Fascia, czyli powięź, jest bogata w różnego rodzaju receptory, które specjalizują się w wykrywaniu nacisku, temperatury i ruchu. Jej część głęboka  jest ponadto zaangażowana w propriocepcję,  czyli poczucie położenia ciała w przestrzeni,  oraz nocycepcję, czyli odczuwanie bólu. Fascia, czyli powięź, jest bogata w różnego rodzaju receptory, które specjalizują się w wykrywaniu nacisku, temperatury i ruchu. Jej część głęboka  jest ponadto zaangażowana w propriocepcję,  czyli poczucie położenia ciała w przestrzeni,  oraz nocycepcję, czyli odczuwanie bólu. Getty Images
Człowiek

Pajęcza sieć, srebrzysta pończocha. Powięź trzyma ciało w całości i jest szóstym zmysłem

Badacze ludzkiego ciała mówią: wszystko jest w nas połączone cienką tkanką, której łacińskie imię to fascia. Jej wartość doceniają już fizjoterapeuci i osteopaci. Lekarze jeszcze nie.

Anatomów od zarania medycyny rozpalała ciekawość wejrzenia w głąb ludzkiego ciała, ale powięź nigdy nie była dla nich fascynująca. Wesaliusz, uhonorowany tytułem twórcy nowożytnej anatomii, w swoim słynnym dziele z 1543 r. „De humanis corporis fabrica” (O budowie ciała ludzkiego) całkowicie ją pominął. Została zauważona dopiero 200 lat później, ale i tak do początku XXI w. opisywano ją wyłącznie jako tkankę osłaniającą lub izolującą. Nie znajdowano dla niej istotnych funkcji życiowych, za to przeszkadzała w patrzeniu na mięśnie, kości i inne narządy. By cokolwiek zobaczyć w otwartych zwłokach, trzeba było ją usunąć.

Badacze wymyślają nazwy

Prof. Adam Bochenek, autor monumentalnej „Anatomii człowieka”, z której uczyło się wiele pokoleń polskich lekarzy, w tomie poświęconym mięśniom zaliczył powięź do narządów pomocniczych (obok pochewek, ścięgien, kaletek, bloczków i trzeszczek): „Nazywamy [tak] błony zbudowane z tkanki łącznej włóknistej, które otaczają poszczególne mięśnie, grupy mięśni lub wreszcie całą mięśniówkę ciała”. Z innych fragmentów jego kilkusetstronicowego dzieła datowanego na 1909 r. można się dowiedzieć, że „powięź silnie i ściśle, jak bandażem, otacza miękką, bogatą w wodę tkankę mięśnia”.

Dokładnie tak wygląda – potwierdza mgr Beata Dorzak, która pracuje w Katedrze Anatomii Prawidłowej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. – W jednym miejscu ciała przypomina pajęczą sieć, bo jej utkanie jest rzadsze, a w innym ma postać cienkiego arkusza włóknistej tkanki, która jest mocna i elastyczna.

Badacze powięzi prześcigają się w barwnych porównaniach: jedni nazywają ją „miękkim szkieletem”, bo jest lepka i kleista, inni „srebrzystą pończochą”, bo takie zabarwienie nadają jej włókna kolagenu, które ją tworzą. Powięź głęboka otacza mięśnie, jak opisywał to Bochenek, niektórzy więc porównują ją do wewnętrznego, obcisłego kombinezonu. Można wyróżnić powięź powierzchowną, która oddziela mięśnie od skóry, oraz trzewną, która zawiesza narządy wewnętrzne w jamach, by mogły się poruszać, a jednocześnie pozostawać w brzuchu lub klatce piersiowej na swoim miejscu.

Okazuje się jednak, że ta podporowa funkcja nie jest jej jedyną i wcale nie najważniejszą.

