Reklama
Guédelon. Według planów z XIII w. francuscy badacze zbudowali coś, co mogłoby tu stanąć. Guédelon. Według planów z XIII w. francuscy badacze zbudowali coś, co mogłoby tu stanąć. Shutterstock
Struktura

Zamki z blasku. Krótki przewodnik po najnowszych średniowiecznych budowlach.

Zakażenie drogą ustną. Jak plotki ze szlaków pocztowych umościły się w internecie
Człowiek

Zakażenie drogą ustną. Jak plotki ze szlaków pocztowych umościły się w internecie

Rozprzestrzenianie się nieprawdziwych informacji jak chorób zakaźnych nie jest wyłącznie chwytliwą metaforą. Negatywne skutki też są podobne. I kiedyś, i współcześnie. [Artykuł także do słuchania]

W najlepszym wydaniu są to ciekawe naukowe eksperymenty. W najgorszym (i najczęstszym) – popisy próżności i/lub wyrachowania. [Artykuł także do słuchania]

Plac budowy w Guédelon. Gryzący zapach świeżo gaszonego wapna miesza się z wonią świeżej dębiny składowanej w ciesielni oraz dymu z opalanej węglem drzewnym kuźni. Zewsząd dobiega gwar robotników, stukot młotków i chrzęst dłut. Nagle te dźwięki milkną, bo wszyscy zbierają się pod Tour de la Chapelle, by patrzeć, jak w górę sunie zwornik – ostatni kamień, który zwiąże krzyżowo-żebrowe sklepienie wieży. Słychać tylko kroki czeladników chodzących w kołowrotku i instrukcje mistrzów stojących na szczycie wieży. Ludzie wstrzymują oddech, gdy zwornik zawisa tuż nad sklepieniem, a kamieniarzom udaje się go osadzić. Co prawda drewniane stelaże jęczą, ale wytrzymują. Na twarzach zebranych pojawia się ulga.

Nie jest to scena z XIII w., tylko sprzed siedmiu lat, z zamku, który od 1998 r. wznoszony jest przez kilkudziesięciu rzemieślników i badaczy metodami sprzed 800 lat. Celem jest rekonstrukcja starych technik, sprawdzenie, ile wapna potrzeba do zbudowania muru, jak długo trwa kładzenie sklepienia, jak zachowuje się świeżo ścięty dąb. To największy w Europie eksperyment archeologiczny.

Czytaj też (Polityka): Zabytki z popkultury, które warto zobaczyć. Nieco kiczowate, ale głęboko ludzkie

Prawda w lnianych oknach

Jego inicjatorem jest Michel Guyot, który wraz z bratem kupili opuszczony zamek Saint-Fargeau w 1979 r. i rozpoczęli jego renowację. W trakcie prac natrafiono na fragmenty dawnych murów z XV w. Ponieważ nie dało się ich w pełni przywrócić bez zniekształcania lub niszczenia późniejszych warstw historycznych, narodził się pomysł, że najlepiej będzie zbudować zamek całkiem od nowa. Archeolog Nicolas Faucherre i badacz zamków Christian Corvisier zaproponowali, by wykorzystać plan warowni z czasów Filipa II (1165–1223): cztery narożne baszty (dwie większe i dwie mniejsze), dwuwieżowa brama główna, budynek mieszkalny, fosa, most zwodzony, zabudowania gospodarcze i młyn. Na lokalizację wybrano starą żwirownię w środku lasu Guédelon, gdzie był dostęp do kamienia, gliny, wody i dębiny. Każdy etap prac poprzedzały kwerendy w źródłach i konsultacje ze specjalistami.

Gdy archeolodzy odkryli w 2008 r. w Thervay (w departamencie Jury) pozostałości młyna wodnego z XII w., cieśle z Guédelon zbudowali jego model. Później przez lata go udoskonalano, aż powstała zadowalająca naukowców konstrukcja. Podobnie było z piecem do wypalania wapna, w którym badacze odtworzyli 72-godzinny proces i uzyskali ponad 10 ton wapna gaszonego, niezbędnego do średniowiecznej zaprawy. Okna nie mogły powstać ze szkła, ponieważ dla niezbyt zamożnego właściciela ziemskiego byłoby ono zbytnim luksusem. Na podstawie zapisków z budowy pałacu papieskiego w Awinionie uznano, że alternatywą będą lniane przesłony usztywniane woskiem. Wykonano więc malowane panele z tkaniny, a rzemieślnicy tygodniami dyskutowali, jak je zaimpregnować oraz czy zamocować je w ramach z drewna kutymi ćwiekami, czy też przyszyć rogową igłą. Dzięki dziesiątkom eksperymentów wiadomo, w jakim piecu wypalano najlepsze dachówki, jak budować cztery rodzaje średniowiecznych sklepień, jaka była nośność murów w XIII w.

Marksburg nad Renem. Rekonstrukcja ku chwale wilhelmińskiej Rzeszy.ShutterstockMarksburg nad Renem. Rekonstrukcja ku chwale wilhelmińskiej Rzeszy.

Budowniczowie pracują dużo dłużej niż średniowieczni mistrzowie, nie mają bowiem ich wprawy i na każdym etapie muszą w drodze prób i błędów odkrywać dawne techniki. Nawet jeśli ich rozwiązania nie zawsze w pełni odpowiadały tym sprzed wieków, powstają przy użyciu wzorowanych na autentycznych narzędzi i surowców. Kamień pozyskuje się klinami i piórami. Wykorzystuje się tylko giętką i świeżą dębinę. Elementy żelazne wykuwa się na kowadle, a ładunki wożą konie pociągowe. Nic dziwnego, że gdy po pożarze w 2019 r. ruszyła odbudowa więźby w katedrze Notre Dame w Paryżu, o pomoc zwrócono się do cieśli z Guédelon. Oni zyskali wiedzę, której nie przekazują żadne podręczniki.

Nic nie wskazuje na to, żeby ten projekt miał być w najbliższym czasie ukończony. Wieże, Wielka Sala i młyn wodny już stoją, ale prace nad górnym poziomem bramy głównej i w Tour de la Chapelle trwają. Odpowiedzialny za codzienne kierowanie budową mistrz murarski Florian Renucci i archeolożka Anne Baud zapowiadają budowę kościoła w planowanej wiosce u stóp zamku, w której mają być też domy rzemieślników, ogrody, pastwiska i karczma. Dźwiękoznawczyni Mylène Pardoën nagrywa odgłosy młynów, kuźni, skrzypienie rusztowań i gwar pracy, tworząc rekonstrukcję dźwiękową placu budowy z XIII w. Według niej zrozumienie średniowiecznej architektury wymaga nie tylko pomiarów i planów, lecz także uchwycenia całej atmosfery miejsca.

I chyba jest to przekonujące, bo Guédelon, który wystartował jako prywatna inicjatywa wsparta dotacjami lokalnych władz i funduszy unijnych, dziś utrzymuje się sam: z biletów wstępu, restauracji i sklepu z pamiątkami. Zamek ma zaspokajać ciekawość badawczą, ale jest też najbardziej wyrafinowaną formą fascynacji tą średniowieczną budowlą. Chęć posiadania tego typu budowli na własność od 150 lat napędza prywatne rekonstrukcje i spory o autentyczność ruin.

Czytaj też (Polityka): Zamki w szranki! Kraków kontra Warszawa: oceniamy, kto ma lepszy Zamek Królewski

Polityka w strzelistych wieżach

Zimne, pełne przeciągów i pozbawione wygód zamki nie były najlepszymi miejscami do życia, dlatego z końcem średniowiecza zaczęto je opuszczać i przebudowywać, zmieniając w bardziej komfortowe rezydencje. W XIX w., gdy wraz z rodzącymi się narodami i nacjonalizmami szukano korzeni państw, większość utożsamiała je z tymi imponującymi ruinami. W wyobraźni Europejczyków to w nich bowiem mieszkali przodkowie i budowniczowie państw, dlatego średniowieczne warownie urosły do rangi manifestu ciągłości, dumy, siły i niezależności. Z tego splotu tęsknoty i ideologii wywodzi się historycyzm, który opanował sztukę i przyczynił się też do narodzin konserwacji.

We Francji jej ojcem był architekt Eugène Viollet-le-Duc, który ogłosił, że celem konserwacji jest nie tylko ochrona ruin, lecz także „przywrócenie im pełni”, jaką miały w najlepszych czasach. W jego ujęciu rekonstrukcja była aktem poznania, co oznaczało, że aby zrozumieć średniowieczną architekturę, trzeba ją odbudować. Kierował spektakularnymi pracami w Carcassonne, przy katedrze Notre Dame w Paryżu, w rozlicznych zamkach. Nie wahał się uzupełniać braków własną wyobraźnią, wierząc, że odtwarza „prawdę epoki”, a nie przypadkowy stan ruin. Jego podejście przez dziesięciolecia stanowiło wzór konserwacji w Europie. Dziś jest uważane za archaiczne – pociąga za sobą pytania, gdzie w rekonstrukcji jest granica między konserwacją a kreacją.

Podobne idee przeniknęły do Niemiec, gdzie architekt i badacz zamków Bodo Ebhardt kierował rekonstrukcjami zamku Hohkönigsburg w Alzacji czy Marksburg nad Renem. Jego prace, finansowane przez cesarza Wilhelma II, miały nie tylko przywrócić dawne formy, lecz także stać się świadectwem niemieckiej potęgi. Było to połączenie idei Viollet-le-Duca z ambicją polityczną, bo każdy odrestaurowywany zamek miał dowodzić ciągłości Rzeszy i być nośnikiem patriotycznej edukacji. Siedziba pruskiej dynastii – zamek Hohenzollern, twierdza z dużymi blankami i wieżami, miała przypominać o potędze rodu.

Penrhyn Castle. Ech, ci Walijczycy, gotyccy romantycy...ShutterstockPenrhyn Castle. Ech, ci Walijczycy, gotyccy romantycy...

Manifestem polskiej tożsamości w zaborowym kontekście był zamek w Kórniku, który Tytus Działyński po podróżach po Zachodzie przebudował w latach 1839–61 na średniowieczną w formie, ale romantyczną w duchu rodową rezydencję.

Luksus w romantycznych lodżiach

W tym samym czasie fascynację gotykiem przeżywała też wiktoriańska Anglia, jednak w sprawach konserwacji była znacznie bardziej wstrzemięźliwa. Pod wpływem krytyka sztuki Johna Ruskina, który twierdził, że „każda rekonstrukcja jest kłamstwem”, narodziła się filozofia konserwacji przez zachowanie – ruiny miały pozostać świadkami upływu czasu. Dlatego zamiast odtwarzać, „jak było”, należało je zabezpieczyć i pozwolić, by ich patyna przemawiała sama. Jednocześnie od lat 30. XIX w. rozkwitała moda na Gothic Revival, czyli neogotyk. Stawał się on niemal narodowym stylem w Anglii – „uśredniowieczniono” nowy pałac westminsterski i wiele innych rezydencji, a arystokraci chętnie budowali romantyczne „zamki”, jak walijski Penrhyn Castle. Dla Ruskina takie udawanie historii było kłamstwem, ale publiczność kochała tę teatralną średniowieczność, widząc w niej symbol utraconej wspólnoty i moralnego ładu.

Podczas gdy Brytyjczycy spierali się, czy wolno „udawać historię”, za Alpami nikt nie miał takich skrupułów. W Bawarii romantyczne marzenie o średniowieczu przybrało kształt Neuschwanstein. Wznoszony od 1869 r. na surowym korzeniu z woli króla Ludwika II Bawarskiego zamek miał być scenografią dla królewskich snów, monumentalnym teatrem zainspirowanym operami Wagnera i legendami arturiańskimi. Architekci połączyli średniowieczne formy z nowoczesnymi żelbetowymi konstrukcjami i ukrytą infrastrukturą: centralnym ogrzewaniem, bieżącą wodą i windą kuchenną. Wieże i sale, w których nigdy nie gościł żaden rycerz, stały się uosobieniem wyobrażonego średniowiecza, a baśniowa sylweta stanowi dziś wzorzec dla kultury masowej– od bajek Disneya po gry komputerowe. Ironią losu jest, że Ludwik II mieszkał w zamku tylko kilka dni, bo tuż po przeprowadzce w 1886 r. utonął w jeziorze Starnberg.

Neuschwanstein, najdroższa zabawka Ludwika Bawarskiego.East NewsNeuschwanstein, najdroższa zabawka Ludwika Bawarskiego.

Naśladowanie wyobrażonego średniowiecza to nie tylko kaprys króla romantyka. Kilkadziesiąt lat później na Górnym Śląsku podobny język architektoniczny wykorzystali magnaci przemysłowi – już bez narodowych odniesień, za to z mocnym akcentem na bogactwo i prestiż. Po pożarze w 1896 r. swojej barokowej rezydencji w Mosznej Hubert von Tiele-Winckler rozbudował ją w neogotycko-neorenesansowym duchu. Powstał zamek pełen wież, strzelistych dachów, galeryjek i lodżii, czysta manifestacja statusu rodu – bardziej bajkowy symbol epoki industrialnej niż średniowieczna twierdza.

