Shutterstock
Zdrowie

Covid-19: nowa odmiana omikrona może być groźniejsza niż poprzednie

Nowy podwariant koronawirusa błyskawicznie rozprzestrzenia się w Stanach Zjednoczonych. I równie szybko mutuje. To niepokoi naukowców.

Pod nazwą kraken i jego kryptonimem XBB.1.5 kryje się nowy podwariant koronawirusa. A konkretnie kolejna odmiana omikrona, który zdominował zakażenia Covid-19 na początku ubiegłego roku, i z którego wykluły się subpopulacje wirusa bardziej zaraźliwe niż oryginał.

Kraken wyewoluował z odmiany XBB namierzonej w Wlk. Brytanii wczesną jesienią 2022 r. Wtedy nie zaniepokoił wirusologów, ponieważ nie odkryli w nim cech szczególnie niebezpiecznych. Owszem, przełamywał naturalną obronę immunologiczną u osób, które zakażał, ale nie był groźniejszy niż sam omikron ani jego inne pokrewne podwarianty.

A jednak dzięki mutacji F486P mógł łatwiej się rozprzestrzeniać, co powiększało ryzyko, że wcześniej czy później nabędzie zdolności łatwiejszego pokonywania obrony immunologicznej u ludzi. I tak się właśnie stało, co potwierdziła właśnie Światowa Organizacja Zdrowia, informując wczoraj (4 stycznia), że ma on obecnie znaczną przewagę nad konkurencyjnymi szczepami. W ostatnich tygodniach gwałtownie rozprzestrzenił się w północno-wschodnich Stanach Zjednoczonych: jeszcze na początku grudnia odpowiadał za 4 proc. zakażeń, a obecnie – już za ok. 70 proc. (w innych regionach USA osiągnął poziom 40 proc.). Wiadomo także, że przybył – a właściwie powrócił wyposażony w złośliwsze mutacje – także do krajów Europy Zachodniej.

Dr Maria van Kerkhove, która z ramienia WHO sprawuje obecnie pieczę nad kontrolą pandemii, stwierdziła, że XBB.1.5 wzbogacił się ostatnio o 14 nowych mutacji w białkach kolca w porównaniu ze szczepami swoich przodków. To za ich sprawą może teraz zwiększać swoją odporność na przeciwciała, które w momencie zakażenia wytwarza ludzki układ odpornościowy. Oznacza to, że osoby zaszczepione lub te, które przebyły wcześniej infekcję, będą wciąż na nią podatne. Na szczęście prawdopodobnie nie będzie to ciężka choroba, wymagająca leczenia szpitalnego, tylko infekcja przypominająca tradycyjne przeziębienie.

Ale naukowców niepokoi tym razem nie to, jak będziemy przechodzić zakażenie krakenem, lecz niebezpieczeństwo, że jest on początkiem wytworzenia bardziej groźnego, kolejnego wariantu. Bo im więcej występuje zakażeń, tym szybciej wirus ewoluuje – a w co wyewoluuje, to właśnie jest największą dzisiaj zagadką.

Inną sprawą jest niefortunna nazwa nadana subwariantowi omikrona, już skrytykowana przez ekspertów. Słowo kraken nie zostało bowiem zaczerpnięte ze słownika medycznego ani też nie pochodzi od liter greckiego alfabetu (WHO wprowadziło tę zasadę dla kolejnych podstawowych wariantów koronawirusa). Kraken to legendarny potwór przypominający ośmiornicę, który budził lęk wśród żeglarzy – można go odnaleźć w mitologii greckiej i nordyckiej. Miał gigantyczne macki i wielkie złowrogie oczy. Został przypomniany w znanych superprodukcjach filmowych „Piraci z Karaibów” i „Starcie Tytanów”, pojawił się też w trylogii Tolkiena.

Nie uważam za najszczęśliwszy pomysł, aby posługiwać się nazwą, która wzbudza niepotrzebny strach – napisała w mediach społecznościowych prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i zwróciła się do mediów z prośbą o zaniechanie rozpowszechniania tej nazwy. Słusznie, bo jak już wspomnieliśmy wyżej, nowy subwariant XBB.1.5 nie niesie ze sobą ryzyka szczególnie ciężkiego przechorowania covid, a jedynie może stać się początkiem dla wytworzenia kolejnych odmian, jeszcze szybciej rozprzestrzeniających się na świecie.

Wszystkie tropy w poszukiwaniach autora tej nazwy wiodą na razie do Stanów Zjednoczonych – prawdopodobnie stoi za tym pomysłem nie żaden amerykański lekarz ani wirusolog, lecz dziennikarz. – Taki drugi obieg nazewnictwa wirusów jest nie tylko niepotrzebny, ale wprowadza ludzi w błąd, a groźnie brzmiące nazwy są nieadekwatne – powiedziała pulsarowi prof. Szuster-Ciesielska. – Co, jeśli w przyszłości pojawi się rzeczywiście poważne zagrożenie?

Również dyrektor norweskiego FHI (Folkehelseininstituttet) Preben Aavitsland określił kraken „nieoficjalnym, głupim, niepotrzebnym pseudonimem”, który został nadany, by wzbudzać wśród ludzi lęk i – dodajmy – rozbawienie w szeregach antyszczepionkowców. Ci przecież żadnych odmian koronawirusa się nie boją, więc kiedy dostarczamy im argumentów, robiąc z kolejnych naturalnych podwariantów potwory – mają niestety powód, by się z tego śmiać.