Farma fotowoltaiczna w Dunhuang w Chinach. Farma fotowoltaiczna w Dunhuang w Chinach. Shutterstock
Struktura

Chiny szkodzą atmosferze, ale trochę mniej

Za fale gorąca przyjdzie kiedyś im zapłacić?
Środowisko

Za fale gorąca przyjdzie kiedyś im zapłacić?

28 bilionów dolarów – na taką kwotę wyceniają badacze straty wynikające z długotrwałych upałów sprowokowanych przez emisje gazów cieplarnianych w latach 1991–2020. Wskazują też winnych.

Za bardzo dobrą wieść należy uznać ustalenia naukowców z międzynarodowej organizacji badawczej Centre for Research on Energy and Clean Airm o mniejszej emisji CO2 z Państwa Środka. Tylko czy pozytywna tendencja się utrzyma?

Z udziałem wynoszącym ok. 30 proc. Chiny są największym na świecie emitentem gazów cieplarnianych. To, co się dzieje w tym kraju, ma zatem dla ziemskiego klimatu znaczenie kluczowe – jego przyszłość rozstrzyga się w dużym stopniu w tamtejszych elektrowniach, stalowniach i cementowniach. Z tego punktu widzenia za bardzo dobrą wieść należy uznać ustalenia naukowców z międzynarodowej organizacji badawczej Centre for Research on Energy and Clean Airm (CREA), której centrala znajduje się w Helsinkach. Twierdzą oni, że począwszy od marca 2024 r. przez kolejnych 12 miesięcy, mimo wzrostu popytu na prąd, emisje CO2 z chińskich źródeł systematycznie zmalały. Nieznacznie, bo ok. 1 proc. – informuje raport CREA opublikowany na stronie innej organizacji badawczej Carbon Brief. Na tendencję spadkową wskazują jednak także dane z pierwszego kwartału tego roku. W porównaniu analogicznym okresem w 2024 r. emisje zjechały o 1,6 proc.

To przede wszystkim, ale nie tylko, zasługa nowych inwestycji w energetykę wiatrową, słoneczną i nuklearną. Dzięki nim można było ograniczyć produkcję prądu w elektrowniach węglowych” – czytamy w raporcie. Jego główny autor Lauri Myllyvirta zwraca uwagę, że również podczas pandemii COVID-19 przykręcone zostały w Chinach – i to mocno – źródła emisji związków węgla. Tyle że wówczas, czyli w latach 2021 i 2022, była to konsekwencja zastoju ekonomicznego i spadku zapotrzebowania na energię elektryczną.

Tym razem jest inaczej, choć – jak przyznają badacze – nie ma pewności, czy ten korzystny dla klimatu Ziemi trend się utrzyma. Wystarczy nieco większy wzrost popytu na prąd, którego nie zdołają zaspokoić czyste źródła energii, i emisje znów mogą podskoczyć. Powodem może być choćby bardzo gorące lato, a więc masowe włączanie energożernych klimatyzatorów albo susza, która ograniczy pracę elektrowni wodnych. „Niemniej od roku mamy do czynienia z nową sytuacją. To pozytywna, oczekiwana przez świat, zmiana” – komentuje Myllyvirta.

Jakiś czas temu Chiny zadeklarowały, że od 2030 r zaczną redukować emisje CO2. Jeśli podtrzymają obecny kierunek zmian, może się okazać, że zrealizują swoją obietnicę przed czasem. Będzie to również zasługa szybko rosnącej popularności samochodów elektrycznych – w zeszłym roku sprzedano ich w Chinach prawie 11 mln (na całym świecie sprzedaż wyniosła 17 mln).

Jak jednak podkreśla Myllyvirta, kluczowe dla podtrzymania, a przede wszystkim wzmocnienia obecnej tendencji, będą dalsze olbrzymie inwestycje w czystą energetykę. Biorąc pod uwagę, że Chiny emitują rocznie ok. 12 mld ton CO2, schodzenie z tak wysokiego poziomu w tempie 1 proc. na rok oznaczałoby, że kraj ten zredukuje swoje emisje do zera dopiero za sto lat. „To, co widzimy teraz, jest dobre na początek, ale najważniejsze będzie to, co zdarzy się w Chinach w następnej dekadzie” – podkreśla ekspert.


Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną