Pulsar - portal popularnonaukowy Pulsar - portal popularnonaukowy Alamy Stock Photo / BE&W
Zdrowie

Czytanie z ust, czyli ilu informacji o stanie zdrowia dostarcza ślina

Korzyści ze śliny
Zdrowie

Korzyści ze śliny

O ślinie myślimy rzadko, chyba że zaczyna nam zasychać w ustach. Tymczasem ten płyn ustrojowy jest nie tylko niesamowicie istotny dla naszego układu pokarmowego, ale też może być bardzo ważnym materiałem do diagnostyki.

Upowszechnienie ślinowych testów przyniosłoby przełom w wykrywaniu wielu chorób.

Nowotwory jamy ustnej nie należą do najczęstszych – w Polsce zapada na nie rocznie nieco ponad 3 tys. osób – ale ze względu na swoje umiejscowienie na wargach, języku czy śliniankach poważnie obniżają jakość życia. Wyczuwalna grudka lub owrzodzenie (nieustępujące w ciągu 3 tygodni) nie zawsze jednak zaniepokoją pacjenta na tyle, że będzie starał się wyjaśnić źródło ich pochodzenia. A przecież wcześnie wykrytą zmianę można radykalnie usunąć i całkowicie chorego wyleczyć. Przydałby się więc szybki test, który dawałby odpowiedź na pytanie, czy w ustach nie rozwija się rak.

Na takie zapotrzebowanie odpowiedzieli w grudniu naukowcy z Tajwanu. Skonstruowali przełomowy ręczny bioczujnik umożliwiający wykrywanie specyficznych dla zmian nowotworowych białek w ślinie. Badanie nie jest skomplikowane, bo wystarczy splunąć na pasek czujnika podobny do testującego poziom glukozy i umieścić go w aparacie przypominającym glukometr. Wynik pojawia się w ciągu kilkunastu minut.

Przyjazna

Ślina ma raczej negatywne konotacje – plucie jest niegrzeczne, ale też niezdrowe. Wirusów przenoszonych przez ten płyn ustrojowy są setki (nie tylko wywołujących przeziębienia, lecz również m.in opryszczkę, świnkę czy mononukleozę). Choć ślina zawiera specjalne białko, tzw. lizozym, które niszczy bakterie, rozkładając ich ścianę komórkową, uważa się ją za płyn niehigieniczny. Dlatego ponad sto lat temu podczas epidemii grypy w Europie i Ameryce Północnej wprowadzono zakaz korzystania z modnych wówczas spluwaczek (tylko policja nowojorska umieściła w aresztach ponad 500 osób, które nie chciały się mu podporządkować w miejscach publicznych). I stąd zalecenie utrzymywania dystansu oraz zakładania masek na usta i nos w trakcie pandemii SARS-CoV-2.

Ślina ma jednak też wiele zalet. Służy do zwilżania pokarmu, by łatwiej go było przełykać, a zawarte w niej enzymy już w ustach zaczynają go trawić. Wpływa na percepcję smaku oraz neutralizuje cukry i kwasy niszczące szkliwo zębów. To, że jej znaczenie w diagnostyce rozmaitych chorób pojawia się dopiero na końcu listy, wynika wyłącznie ze względów historycznych. Nauka dość powoli odkrywa ten potencjał. Tymczasem prof. David Wong z UCLA School of Dentistry w Los Angeles twierdzi, że skoro oczy są zwierciadłem duszy, to plwocina daje odbicie całego ciała.

Nieco innego zdania jest dr hab. Olga Ciepiela, która kieruje Zakładem Medycyny Laboratoryjnej w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym: – To nie święty Graal. Nie wierzę, by mogła kiedykolwiek z badań diagnostycznych wyprzeć krew. Nie dlatego, że na przeszkodzie stoją względy technologiczne, lecz po prostu natura. Ten płyn ustrojowy nie odzwierciedla dokładnie wszystkiego, co się dzieje w organizmie.

Porównanie prof. Wonga wydaje się przesadne, ale to dentysta. A medycy tej specjalności rzeczywiście mogą z badania śliny wyciągnąć najwięcej wniosków przydatnych w ich pracy. Posiewy dają odpowiedź, jakie bakterie obecne w jamie ustnej wywołują choroby przyzębia, skład śliny warunkuje tempo odkładania osadu nazębnego, który sprzyja próchnicy.

Wong należy zresztą do naukowców, którzy przyglądają się ślinie szerzej. Analizują fakturę, lepkość, kolor, zapach i zawartość poszczególnych składników, bo dążą do opracowania testów przydatnych w diagnozowaniu chorób zupełnie z jamą ustną niezwiązanych. W niektórych dziedzinach medycyny już się ich używa. W innych zaś nie jest to z różnych względów możliwe.

Wygodna

Dr hab. Ewelina Dziurkowska z Katedry Chemii Analitycznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego wykorzystuje ślinę do badań stężenia kortyzolu, czyli hormonu wydzielanego przez nadnercza, oraz działania leków psychotropowych. – Przy ocenie tych parametrów sprawdza się doskonale. W obu przypadkach mam do czynienia z grupą chorych na depresję i zaburzenia psychiczne. Trudno byłoby ich nakłonić do codziennego kłucia żył – przyznaje.

Pacjentki hospitalizowane z powodu depresji w jednym z pomorskich szpitali codziennie (nieraz przez 3 miesiące) pluły rano do probówek, które następnie przewożono do laboratorium. Tu poddawano je analizie chromatograficznej (określającej skład chemiczny) i mierzono poziom kortyzolu – okazało się, że przy nawracającej depresji jest on podwyższony. – Udało mi się również wykazać, że w ten wygodny sposób można monitorować skuteczność terapii, bo kiedy chore regularnie przyjmowały leki, poziom kortyzolu spadał – informuje dr Dziurkowska.

Właśnie niesystematyczne przyjmowanie leków lub przerywanie kuracji są głównymi bolączkami w psychiatrii. Dlatego również jej drugi projekt badawczy, dotyczący wykrywania w ślinie leków psychotropowych, może okazać się bardzo użyteczny, gdyż da lekarzom wgląd w przestrzeganie ich terapeutycznych zaleceń. Wynik badania śliny dostarczy im informacji czy chory nie przerwał poza szpitalem leczenia lub nie przyjmuje leków ponad miarę.

Niektóre choroby wymagają bardzo dokładnego odmierzenia dawek, na przykład padaczka u dzieci – wskazuje dr Dziurkowska. – I w tym wypadku trwają już na świecie badania dotyczące ustalenia korelacji między śliną a krwią na zawartość metabolitów leków przeciwpadaczkowych. Byłaby to wielka dla nich ulga, gdyby zamiast kłucia wystarczyło napluć do probówki.

Wydaje się, że dziś najtrudniejszym zadaniem jest, by normy parametrów ustalone od dawna dla surowicy określić również dla śliny. Bo wiadomo, że nie wszystkie są takie same. – I w tym problem. Dla kortyzolu, który oznaczamy w ślinie na tym samym analizatorze i z zastosowaniem tych samych odczynników co z krwi, wystarczy mieć aplikację, która komputerowo przeliczy wartości referencyjne – mówi dr Ciepiela. – Ale dla większości parametrów takich aplikacji jeszcze nie ma.

Dlatego chcąc sprawdzić jednocześnie kilka wskaźników stanu zdrowia pacjenta, wciąż wygodniej pobrać krew i wykonać badania laboratoryjne z jednej próbki, niż posiłkować się śliną. Osoby chore na cukrzycę też mogą więc raz na zawsze zapomnieć o tym, że częste kłucie palca zastąpią kiedykolwiek pluciem.

Ale już pacjenci z bólem w klatce piersiowej, u których na szpitalnych oddziałach ratunkowych sprawdza się poziom głównych markerów zawału serca, nie będą musieli być kłuci. Zarówno troponiny, jak i tzw. białko ostrej fazy przechodzą bowiem na drodze dyfuzji również do śliny. Diagnostyka przewlekłych chorób nerek u dzieci też jest już możliwa na podstawie jej analizy – co udowodnił zespół prof. Anny Zalewskiej z Zakładu Stomatologii Zachowawczej w Białymstoku. I nadaje się ona do monitorowania postępu choroby oraz skuteczności leczenia. Jest to także możliwe u pacjentów dializowanych. Ponieważ wartość mierzonych za pośrednictwem śliny parametrów funkcji nerek spada po dializie, ich oznaczenie pozwalałoby kontrolować wydajność tych zabiegów. – Ale już ze wskaźnikami pracy wątroby powtórzyć się tego nie da – zaznacza dr Olga Ciepiela, mając na myśli aminotransferazy AspAT i AlAT. Komórki jamy ustnej same je produkują, więc takie badanie byłoby niewiarygodne.

Z potencjałem

Najwięksi nawet entuzjaści zwracają uwagę na to, że użyteczność śliny ogranicza mnóstwo innych czynników. Po pierwsze, mogą w niej być resztki pokarmowe i bakterie. – Dlatego przed testem pacjent przez godzinę nie powinien nic jeść, pić ani palić papierosów – wylicza dr Ewelina Dziurkowska. Poza tym zawiera płyn dziąsłowy, złuszczone komórki nabłonkowe czy leukocyty, a wzajemne proporcje jej składników zależą od konkretnej ślinianki, która ją produkuje.

W diagnostyce i badaniach naukowych stosuje się często tzw. saliwetki – waciki, które po włożeniu do ust nasiąkają śliną (w laboratorium zostają odwirowane). Miejsce ich przyłożenia w okolice jednej ślinianki może istotnie wpływać na wyniki. Przy wyborze ręki, z której pobiera się krew, nie ma takiego problemu. Jeśli pacjent umyje zęby pastą miętową, która pobudzi wydzielanie śliny (tak samo działają kryształki kwasu cytrynowego położone na język), będzie bardziej rozcieńczona, co wpłynie na stężenie elektrolitów lub enzymów oraz tych składników, których w niej szukamy.

Dr Ciepiela uważa jednak ślinę za materiał dość komfortowy, gdyż jej zdaniem nie trzeba po pobraniu martwić się o to, by badanie było wykonane jak najszybciej: – Surowica jest dużo mniej stabilna. A plwocinę przez tydzień można przechowywać w lodówce i nie wyrządzi to jej żadnej szkody. Dr Dziurkowska patrzy na ślinę bardziej oczami farmaceutki i chemiczki niż diagnosty laboratoryjnego. Badany materiał przechowuje wcześniej co najmniej dobę w zamrażarce. W małych kostkach lodu, bo do analizy składu śliny potrzeba nie więcej niż mililitr, a zazwyczaj jest to tylko 200 mikrolitrów. – Mrożenie ułatwia analizę, bo doprowadza do ścięcia białek naturalnie obecnych w ślinie. Wtedy chromatogram jest czystszy, łatwiej wyodrębnić poszukiwane składniki.

Twórcy tajwańskiego bioczujnika także wskazują na komfort. Przekonują, że odczyt jest na tyle wiarygodny, iż nie wymaga potwierdzania badaniami histologicznymi, więc pacjent nie musi mieć wykonanej biopsji. – W wypadku wyniku dodatniego sugerowałabym jednak przeprowadzenie tradycyjnej diagnostyki, bo to pozwoli szczegółowo określić postać raka i stopień zaawansowania – mówi dr Ciepiela. Wygoda pierwszej analizy mogłaby jednak sprawić, że w Polsce więcej osób byłoby chętnych do badań profilaktycznych.

Problem w tym, że urządzenia takie jak z Tajwanu są na razie prototypami i przed nimi jeszcze długa droga do otrzymania atestu, by każdy mógł z nich korzystać. W przypadku innych nowotworów, na przykład piersi lub jajnika, również prowadzone są na świecie badania poszukujące ich markerów w ślinie. I choć diagnostykę tę stosuje się na razie w celach naukowych, być może za jakiś czas zostanie wdrożona do codziennej praktyki.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną