Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Timothy Archibald
Człowiek

My i nasze rzeczy. O więzi z przedmiotami

Święte przedmioty [Galeria zdjęć]
Strona główna

Święte przedmioty [Galeria zdjęć]

Przedmioty kultu towarzyszą ludziom w zasadzie od momentu, gdy człowiek swą myślą zaczął wykraczać poza to, co go bezpośrednio otaczało, szukając jakiegoś głębszego czy transcendentalnego uzasadnienia istnienia swojego i świata.

Gdy słabnie emocjonalne bezpieczeństwo, może wzmocnić się nasza więź z przedmiotami.

W Sekcji Archeo w Pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.


W klasie pełnej kolorowych dekoracji pięcioletni chłopiec został poproszony o opisanie ulubionej rzeczy będącej jego własnością. Malec wylewnie opowiada o T-shircie z wizerunkiem dinozaura, który musiał oddać tego ranka do prania. Potem gra w dwie proste gry komputerowe, oczywiście starając się zwyciężyć. Jednak wszystko zostało z góry zaplanowane: eksperymentatorzy ustalili, że chłopiec wygra jedną grę, a drugą przegra (i, by nie miał poczucia krzywdy, dane mu będzie wygrać trzecią, ostatnią, grę przed zakończeniem eksperymentu). Gdy miał za sobą jedną zwycięską i jedną przegraną partię, chłopiec, podobnie jak i inne dzieci uczestniczące w badaniu przeprowadzonym w roku 2015 przez zespół naukowców pod kierunkiem psychologa Gila Diesendrucka z Bar-Ilan University w Izraelu, został zapytany przez osobę dorosłą, czy byłby skłonny pożyczyć swoją ulubioną rzecz innemu dziecku na jedną noc.

Eksperyment miał na celu sprawdzenie, czy w przypadku, gdy zostanie zranione „ja” małego dziecka, będzie ono okazywać silniejsze przywiązanie do ważnych dla niego rzeczy osobistych. Wyniki były intrygujące. Kiedy dzieci wygrywały, prawdopodobieństwo, że będą skłonne podzielić się najcenniejszą dla nich rzeczą, było niemal dwukrotnie wyższe niż w przypadku porażki. Natomiast w sytuacji kontrolnej, gdy w grę wchodziły przedmioty, na których dzieciom mniej zależało, przegrana lub zwycięstwo nie miały wpływu na ich gotowość do rozstania się z własnością.

Tego typu eksperymenty są próbą zrozumienia głęboko emocjonalnej i psychologicznie złożonej relacji między ludźmi, ich poczuciem bezpieczeństwa i przedmiotami materialnymi. Duża część nowych badań opiera się na pionierskich pracach badawczych prowadzonych pod koniec XX wieku przez psychologów Johna Bowlby’ego, Mary Ainsworth i Donalda Winnicotta. Teoretyzowali, wysuwając niepopularną hipotezę, że więź niemowlęcia z matką i jakość tej relacji mają znaczny wpływ na przyszłe związki międzyludzkie. Ponadto, jak zasugerował Winnicott, gdy niemowlę zaczyna dostrzegać, że jest niezależnym „ja”, odrębnym od matki, może zaakceptować w jej zastępstwie „obiekt przejściowy” (tzw. kocyk bezpieczeństwa), by poczuć się pewniej.

Istoty ludzkie są zwierzętami towarzyskimi. By czuć się bezpiecznie emocjonalnie, potrzebujemy silnego ego i zaufania w relacjach z innymi ludźmi.ShutterstockIstoty ludzkie są zwierzętami towarzyskimi. By czuć się bezpiecznie emocjonalnie, potrzebujemy silnego ego i zaufania w relacjach z innymi ludźmi.