Ceniony tygodnik „New Scientist” poświęcił w maju powięzi artykuł okładkowy, co świadczy o tym, że znaczy ona dużo więcej, niż wydawało się dawnym anatomom. Na podstawie badań prowadzonych w ostatnich latach naukowcy mówią, że należy jej przypisać nie tylko kluczową rolę w zachowaniu równowagi i mechanice ruchu, ale także aktywność biologiczną, która może wyjaśnić niezbadane do tej pory powiązania między stylem życia a zdrowiem.

Beatę Dorzak nie dziwi, dlaczego dzieje się to tak późno: niestety, powięź bardzo trudno się bada.

Jej znaczenie i funkcje wynikają z tego, że jest zintegrowaną siecią rozpostartą w ciele i nie sposób wypreparować ją w całości – mówi. – W pracowniach zakładów anatomicznych można ze zwłok usunąć kawałeczek, wybarwić go i umieścić pod mikroskopem elektronowym. Ale nowej wiedzy na temat funkcji powięzi w ten sposób nie zdobędziemy. Bo to, co w niej najważniejsze, to jej spójność, ruch i trójwymiarowość. Nielicznym udaje się to wychwycić.

Ojciec i córka nadają znaczenie

Wśród pierwszych, którzy to zrobili, była Carla Stecco, specjalistka traumatologii i anatomii z Universitŕ degli Studi di Padova we Włoszech, która przez kilka lat szefowała tamtejszemu Wydziałowi Anatomii, a obecnie pracuje na Wydziale Neurobiologii. Zaczęła studiować powięź 20 lat temu, kiedy jej ojciec Luigi Stecco wprowadził nową metodę fizjoterapii zwaną manipulacją powięzi. Jak twierdził, nadawała się ona do uniwersalnego leczenia bólów o niewyjaśnionym podłożu – od głowy przez mięśnie po stawy. Oparł się na założeniu, że skoro źródłem tych dolegliwości jest „zesztywnienie” powięzi, to trzeba ją zwiotczyć i uelastycznić poprzez odpowiedni masaż.

Jak przypominają autorzy artykułu w „New Scientist”, jedyny problem polegał na tym, że Stecco nie przedstawił przekonujących dowodów na to, iż owa manipulacja rzeczywiście wpływała na powięź i zmniejszała dolegliwości. Koncepcji, w myśl której wynikały one bardziej z nastawienia psychicznego pacjentów (często np. depresji lub nagromadzonych emocji), nie udało się w ten sposób obalić.

Ale to, czego nie zrobił pan Luigi, postanowiła udowodnić jego córka, która podeszła do sprawy naukowo. W utworzonym przez siebie Fascial Manipulation Institute by Stecco zgromadziła literaturę szczegółowo wyjaśniającą, czym jest powięź, i zaczęła ją dokładnie badać. W 2015 r. opublikowała pierwszy kompletny atlas powięzi ze 100 zdjęciami wykonanymi osobiście podczas badań sekcyjnych i histologicznych (mikroskopowych analiz budowy tkanek oraz komórek).

Okazało się, że powięź jest rzeczywiście bogata w różnego rodzaju receptory, które specjalizują się w wykrywaniu nacisku, temperatury i ruchu. Jej część głęboka jest ponadto zaangażowana w propriocepcję, czyli poczucie położenia ciała w przestrzeni, oraz nocycepcję, czyli odczuwanie bólu. Robert Schleip, dyrektor Fascia Research Project na Universität Ulm, oszacował niedawno, że powięź osoby dorosłej zawiera ok. 250 mln zakończeń nerwowych – podobnie jak skóra, uważana do tej pory za największy narząd czuciowy w ciele człowieka. I wysuwa hipotezę, że powięź należy uznać za oddzielny narząd zmysłów.

