Szymon Malinowski Szymon Malinowski Anna Amarowicz / Polityka
Technologia

Podkast 82. Szymon Malinowski: Geoinżynieria? Na razie uprawiamy geośmieciarstwo

Zabawa w Boga, czyli komu może pomóc geoinżynieria
Środowisko

Zabawa w Boga, czyli komu może pomóc geoinżynieria

A jeśli nieznośny do życia klimat to tylko kwestia czasu? Zaczyna się międzynarodowy wyścig po techno-zbawienie.

Przebudzenie potwora, czyli minusy i plusy geoinżynierii
Środowisko

Przebudzenie potwora, czyli minusy i plusy geoinżynierii

Im cieplejsza Ziemia, tym popularniejsza idea szybkiego schładzania planety, którą niedawno naukowcy uważali za szaleństwo.

Czy próbując schłodzić planetę, mamy prawo ręcznie redukować ilość promieniowania słonecznego dochodzącego do jej powierzchni? Jakie argumenty naukowe i etyczne przemawiają za, a jakie przeciw? Czy geoinżynieria musi być synonimem „zabawy w boga” czy „budzenia potwora”? Odpowiada prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery, dyrektor Instytutu Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego, szef Komitetu ds. Kryzysu Klimatycznego przy Prezydium PAN.

Informacje o konieczności redukcji emisji gazów cieplarnianych mogą przypominać mantrę. Tak bardzo są podobne w przekazie, tak częste. Nic więc dziwnego, że ku powierzchni świadomości publicznej zaczyna się przebijać słowo na g – termin geoinżynieria.

Kryje się za nim cały zestaw ludzkich interwencji, zabiegów technicznych, których celem jest zatrzymanie lub odwrócenie antropogenicznych zmian klimatycznych – skierowanie wektora w stronę stanu sprzed epoki przemysłowej.

Do regulacji temperatury planety służą dwa zawory, mówi Malinowski. Jeden do zarządzania promieniowaniem słonecznym, czyli regulowania tej jego części, która odbije się od atmosfery, oceanów oraz lądów – i uleci w kosmos. Drugi – do zarządzania efektem cieplarnianym, czyli emisją gazów takich jak dwutlenek węgla. Geoinżynieria, mówi nasz gość, to próba bardziej świadomego dłubania przy tych właśnie zaworach. – Ale na razie uprawiamy geośmieciarstwo. Działamy przy tych zaworach nieumiejętnie, bez namysłu, należytej świadomości.

Jednocześnie spieramy się o geoinżynierię. I bardzo słusznie, że wciąż się spieramy, a nie po nią sięgamy. Bo wielkoskalowe manipulacje pierwszym zaworem, choćby przez rozpylanie aerozoli w wysokich warstwach atmosfery, praktykę tanią i łatwą w realizacji – doprowadziłyby do regionalnego ochłodzenia, ale prawdopodobnie zaburzyłyby planetarny cykl hydrologiczny. System klimatyczny mógłby wpaść w strefę chaosu, poza jakąkolwiek kontrolą. Poza tym kondycja jednego państwa poprawiałaby się kosztem kondycji innych – najpewniej tych uboższych, których gospodarki są ściśle uzależnione od rytmu monsunów. Taka deregulacja miałaby katastrofalne skutki społeczne i geopolityczne (masy migrantów).

Przeciw geoinżynierii solarnej przemawiają też inne argumenty etyczne. Choćby ten podkreślający jej demotywujący, demoralizujący charakter. Jedynym słusznym imperatywem jest – tu wraca mantra – konieczność ograniczenia emisji gazów cieplarnianych.

Jednakże być może kiedyś, jakoś, mimo wysiłków, znajdziemy się w sytuacji kryzysu totalnego, z którego nie ma wyjścia innego niż przykręcenie pierwszego zaworu. Albo, mimo najszczerszych chęci, nie zdołamy zredukować tempa ocieplania się klimatu w stopniu zadowalającym – i będziemy zmuszeniu do kupienia choćby odrobiny czasu. Być może należy zawczasu poznać granice możliwości metod geoinżynieryjnych? Wypracować możliwie bezpieczne i efektywne metody zarządzania kryzysowego? Ustalić ich kolejność? Zredukować niewiedzę w tej dziedzinie?

Na te właśnie pytania odpowiada Szymon Malinowski.

Cieszymy się, że słuchacie naszych podkastów. Powstają one także dzięki wsparciu naszych cyfrowych prenumeratorów. Aby do nich dołączyć – i skorzystać w pełni z oferty pulsara, „Scientific American” oraz „Wiedzy i Życia” – zajrzyjcie tutaj.

WSZYSTKIE SYGNAŁY PULSARA ZNAJDZIECIE TUTAJ