Czytaj też (Polityka): Sekrety średniowiecznych zamków

Przygoda w fatalnym kostiumie

Współczesna konserwacja zdecydowanie postawiła na wersję Ruskina i ruiny uważa niemal za „nietykalne”. Romantyczne wizje średniowiecza, powstałe w XIX w. jako fantazja królów, architektów i konserwatorów, nadal jednak funkcjonują w kulturze masowej. W tym roku na listę UNESCO wpisano Neuschwanstein, co oznacza, że wyobrażenie o przeszłości stało się częścią dziedzictwa, którą otacza się większą opieką niż niejedną autentyczną średniowieczną twierdzę. Wszystko dlatego, że XIX-wieczne marzenie o średniowieczu przetrwało, ma się dobrze i świetnie się sprzedaje. Dziś można się poczuć księżniczką lub rycerzem w pakiecie z nowoczesną łazienką. W wielu twierdzach Europy działają hotele, gdzie można zjeść kolację w wielkiej sali, zasnąć pod baldachimem i wejść po krętych schodach na wieżę. Dla wielu to sposób, by dotknąć historii.

Również w Polsce. Najsłynniejszy przykład to Bobolice w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie rodzina prywatnych właścicieli odbudowała XIV-wieczną ruinę, tworząc zamek „lepszy niż oryginał”. Historycy sztuki zarzucali projektowi disneylandowość i fałszowanie przeszłości, ale wielu się podoba, bo daje im to, czego szukają, czyli malowniczą scenerię, odrobinę „średniowiecznej” przygody i wygodę współczesnego kurortu w jednym.

Podobne kontrowersje towarzyszyły odbudowie zamku królewskiego w Tykocinie, który powstał praktycznie od zera, nawet bez planów XVI-wiecznego pierwowzoru. Krytycy mówili o „budowaniu na niczym i podszywaniu się pod historię”, a rezultat porównywali do „parku rozrywki w kostiumie zabytku”. Twierdzili, że stylizacja wzniesiona z nowoczesnych żelbetowych konstrukcji była od początku zaprojektowana z myślą o restauracji, muzeum i hotelu. Spór o to, czy jest to zabytek, czy raczej turystyczna atrakcja, trwa do dziś.

Potrzeba posiadania „zamku na własność” w najbardziej groteskowym wydaniu ma zaś dwie odsłony. W Łapalicach na Kaszubach przybrała postać gigantycznej samowoli budowlanej z wieżami i krużgankami. Rozpoczęta w latach 80. XX w. budowa przez dekady toczyła się w rytmie konfliktów z urzędami i sądami. I choć niedokończony potworek stał się memem polskiego internetu, przyciąga rzesze turystów spragnionych osobliwości, a w 2015 r. jego kupnem zainteresowała się grupa fanów Harry’ego Pottera.

Bobolice. „Lepsze niż oryginał”, bo Polak potrafi…ShutterstockBobolice. „Lepsze niż oryginał”, bo Polak potrafi…

W ostatnich latach najgłośniej było o Stobnicy w Wielkopolsce. Na sztucznej wyspie, w samym sercu obszaru Natura 2000, powstaje monumentalna imitacja zamku. Sprawa przerodziła się w jeden z największych konfliktów prawno-środowiskowych dekady: prokuratura badała legalność inwestycji, ekolodzy alarmowali o zagrożeniu dla przyrody, a społeczne emocje wzbudzała skala przedsięwzięcia – prywatna megarezydencja wznoszona w chronionym ekosystemie.

Hotele w twierdzach, polskie „potworki” czy Guédelon to swoista zamkofilia (bardziej uczenie, z grecka, rzeklibyśmy może „kastrofilia”?), która może mieć różne natężenia. Najczęściej objawia się chęcią przeżycia jednorazowej przygody, ale bez rezygnacji z Wi-Fi i ogrzewania. Czasami to obsesja bycia panem na własnym zamku. Tylko mała grupa fascynatów chce poczuć średniowiecze na własnej skórze. Budowniczowie Guédelonu udowadniają, że najbardziej romantyczna zamkofilia jest nie tylko kaprysem, ale też źródłem rzetelnej wiedzy o średniowieczu.

Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną