Probiotyki wymagają większej kontroli
Stosowanie probiotyków może nieść za sobą pozytywne efekty zdrowotne. Na przykład przyjmowanie ich po antybiotykoterapii pozwala zminimalizować straty w korzystnym mikrobiomie jelitowym. Jednak w ostatnich latach na rynku pojawia się coraz więcej preparatów zawierających mikroorganizmy niewystępujące naturalnie w pożywieniu człowieka. Eksperci z United States Pharmacopeia (USP) uważają, że efekty zdrowotne tych bakterii powinny być kontrolowane bardziej restrykcyjnie, niż działanie np. pałeczek kwasu mlekowego, które występują w produktach fermentowanych, jedzonych przez ludzi od wielu pokoleń.
Specjaliści z USP zwracają też uwagę na to, że regulacje dotyczące produkcji, dystrybucji i kontroli probiotyków różnią się w zależności od kraju. I sugerują zmianę: wytyczne powinny być zunifikowane i wynikać z najnowszego stanu wiedzy naukowej. Tym bardziej że na bezpieczeństwo probiotyków mogą wpływać różne aspekty ich obrotu, np. temperatura przechowywania i transportu. Badacze przygotowali zestaw rekomendacji i opublikowali je na łamach „Regulatory Toxicology and Pharmacology”.
Poruszają w nich także temat wczesnych badań nad szczepami bakteryjnymi będącymi kandydatami do zastosowania w suplementach. Uważają, że etap testów na zwierzętach wydaje się w tym przypadku pozbawiony sensu. Każdy gatunek posiada bowiem unikatowy skład mikrobiomu, dlatego ani efektywność, ani bezpieczeństwo probiotyków nie powinny być sprawdzane na organizmie innym, niż docelowy.
W Polsce probiotyki mogą być sprzedawane nie tylko jako leki, ale też jako suplementy. Te drugie nie podlegają tak ścisłej kontroli, a producent nie ma obowiązku weryfikowania składu i działania produktu w całym okresie przydatności do spożycia. To sprawia, że konsumenci muszą w jego deklaracje wierzyć „na słowo”.