Shutterstock
Człowiek

Przełom w rozumieniu historii Europy. Genetycy piszą pradzieje na nowo

Z opublikowanych właśnie badań wynika, że język praindoeuropejski nie narodził się u stóp Uralu, tylko na Kaukazie. A do Europy nie przynieśli go tylko pasterze ze wschodnich stepów.

Skąd wziął się język indoeuropejski? Kto go ściągnął i zaszczepił w Europie i Azji? Spór o to trwa od 150 lat. Najpierw brali w nim udział sami lingwiści. Potem dołączyli archeolodzy. Ale wiele wskazuje, że głos rozstrzygający będzie należał do genetyków, którzy w dyskusji biorą udział zaledwie od 30 lat.

W magazynie „Science” pojawiły się trzy artykuły, które podsumowują badania ponad 200 naukowców kierowanych przez Davida Reicha i Josifa Lasardisa z Uniwersytetu Harvarda oraz Rona Pinhasiego z Uniwersytetu Wiedeńskiego. Wzięli oni na warsztat 727 nowych i kilkaset wcześniej opublikowanych pełnych genomów ludzi, którzy żyli od 10 tys. lat temu po 1500 r. n.e. na terenie Żyznego Półksiężyca – w pasie od północnego Iranu przez Armenię i Anatolię do Bałkanów.

W pierwszym i najważniejszym artykule badacze skupili się na analizie DNA populacji z epoki miedzi i brązu. Chcieli sprawdzić, która z trzech zasadniczych hipotez na temat kolebki Indoeuropejczyków jest prawdziwa. Naukowcy od XIX w. wiedzieli w nich grupę etniczną powstałą gdzieś na Uralu, która 5 tys. lat temu ruszyła na podbój Europy i części Azji, przyczyniając się do ukształtowania wielkich cywilizacji epoki brązu.

Trzy teorie walczyły o potwierdzenie, a wygrywa najbardziej kontrowersyjna

Pierwsza teoria powstała w latach 60. XX w. gdy amerykańska archeolożka Marija Gimbutas stwierdziła, że Indoeuropejczykami byli pasterze ze wschodnioeuropejskich stepów – przedstawiciele tzw. kultury grobów jamowych. Według niej przemocą podbili oni całą Europę, narzucając pokojowo nastawionym tubylczym rolnikom swój język, patriarchat i związany z nim styl życia. Ta teoria jest do dziś popularna wśród archeologów – choć coraz częściej mówią oni nie o przemocy, tylko dyfuzji atrakcyjnych wzorców kulturowych.

Druga teoria, zaproponowana w latach 80. XX w. przez Colina Renfrewa, za kolebkę języków indoeuropejskich obierała Anatolię, bo to tam pojawili się pierwsi rolnicy i pierwszy znany dzięki pismu język z tej grupy – hetycki. Inne języki indoeuropejskie, które wraz z rolnikami trafiły stamtąd przez Bałkany do Europy, wyodrębniły się z indoeuropejskich języków anatolijskich. Teoria ta miała jednak wiele słabych punktów – nie tłumaczyła, na przykład, ekspansji języków indoeuropejskich w Azji.

Trzecia hipoteza, którą w 1980 r. sformułowali rosyjscy lingwiści Tamaz Gemkrelidze i Wiaczesław Iwanow, matecznik Indoeuropejczyków umieszczała w V-IV tys. p.n.e. na terenie południowego Kaukazu. Słabością tej teorii był fakt, że opierała się tylko na danych językowych i ignorowała dane archeologiczne. Dziś okazuje się, że potwierdzenie znajduje ta właśnie, najbardziej kontrowersyjna i najmniej doceniana do tej pory hipoteza.

Ścieżki migracji były bardziej zawikłane niż przypuszczano

W największym skrócie wyniki badań są następujące:

  • Przodkami przedstawicieli kultury jamowej byli łowcy-zbieracze ze wschodniej Europy oraz Kaukazu – pół na pół.
  • Niewielka domieszka DNA rolników z Anatolii i Lewantu świadczy o tym, że i oni brali jakiś udział w tworzeniu się wspólnoty Indoeuropejskiej na Kaukazie.
  • W Anatolii nie ma w ogóle genetycznej obecności wschodnioeuropejskich łowców-zbieraczy, choć pojawiają się tam języki indoeuropejskie.
  • Co to wszystko oznacza? Po wytworzeniu się wspólnoty praindoeuropejskiej jedna część jej przedstawicieli wyruszyła do Anatolii, gdzie wykształciły się języki anatolijskie. Druga część poszła na północ i wymieszała z lokalnymi przedstawicielami stepowej kultury grobów jamowych. To właśnie owi nie-anatolijscy użytkownicy języków indoeuropejskich ze stepów rozprzestrzenili się w Europie oraz przez Azję Środkową dotarli do Indii, Iranu i Chin.

W Europie południowo-wschodniej wpływ genetyczny przedstawicieli kultury grobów jamowych był bardzo wyraźny i ludzie o praktycznie pełnym pochodzeniu stepowym pojawili się tuż po rozpoczęciu migracji.

Językoznawcy się cieszą, archeolodzy ruszają w góry Kaukazu

„Znajdujemy w Albanii, Bułgarii, Chorwacji, Serbii ludzi, których profil genetyczny wygląda tak, jakby zostali przeniesieni wprost ze stepu” – mówi David Reich w “Science”. „Powiązanie jest niewątpliwe, ale wraz z upływem czasu przybysze wymieszali się z miejscowymi, pozostawiając więcej swoich potomków na północy Półwyspu Bałkańskiego niż na południu, ale niemal zawsze narzucając swój język”.

Dowodem na słowa Reicha są badania genomu mieszkańców Grecji mykeńskiej (na zdjęciu fresk z XIII w. p.n.e. przedstawiający jej przedstawicielkę) – opisane w trzecim z artykułów. Wynika z nich, że zaledwie 10 proc. DNA członków elit i pospólstwa jest zbieżne ze „stepowym” materiałem genetycznym – reszta to geny „tubylców”. Dane te zdecydowanie podważają wizję, jakoby doszło do siłowego podboju Bałkanów przez Indoeuropejczyków ze stepów.

– Badania paleogenetyczne ucieszyły językoznawców, najbardziej łaskawie do tej pory traktujących teorię armeńską, ale postawiły w trudnej sytuacji archeologów, którzy będą musieli teraz zacząć na poważnie szukać śladów pierwszych Indoeuropejczyków wędrujących na północ przez przełęcze Kaukazu – zauważa prof. Arkadiusz Sołtysiak antropolog i archeolog z Uniwersytety Warszawskiego, jeden z polskich uczestników tych badań.