Teorie spiskowe wcale nie mają się dobrze
Żyjemy ponoć w „złotych czasach” teorii spiskowych, w „erze postprawdy”. Ale naukowcy z University of Miami i University of Louisville zadali sobie sporo trudu, by sprawdzić, czy rzeczywiście myślenie spiskowe ma się dziś lepiej niż kiedykolwiek? Ich odpowiedź na to pytanie (i opublikowali właśnie w PLOS ONE) może być szokująca.
Amerykanie od lat wierzą w bzdury
Sprawdzono, jak teorie spiskowe wypadają w badaniach opinii publicznej. W tym celu naukowcy przyjrzeli się popularności 52 tego typu przekonań. Ankieterzy zaczęli o nie pytać ludzi 55 lat temu (rzekomy spisek przeciwko Johnowi Kennedy’emu), a skończyli przed siedmioma miesiącami (COVID-19).
Okazało się, że popularność takich teorii spadła o średnio prawie o 4 proc. Tylko w przypadku 13 można mówić o wzroście liczby zwolenników. Chodzi między innymi o rzekome:
- ukrywanie dowodów wizyt kosmitów na Ziemi,
- zaangażowanie rządu USA w śmierć popularnych kontrkulturowych postaci, takich jak John Lennon czy Kurt Cobain,
- wywoływanie chorób przez przemysł farmaceutyczny po to, by później zarabiać na ich leczeniu.
Natomiast największe spadki odnotowano na przykład wśród zwolenników:
- tezy, że globalne ocieplenie to oszustwo;
- istnienia zmowy policji, która doprowadziła do procesu O.J. Simpsona;
- zawiązania szerszego spisku stojącego za zabójstwem Martina Luthera Kinga;
QAnon wcale nie jest taki silny
Naukowcy przyjrzeli się również zjawisku QAnon, ruchowi wyznawców spisku elit, które miały stworzyć podziemne państwo handlujące dziećmi (i wykorzystujące je seksualnie). Budzi on w USA ogromny niepokój. To głównie jego zwolennicy stali za szturmem na Kapitol. Byli przekonani o sfałszowaniu wyborów prezydenckich i odsunięciu w ten sposób Donalda Trumpa, chcącego rzekomo „podziemne państwo elit” zniszczyć.
Okazuje się jednak, że w ciągu trzech lat (2019–2021) liczba Amerykanów deklarujących się jako „wyznawcy” QAnon wzrosła z 5 do zaledwie 6 proc. Zaś ocena samego ruchu w skali od 0 do 100 (gdzie 0 oznacza bardzo negatywne odczucia, a 100 bardzo pozytywne) spadła z 21 do 16 punktów.
W istnienie „podziemnego państwa” – związanego z rządem, ale działającego w sekrecie i poza kontrolą – wierzy jednak wciąż aż 44 proc. badanych. W to, że elity są zaangażowane w wykorzystywanie dzieci – 34 proc. 48 proc. uważa, że Jeffreya Epsteina (multimilionera gwałciciela) zamordowano w więzieniu, by ukryć szerszy spisek elit. Na szczęście pokaźna liczba zwolenników powyższych tez nie wzrasta, a wręcz trochę maleje. Podobnie jest z osobami przeczącym Covid-19 i pandemii czy przekonanymi, że wirus SARS-CoC-2 został specjalnie stworzony w laboratorium.
W Europie wiara w spiski na stałym poziomie
Amerykańscy naukowcy badali też sześć teorii spiskowych w Europie (w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Polsce, Portugalii i Szwecji). Chodziło m.in. o wiarę w ukrywanie kontaktów z obcymi, stworzenie w laboratorium wirusa HIV, denializm Holokaustu oraz przekonanie, że rządy nie wyjawiają prawdziwej liczby imigrantów.
I na naszym kontynencie liczba zwolenników spisków nie rośnie, a raczej maleje. Polska zaś nie odbiega pod tym względem od pięciu pozostałych państw (choć u nas lekko przybyło zwolenników teorii „rządu światowego” oraz ukrywania imigrantów).
Amerykanie nie odnotowali też żadnego wzrostu generalnej skłonności do myślenia spiskowego.
Badacze przestrzegają przed pochopnymi wnioskami
Przekonanie o wznoszącej fali myślenia spiskowego jest bardzo wątpliwe – piszą więc Amerykanie. Nie wzrosła w erze internetu i mediów społecznościowych. To zaskakująca i optymistyczna wiadomość, ale autorzy publikacji są przekonani, że ich badania dają dość mocne podstawy do takiej konkluzji.
Jednocześnie jednak lojalnie informują również o ich ograniczeniach i proszą o niewyciąganie pochopnych wniosków. Przeanalizowali bowiem tylko pewną – choć liczną – grupę teorii spiskowych. Ponadto zrobili to w zaledwie siedmiu krajach – i tylko w jednym (USA) bardzo szczegółowo.