.
Wyzwolenie z tej beznadziei Jackie i Lou osiągną dopiero wtedy, gdy zrozumieją, że, skoro dla plugawego świata nie ma już ratunku, toteż i nie ma go co żałować i okazywać litości. Zamiast czekać, aż zmienią się reguły gry, zaczną rozgrywać partię po swojemu. Kluczem do zrozumienia nierealistycznego zakończenia filmu (po finalnym starciu obie bohaterki rosną do gigantycznych rozmiarów, tak, że ich głowy przebijają chmury) jest jedna z pierwszych scen, w czasie której Lou masturbuje się obojętnie przed włączonym telewizorem. Nadają właśnie „Podróże Guliwera”, film animowany z 1939 r. Na ekranie widać, jak gigantyczny mężczyzna ściąga z siebie miniaturowych ludzi. Ich gorączkowe reakcje wydają się nieistotne, niewarte zachodu. W takie same Guliwerki zamieniają się pod koniec filmu Jackie i Lou. Z powodu wspólnych przejść zaczynają być dosłownie „ponad to wszystko”. Miniaturowych mężczyzn i ich pełen niskich pobudek świat pozostawiają za sobą. Czy plugastwa Liliputów już nigdy ich nie dogonią? Zapewne dogonią, ale w końcu estrogen to też anabolik.