Zdaniem oponentów na to jest jeszcze zbyt wcześnie. Wzrok, słuch, smak, węch i dotyk – argumentują – muszą mieć wyspecjalizowane komórki rejestrujące bodźce i zbudowane są z określonego typu receptorów. Zmysły równowagi, ułożenia ciała, napięcia mięśniowego i czucia głębokiego – czyli funkcje, które zaczęto przypisywać powięzi – to jednak coś innego. Dekadę temu odkryto jednak telocyty – nowy typ komórek, wszechobecnych właśnie w powięzi, które przekazują sygnały między różnymi częściami ciała. – Mają wypustki dochodzące nawet do metra długości – charakteryzuje je Beata Dorzak. – Kiedy skręcę nogę w kostce, dzięki nim impuls mechaniczny przenosi się wyżej, informując inne wyspecjalizowane komórki, że doszło do urazu.

W myśl jednej z zasad biomechaniki cały łańcuch biokinetyczny jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo. Jak to rozumieć? Uszkodzenie łąkotki przyśrodkowej nie ogranicza się tylko do tego miejsca. Połączone są z nią więzadła krzyżowe przednie i piszczelowe poboczne w kolanie, więc problem z łąkotką przenosi się na inne struktury. Dlatego cała noga jest tak „silna” jak uszkodzona łąkotka. – Problem odczuwany w kolanie może być efektem dysfunkcji mięśnia pośladkowego – daje inny przykład mgr Dorzak. – Właśnie poprzez powięź i m.in. za sprawą telocytów różne części ciała odbierają bodźce i otrzymują informacje, co dzieje się w organizmie.

Beata Dorzak jest absolwentką Wydziału Fizjoterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Już na II roku studiów zapisała się do Koła Anatomicznego i zainteresowała powięzią bliżej. Praca na uczelni medycznej na styku wydziałów lekarskiego i fizjoterapii pozwala spojrzeć szerzej na tę tkankę. Bo w Stowarzyszeniu Badań nad Powięzią jest niewielu lekarzy. Według nich szkoda czasu na zajmowanie się czymś, co – w myśl starej teorii – jest jedynie błoną pokrywającą dużo ważniejsze organy. W tej organizacji skupieni są więc głównie fizjoterapeuci i osteopaci.

Zanim jednak utworzono w Polsce samorząd fizjoterapeutów, sprawujący od 2016 r. pieczę nad jakością i wykształceniem ludzi zajmujących się tego typu działalnością, niezagospodarowana przez medycynę powięź dostała się – dosłownie! – w ręce domorosłych rehabilitantów. Zaczęli oni wmawiać pacjentom, że po jej „naprawie” wszystkie ich dolegliwości natychmiast ustąpią. Tacy „eksperci od wszystkiego” w ochronie zdrowia słusznie są uznawani za szarlatanów.

Co innego osteopatia, w której manipuluje się na tkankach miękkich i głębokich – właściwa mobilizacja powięzi pozwala rozluźniać mięśnie i przywrócić ruchomość, co często niweluje ból. Ale trzeba wiedzieć, jak prowadzić taki masaż, z jaką siłą uciskać napiętą tkankę i w jaki sposób ją stymulować.

Metody te wykorzystują niedocenianą cechę spoistości i jedności naszego ciała – tłumaczy Beata Dorzak. – Polega to na tym, że rozluźnienie konkretnego mięśnia może dzięki powięzi odruchowo przenieść się na rozluźnienie innej części ciała.

Powięź to włóknista tkanka rozpościerająca się od czubka głowy do palców stóp. Otacza poszczególne mięśnie i ich grupy.ShutterstockPowięź to włóknista tkanka rozpościerająca się od czubka głowy do palców stóp. Otacza poszczególne mięśnie i ich grupy.

Powięź potrzebuje relaksu

Tajemnicze bóle pleców, które nie biorą się z urazów kręgosłupa, rozległe drętwienia, sztywność, stany zapalne bez uchwytnej przyczyny – pacjenci z tego typu dolegliwościami tułają się po gabinetach lekarzy, próbując znaleźć źródło swych cierpień. Zazwyczaj jednak odsyłani są z kwitkiem właśnie dlatego, że w podręcznikach sensu stricto medycznych powięź nie zasłużyła sobie nawet na rozdział, w którym brano by ją pod uwagę jako możliwą przyczynę neurologicznych lub reumatycznych kłopotów.

Ból tkanek miękkich przy wykonywaniu prostych ruchów – np. zakładaniu swetra przez głowę lub przekręcaniu się w łóżku – też może wskazywać na jej dysfunkcje. Albo wieloletnia praca w tzw. pozycji wymuszonej, której doświadczają na przykład stomatolodzy i okuliści w przodopochyleniu z wyciągniętymi rękami, by wykonywać zabiegi przy zębach lub oczach pacjentów. W niektórych dyscyplinach sportowych, choćby w modnym dzisiaj tenisie, wskutek wzmożonego napięcia z powodu niesymetrycznej pozycji, powięź również ściąga kręgosłup w jedną stronę (zależną od tego, czy gracz jest prawo‑ czy leworęczny).

Ich powięź tak się przebudowuje, że w miejscach wzmożonego napięcia tworzą się zwłóknienia, tzw. zręby, ponieważ fasciocyty – inny rodzaj komórek odkrytych przez Carlę Stecco – zaprzestają produkcji kwasu hialuronowego, dzięki któremu powięź utrzymuje swoją lepkość i właściwości elastyczne – tłumaczy ekspertka. Owe zręby sprzyjają z kolei powstawaniu tzw. wolnych zakończeń nerwowych, nocyceptorów, które odpowiadają za niespecyficzne dolegliwości bólowe. Często doskwierają w dolnej części pleców i nazywane są w fachowej nomenklaturze bólami non-specyfic lub idiopatycznymi. Lekarze na ogół nie wiedzą, jak sobie z nimi poradzić, ponieważ nie można w badaniu ani obrazie radiologicznym wskazać żadnej anomalii, która je wywołuje. W każdym z takich przypadków trzeba powięź we właściwy sposób rozmasować. Dla Carli Stecco sprawa jest oczywista: „Powięź piersiowo-lędźwiowa jest jak duży receptor, który wyczuwa napięcie pochodzące z kończyn górnych, kręgosłupa i brzucha. Neurony czuciowe w niej mogą reagować na to napięcie, rejestrując je jako ból”.

Klucz trafia do właściwego zamka

Badania obrazowe, jakie wykonano w National Institutes of Health w Maryland, wykazały, że osoby z przewlekłym bólem dolnej części pleców miały powięź piersiowo-lędźwiową o 20 proc. sztywniejszą niż osoby bez takich dolegliwości. Naukowcy tę sztywność tłumaczą sklejaniem kilku warstw tkanki, co uniemożliwia ich swobodne przesuwanie między sobą.

Potwierdziły to badania na świniach, pokazujące, że nawet jeśli początkowy uraz się zagoi, pacjent musi być aktywny – brak ruchu może bowiem spowodować usztywnienie powięzi i doprowadzić do zrostów, w których jej warstwy zostają fizycznie zlepione. W szczególnie ciężkich przypadkach mogą one zastygnąć w jednym nieruchomym bloku, który biegnie od powięzi powierzchownej do głębokiej, a następnie do mięśni.

Dlatego rozciąganie tkanek pozwala ciału się zrelaksować, choć przez długie lata nie potrafiono uzasadnić tego w fachowy sposób. Nie chodzi jednak o stretching statyczny, izolowany do konkretnych mięśni, ale o zapewnienie mobilności całego organizmu. – Są ludzie nawet w starszym wieku, którzy potrafią – nie wiadomo po co – zrobić szpagat lub dotknąć czołem do kolan, za to nie umieją zrobić głębokiego przysiadu, choć jest to jeden z pierwotnych wzorców ruchowych – mówi Beata Dorzak. I podkreśla potrzebę holistycznego podejścia do własnego ciała, zwłaszcza do kręgosłupa i układu narządu ruchu. Pozostawanie aktywnym to przecież od dawna najwłaściwszy klucz do zdrowia. Szkoda, że przez długie lata nie wiedziano, że zamkiem, który ten klucz otwiera, jest właśnie powięź.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną