Shutterstock
Zdrowie

WHO: O SARS-CoV-2 wiemy, że nic nie wiemy

CIA zmienia zdanie w sprawie pochodzenia Covid-19. Zapewne z powodu polityki
Struktura

CIA zmienia zdanie w sprawie pochodzenia Covid-19. Zapewne z powodu polityki

Agencja ogłosiła, że SARS-CoV-2 uciekł z chińskiego laboratorium. Zrobiła to tuż po tym, jak jej dyrektorem został człowiek prezydenta Trumpa.

Naukowa Grupa Doradcza WHO ds. Pochodzenia Nowych Patogenów (SAGO) po ponad trzech latach analiz opublikowała raport o pochodzeniu wirusa SARS-CoV-2 wywołującego COVID-19. A właściwie o sytuacji, która jest patowa.

Główne ustalenia raportu sugerują zoonotyczne pochodzenie wirusa SARS-CoV-2. Miałby on przenieść się na ludzi bezpośrednio z nietoperzy lub poprzez gospodarza pośredniego, czyli przedstawiciela innego gatunku. Autorzy dokumentu nie przekreślają jednak możliwości wydostania się wirusa z laboratorium badawczego w Wuhan. Dyrektor Generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus oświadcza: „Wszystkie hipotezy muszą pozostać na stole, w tym przeniesienie zoonotyczne i wyciek z laboratorium”. Dlaczego? Bo Chiny nie udostępniły żądanych krytycznych danych, w tym sekwencji genetycznych DNA z wczesnych przypadków COVID-19, szczegółowych informacji o zwierzętach sprzedawanych na rynkach w Wuhan oraz informacji o pracy laboratoryjnej i warunkach bezpieczeństwa biologicznego w instytucie wirusologicznym z Wuhan.

Dochodzenie pozostaje zatem niekompletne. SAGO przeprowadziło 52 spotkania i obszerne konsultacje, ale wciąż brakuje mu podstawowych dowodów. Raport SAGO przedstawia najbardziej kompleksową ocenę naukową wykonaną do tej pory – bez danych od Chińczyków wiele więcej nie można zrobić. Słowem: sytuacja w kwestii ustalenia pochodzenia wirusa SARS-CoV-2 jest patowa. Nacisk na to, że nie jest to „jedynie przedsięwzięcie naukowe, to imperatyw moralny i etyczny” podkreśla zaś, jak kluczowe jest zrozumienie pochodzenia wirusa i źródła COVID-19 dla zapobiegania przyszłym pandemiom.

Tylko czy obie hipotezy rzeczywiście się wzajemnie wykluczają? Spróbujmy więc wykonać w umyśle drobny eksperyment weryfikujący. Otóż możemy sobie wyobrazić, że wirus wyizolowany w laboratorium (pochodzący prawdopodobnie od nietoperzy) został wyniesiony – np. na dłoni któregoś z naukowców – poza instytut. Ponieważ znajdował się na jego skórze, nie wywołał u niego choroby. Co jednak jeśli nasz domniemany pacjent -1 udał się na mokry targ i tam wybierał sobie obiad wśród żywych zwierząt? Wówczas przeniósł na nie wirusa.

W tym scenariuszu wyciek wirusa z laboratorium mógł wywołać małą epidemię wśród zwierząt na mokrym targu, a stąd był już tylko krok do pandemii. Ponieważ ten sam wirus w tym samym czasie był obecny i w instytucie, gdzie nie wywołał zakażeń, i na mokrym targu, gdzie de facto zapoczątkował zoonozę, to nie da się już dzisiaj eksperymentalnie ustalić, gdzie był pierwszy.

Może właśnie dlatego Chińczycy upierają się przy odzwierzęcym pochodzeniu SARS-CoV-2. I może to jest powód, dla którego nie chcą udostępnić informacji? Potencjalnie mogłyby one obalić tezę o zoonozie i dowieść, że w pewnym sensie są jednak odpowiedzialni za wybuch pandemicznej bomby.


Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.