Od tamtej pory inne dziedziny nauki, począwszy od psychologii ewolucyjnej i antropologii, a skończywszy na badaniach konsumenckich i neuronauce, potwierdzają, że przedmioty będące naszą własnością zaspokajają wiele emocjonalnych potrzeb. Przynoszą pocieszenie w samotności, a także wzmacniają naszą pewność siebie i wiarę we własne umiejętności. W rzeczywistości, przedmioty nie zwiększają naszego poczucia bezpieczeństwa, zastępując ważne dla nas osoby – raczej postrzegamy je jako przedłużenie nas samych. Wierzymy – lub zachowujemy się tak, jak byśmy wierzyli – że w jakiś sposób nasz duch wnika w rzeczy będące naszą własnością. Jeśli te przedmioty ulegną zniszczeniu bądź się zagubią, my również czujemy się zniszczeni lub zagubieni.

Choć relacja z należącymi do nas rzeczami może zakrawać na szaleństwo, jest zjawiskiem całkowicie normalnym. „Wszyscy otaczamy się przedmiotami i ich posiadanie sprawia nam wielką przyjemność – mówi Nick Neave, psycholog ewolucyjny z Northumbria University w Anglii. – Jest to część naszego ewolucyjnego dziedzictwa”. Jak twierdzi Neave, przechowywanie żywności – szczególnie wtedy, gdy o nią trudno – było i jest nadal ważnym mechanizmem zapewniającym przetrwanie. To samo dotyczy broni i narzędzi. „Jeśli wysyłasz kogoś w świat z pustymi rękami – kontynuuje – ta osoba czuje się bezbronna. Musimy mieć przy sobie potrzebne nam rzeczy, by przetrwać”.

Ludzie są zwierzętami społecznymi, zatem zaspokojenie naszej potrzeby bezpieczeństwa jest kwestią bardziej złożoną i nie ogranicza się jedynie do zapewnienia produktów podstawowych umożliwiających fizyczne przetrwanie. W tym miejscu przydatne może być przywołanie klasycznej hierarchii potrzeb opisanej w 1943 roku przez psychologa Abrahama Maslowa, przedstawionej graficznie w postaci piramidy. Podstawa budowli reprezentuje potrzeby fizjologiczne (pożywienie, tlen i wodę), następne szczeble wiodące w górę to bezpieczeństwo fizyczne (schronienie, broń), pragnienie miłości i przynależności (związki i wspólnota), potrzeba szacunku i uznania (siła ego) i na samym szczycie – potrzeba samorealizacji (optymalne emocjonalne zdrowie, dzięki któremu wykorzystujemy w pełni nasz potencjał). Należące do nas przedmioty mogą odegrać rolę w zapewnianiu poczucia bezpieczeństwa we wszystkich tych obszarach, z wyjątkiem potrzeby samorealizacji, dając siłę ego i pewność siebie w relacjach międzyludzkich.

W skrócie

Istoty ludzkie są zwierzętami towarzyskimi. By czuć się bezpiecznie emocjonalnie, potrzebujemy silnego ego i zaufania w relacjach z innymi ludźmi.

W przypadku braku więzi z bliskimi, która dawałaby poczucie bezpieczeństwa, możemy mieć tendencję do przypisywania przedmiotom cech ludzkich lub nadawania im głębszego znaczenia, by wypełnić pustkę.

Niektórzy są skłonni wierzyć, że poprzez kontakt fizyczny przekazujemy należącym do nas rzeczom naszego ducha, a dotykając własności innych osób, możemy przejąć ich ducha.

Antropomorfizacja rzeczy, które są dla nas cenne, jest naturalnym mechanizmem. Jednak w przypadku wrażliwych osób może przerodzić się w patologiczne zbieractwo.

Wzorce przywiązania

Czy wiemy, jaki jest nasz wzorzec przywiązania? Prawdopodobnie nie, chyba że interesujemy się psychoanalizą. Literatura psychoanalityczna mówi o czterech głównych rodzajach więzi. Jeśli we wczesnym dzieciństwie czuliśmy ustawiczne wsparcie ze strony naszych opiekunów, którzy wytrwale zaspokajali nasze potrzeby, wykształciliśmy styl oparty na poczuciu bezpieczeństwa. W przypadku gdy byliśmy w potrzebie, a opiekunowie nas odrzucali, prawdopodobnie rozwinie się u nas unikający styl przywiązania charakteryzujący się niezależnością i emocjonalnym dystansem. Jeśli natomiast dostrzegaliśmy, że opiekunów cechuje niekonsekwencja w zaspokajaniu naszych potrzeb, możemy przejawiać wzorzec lękowo-ambiwalentny, trzymając się kurczowo bliskich nam osób lub ciągle je kontrolując, by mieć pewność, że będą przy nas. Osoby krzywdzone w jakiś sposób we wczesnym dzieciństwie przez swych opiekunów cechuje lękowy/unikający wzorzec przywiązania, który sprawia, że boją się bliskości z innymi. Klasyczne badanie amerykańskie przeprowadzone w roku 1987 przez naukowców Cindy Hazan i Phillipa Shavera, wówczas pracowników University of Denver, wykazało, że 56% z nas przejawia bezpieczny styl przywiązania, około 20% – lękowo-ambiwalentny, a unikający – w przybliżeniu 24%.

W przypadku braku więzi z bliskimi, która dawałaby poczucie bezpieczeństwa, możemy mieć tendencję do przypisywania przedmiotom cech ludzkich lub nadawania im głębszego znaczenia, by wypełnić pustkę.ShutterstockW przypadku braku więzi z bliskimi, która dawałaby poczucie bezpieczeństwa, możemy mieć tendencję do przypisywania przedmiotom cech ludzkich lub nadawania im głębszego znaczenia, by wypełnić pustkę.

Opierając się na wynikach tych wczesnych prac badawczych z dziedziny psychoanalizy, naukowcy niedawno opracowali niestandardowe eksperymenty, dzięki którym można ostatecznie ustalić, jaką rolę odgrywają wzorce przywiązania w naszej relacji z przedmiotami. Wydaje się, że coraz częstsze są lękowe i inne style więzi charakteryzujące się brakiem bezpieczeństwa. Metaanaliza z 2014 roku, która swoim zasięgiem objęła studentów amerykańskich college’ów, wykazała, że odsetek osób, które przejawiały bezpieczny wzorzec przywiązania, zmniejszył się z około 49% w 1988 roku do około 42% w roku 2011. Autorzy badania zastanawiali się nad możliwymi przyczynami lub korelacjami, m.in. brali pod uwagę wzrost indywidualizmu, narcyzmu i materializmu.

Im więcej osób zdradza pozabezpieczny styl przywiązania, tym większe prawdopodobieństwo występowania zachowań, które cechuje szukanie emocjonalnego ukojenia w rzeczach materialnych. Jak wynika z intrygującego trzyczęściowego badania przeprowadzonego przez zespół naukowców pod przewodnictwem psychologa Lucasa A. Keefera, obecnie pracującego na University of Southern Mississippi, trzymamy się kurczowo przedmiotów, gdy czujemy niepewność w relacjach z osobami, na których nam zależy. W tym eksperymencie, którego wyniki opublikowano w 2012 roku na łamach Journal of Experimental Social Psychology, wybranych w sposób losowy uczestników poproszono, by opisali trzy przypadki, kiedy ostatnio ktoś bliski ich zawiódł. Pozostali badani mieli opisać sytuację, gdy tą osobą, która ich zawiodła, był obcy człowiek lub oni sami. Jedynie członkowie pierwszej grupy – którzy mieli przywołać przykłady nierzetelności ze strony bliskich przyjaciół lub partnerów w związku – zgłaszali, że mają większe wątpliwości, czy mogą liczyć na innych, i demonstrowali silniejsze przywiązanie do przedmiotów.

W trzeciej części eksperymentu studenci mieli w kilku zdaniach napisać o niepewności odczuwanej albo w odniesieniu do własnych umiejętności, albo swoich związków. Następnie jeden z badaczy poprosił wszystkich uczestników, by odłożyli na bok swoje telefony komórkowe, które miały być im zwrócone, gdy tylko skończą zadanie. Keefer zauważył, że osoby, które pisały o niepewności w kontekście związków, zgłaszały większy niepokój z powodu „rozłąki” z telefonem i odczuwały palącą potrzebę odzyskania go (sądząc po tempie, w jakim wykonały zadaną pracę). Ten wniosek się bronił nawet wówczas, gdy badacze uwzględnili w analizie postrzeganie użyteczności telefonu jako narzędzia do komunikacji.

Dlaczego zwracamy się ku przedmiotom, gdy bliscy nas zawodzą? Przecież bluza nie jest istotą ludzką. Nie okaże nam współczucia. Podobnie jak i pluszowy miś czy też kubek na kawę. Jednak, jak wskazują naukowcy, na tych przedmiotach można w pełni polegać, są zawsze obecne i mamy je pod kontrolą. Możemy na nie liczyć.

Ożywianie rzeczy nieożywionych

Rzeczy nieożywione nie mają cech ludzkich. Pomimo to wielu z nas nawiązuje z nimi więź, jak gdyby były ludźmi. Czy kiedykolwiek daliście imię swojemu autu? Poklepaliście je po masce, gdy dowiozło was bezpiecznie na miejsce? Bogata jest literatura badawcza na temat tego, jak i dlaczego antropomorfizujemy rzeczy, zwierzęta, narzędzia i maszyny. Zasadniczo ludzie potrzebują kontaktu z drugim człowiekiem i muszą znaleźć sposób na zaspokojenie tej potrzeby, choćby w pobliżu nie było żadnej innej istoty ludzkiej. Tak jest w filmie Cast Away (Poza światem), w którym główny bohater (w tej roli Tom Hanks) trafia na bezludną wyspę. Jego najlepszym i jedynym przyjacielem jest piłka do siatkówki, na której namalował twarz własną krwią.

Gdy w pobliżu nie ma osób, na których nam zależy, możemy pokierować myślami w taki sposób, że czujemy się, jakby z nami były. W jednym z badań naukowcy z McGill University poprosili grupę uczestników, by pomyśleli o kimś, kto jest im bliski i komu ufają. Następnie badani mieli wyobrazić sobie sytuację, gdy ta osoba jest przy nich, a następnie napisać kilka zdań na temat tego doświadczenia. Druga grupa dostała to samo zadanie, tyle że miało dotyczyć zwykłego znajomego.

Wyniki eksperymentu opublikowane w 2016 roku na łamach Psychological Science przez psychologów Jennifer Bartz, Kristinę Tchalovę i Cana Fenerciego potwierdzają wnioski z wcześniejszych badań pokazujące, że część osób próbuje wzmocnić swoje poczucie społecznej więzi, przypisując ludzkie cechy rzeczom. W tym badaniu wszyscy uczestnicy oceniali cztery przedmioty pod kątem ich społecznych i niespołecznych cech (jednym z nich był budzik, który przemieszczał się, dzwoniąc). Osoby, które miały pisać o znajomym – jak również te przejawiające styl przywiązania lękowo-ambiwalentny – były bardziej skłonne antropomorfizować obiekty, dając im wyższe noty za cechy społeczne. Jedynie ci, których poproszono, by wyobrazili sobie, że są razem z ukochaną osobą, byli mniej skłonni do oceniania przedmiotów w kategoriach ludzkich. „Trochę zdziwiło – mówi Bartz – że tak stosunkowo niewielka zmiana – wizualizacja bliskiej osoby, której można ufać – przynosi taki efekt”.

Niektórzy są skłonni wierzyć, że poprzez kontakt fizyczny przekazujemy należącym do nas rzeczom naszego ducha, a dotykając własności innych osób, możemy przejąć ich ducha.ShutterstockNiektórzy są skłonni wierzyć, że poprzez kontakt fizyczny przekazujemy należącym do nas rzeczom naszego ducha, a dotykając własności innych osób, możemy przejąć ich ducha.

Jak wskazuje najnowsze badanie Keefera, nadawanie cech ludzkich ważnym dla nas przedmiotom może mieć większe znaczenie, niż tylko służyć kompensowaniu poczucia niepewności w odniesieniu do naszych związków z bliskimi. Jego zdaniem niektórzy uczłowieczają przedmioty w określonej sytuacji – na przykład dlatego, że tęsknią za osobą, na której im zależy, lub wątpią w nią, jak w badaniu z 2016 roku przeprowadzonym przez Bartz i jej zespół. Inni, jak wskazuje eksperyment, mają większą skłonność do antropomorfizacji – jest to cecha ich charakteru. W badaniu z udziałem studentów, opisanym w 2016 roku w Journal of Individual Differences, Keefer zauważył, że w przypadku tych drugich osób wspomnienie ulubionej rzeczy – podobnie jak w dzieciństwie opiekun, na którym można polegać – mogłoby służyć jako fundament bezpieczeństwa ułatwiający nam eksplorowanie otoczenia i podejmowanie ryzyka. Zdaniem Keefera ta tendencja pokazuje, że nasze ulubione przedmioty nie tylko rekompensują braki, lecz również pozwalają nam się rozwijać. Naukowiec sugeruje, że być może produkty techniczne bazujące na podobieństwie do człowieka, humanoidalne roboty bądź głosowi asystenci, jak na przykład Alexa, będą mogły zaoferować ludziom dodatkowe źródła emocjonalnego bezpieczeństwa.

Wróćmy do eksperymentu, w którym mały chłopiec przegrał w grze komputerowej. Porażka zachwiała jego poczuciem własnej wartości, zatem musiał pomyśleć o swoim ulubionym T-shircie, który był jednoznacznie jego własnością. Z wielu prac badawczych wynika, że dorośli również zwracają się ku swoim „zabawkom”, by zrekompensować sobie poczucie niepewności i braku wiary w siebie.

Psychiczny plaster

W badaniu, którego wyniki opublikowano w 2017 roku na łamach Journal of Consumer Psychology, autorka Naomi Mandel, profesor marketingu na Arizona State University, wspierana przez zespół badaczy, ustaliła, że kupowane przez nas przedmioty mogą oferować „psychiczny plaster”, który zapewnia nam lepsze samopoczucie. Naukowcy sugerują, że rzeczy materialne mogą symbolicznie zastępować pewność siebie i dawać pocieszenie, którego potrzebujemy. Przytaczają klasyczny przykład badania z 1982 roku przeprowadzonego przez psychologów Roberta A. Wicklunda i Petera M. Gollwitzera, którzy ustalili, że studenci M.B.A., którzy mieli mniej ofert pracy lub gorsze oceny niż rówieśnicy, częściej przejawiali skłonność do demonstrowania symboli sukcesu w biznesie, takich jak drogie garnitury i luksusowe zegarki.

Ian Norris, psycholog społeczny i profesor marketingu Berea College, w 2016 roku przeprowadził eksperyment, który wykazał, że brak bezpieczeństwa w relacjach interpersonalnych skutkuje pożądaniem dóbr konsumpcyjnych. W artykule „Can’t Buy Me Love?” („Nie kupią mi miłości?”) opublikowanym w 2012 roku na łamach czasopisma Personality and Individual Differences, Norris postawił tezę, że u osób charakteryzujących się lękowo-ambiwalentnym stylem przywiązania więź z przedmiotami może zastępować relacje z ludźmi w sytuacji, gdy czują się samotne – tzn. kiedy występuje rozbieżność między bliskością, której pragną z innymi, a bliskością, która w rzeczywistości jest im dostępna.

Te wyniki wydają się spójne z analizą wzorców przywiązania przeprowadzoną przez Winnicotta. Zdaniem Norrisa „Inni ludzie są rozszerzeniem naszego samokonceptu – przekonań na własny temat. Nie zbudujemy stabilnego obrazu samych siebie bez dobrych związków międzyludzkich. ‘Ja’ w dużej mierze jest społecznym konstruktem: moje relacje z innymi przyczyniają się znacznie do mojego zrozumienia, kim jestem. Kiedy te relacje są niestabilne bądź niesatysfakcjonujące, możemy odczuwać brak potrzebnego związku i będziemy przywiązywać znaczenie do przedmiotów, które wypełniają pustkę”.

Antropomorfizacja rzeczy, które są dla nas cenne, jest naturalnym mechanizmem. Jednak w przypadku wrażliwych osób może przerodzić się w patologiczne zbieractwo.ShutterstockAntropomorfizacja rzeczy, które są dla nas cenne, jest naturalnym mechanizmem. Jednak w przypadku wrażliwych osób może przerodzić się w patologiczne zbieractwo.

Jesteśmy tym, co posiadamy

W roku 1890 psycholog i filozof William James zasugerował, że „ja” oznacza nie tylko ciało i świadomość, lecz również wszystko, co człowiek posiada i co go dotyczy, łącznie z rodziną i przyjaciółmi, „ziemią i końmi, jachtem i kontem w banku”. Świadomie lub nieświadomie wielu z nas czuje, że nasze mienie jest częścią rozszerzonego „ja”. Głębsze, nawet mniej uświadomione przeświadczenie jest takie, że poprzez fizyczny kontakt nasze rzeczy są przesiąknięte naszym duchem (essence). Antropolodzy pod koniec XIX wieku ustalili, że wiara w „zarażenie” występowała w „prymitywnych” społeczeństwach. Tymczasem, jak twierdzi Olga Stavrova, psycholog społeczny z Tilburg University w Holandii, wiele badań wskazuje na to, że takie przekonania nadal funkcjonują we współczesnej amerykańskiej i europejskiej kulturze. W artykule opublikowanym w 2016 roku na łamach Judgment and Decision Making Stavrova i współautorzy publikacji przedstawili wyniki badań, z których wynika, że ludzie czują obrzydzenie na myśl o dotknięciu przedmiotów takich, jak sweter seryjnego mordercy lub czapka nazistowskiego funkcjonariusza. Autorzy podobną reakcję zaobserwowali w odniesieniu do muzyki i sztuki. „Skłonni jesteśmy wierzyć, że muzyka jest przesiąknięta duchem kompozytora” – mówi Stavrova. W konsekwencji będziemy unikać słuchania utworów, które skomponował człowiek wysoce niemoralny.

W zarażenie wierzą również młodsze osoby; przy czym można w tym przypadku zauważyć interesującą właściwość. Kiedy Diesendruck i jego współpracownicy badali gotowość dzieci do dzielenia się ulubioną rzeczą, przeprowadzili jeszcze jeden eksperyment. Dorosły pokazał dziewczynce zdjęcie innego dziecka będącego w tym samym wieku i tej samej płci. Następnie dziewczynka usłyszała, że dziecko, które widać na zdjęciu, źle się zachowuje: bije koleżanki i kolegów, nie słucha ani rodziców, ani nauczycieli. Pada pytanie: „Czy byłabyś skłonna dać tej dziewczynce swoją ulubioną bluzkę?”. Dziecko zdecydowanie odmawia. „A jeśli najpierw upralibyśmy tę bluzkę? – pyta dorosły. – Gdybyśmy dokładnie ją uprali?” Być może wtedy tak.

Rozmowę według tego scenariusza badacze przeprowadzili wielokrotnie. Wniosek: dzieci wierzą w to, że należące do nich rzeczy mają w sobie – i zachowują – jakąś cząstkę ich samych. Gdy dusza zostaje „usunięta” z ich własności, np. w wyniku prania, mogą lepiej tolerować sytuację, w której ta rzecz miałaby styczność z kimś „złym”.

Ostatnie badania mózgu dostarczyły dowodów na to, że istotnie traktujemy nasze rzeczy jako część rozszerzonego „ja”. Dzięki eksperymentowi, który został opisany w 2013 roku na łamach Social Cognitive and Affective Neuroscience, psycholożki Kyungmi Kim i Marcia Johnson, pracujące wówczas na Yale University, odkryły, że podczas funkcjonalnego obrazowania mózgu metodą rezonansu magnetycznego widok przedmiotów, które badana osoba wcześniej identyfikowała jako swoje, aktywował te same rejony mózgu, co odniesienia do „ja” tej osoby.

Im więcej osób zdradza pozabezpieczny styl przywiązania, tym większe prawdopodobieństwo występowania zachowań, które cechuje szukanie emocjonalnego ukojenia w rzeczach materialnych.ShutterstockIm więcej osób zdradza pozabezpieczny styl przywiązania, tym większe prawdopodobieństwo występowania zachowań, które cechuje szukanie emocjonalnego ukojenia w rzeczach materialnych.

Kiedy więź przeradza się w obsesję

Jak już wiemy, osoby przejawiające lękowo-ambiwalentny styl przywiązania mogą być bardziej skłonne do przypisywania cech ludzkich posiadanym przedmiotom. Te same jednostki mogą być podatniejsze na rozwój zespołu zbieractwa. Większość z nas chce ocalić rzeczy o wartości sentymentalnej i nie ma w tym nic dziwnego. Jednak hołubienie przedmiotów może przekształcić się w patologiczny stan, który według szacunków naukowców występuje u około 4–5% dorosłych. Dotknięte nim osoby wciąż kupują nowe rzeczy i, choć są im niepotrzebne i bezwartościowe, nie są w stanie się ich pozbyć; gromadzą je uparcie, nawet jeśli zagraża to ich zdrowiu, życiu i związkom. W 2013 roku zbieractwo zostało uznane za chorobę, odrębną od zespołu obsesyjno-kompulsywnego, w piątej edycji klasyfikacji zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego – Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders. Przyczyny tego schorzenia wciąż nie są znane, mimo prowadzonych od kilkudziesięciu lat badań w tej dziedzinie.

W wyobrażeniach zbieraczy przedmioty tworzą intensywne sentymentalne związki z ludźmi i zdarzeniami. Z relacji badaczy wynika, że część tych osób mówi o „pragnieniu śmierci”, kiedy rozstanie się z jednym ze swoich skarbów, lub porównuje stratę do „utraty części siebie”. Większość badań nad zbieractwem prowadzono na terenie Stanów Zjednoczonych i Europy, ale część prac sugeruje, że zespół ten może również pojawiać się w kulturach Wschodu. Jednak nowe badanie z udziałem tajwańskich dzieci, wskazuje, że ludzie żyjący w kolektywistycznych społecznościach mogą odnosić się do przedmiotów w odmienny sposób niż członkowie indywidualistycznych społeczeństw.

Od połowy lat 90. ubiegłego wieku do 2007 roku Randy Frost, badacz ze Smith College, i Gail Steketee, badaczka w dziedzinie opieki społecznej na Boston University, opracowali szeroko akceptowany model poznawczo-behawioralny zbieractwa, który ma na celu zmianę schematów myślenia pacjenta i w efekcie poprawę samopoczucia i zachowania. Naukowcy postrzegają zbieractwo jako wypadkową trzech podstawowych czynników. Pierwszym z nich jest obecność zaburzeń, takich jak depresja i lęk, które sprawiają, że człowiek staje się emocjonalnie wrażliwy. Osoby cierpiące na zbieractwo wykorzystują przedmioty do ochrony swojej tożsamości, do „złagodzenia swoich lęków” i budowy „fortec”, dzięki którym czują się bezpieczniej. Drugim czynnikiem jest pielęgnowanie błędnych przekonań na temat przedmiotów martwych. Na przykład, zbieracze czują się odpowiedzialni za swoje przedmioty i dbają o nie, jak gdyby były żywymi istotami.

Ponadto zarówno kupowanie, jak i pozbywanie się rzeczy wywołuje u zbieraczy ekstremalnie emocjonalne reakcje. Ten schemat charakteryzuje się odczuwaniem silnej dumy i przyjemności w momencie zakupu oraz winy, lęku i smutku, gdy próbują się rzeczy pozbyć. Prowadzone obecnie badania wskazują, że związek między zbieraczami a ich rzeczami jest złożony i trudny. Jak pokazuje metaanaliza z 2015 roku, terapia poznawczo-behawioralna przynosi znaczną poprawę jedynie w przypadku 35% osób cierpiących na zbieractwo. Badacze i klinicyści przyznają, że muszą się jeszcze wiele nauczyć, by przynieść ulgę większości zbieraczy będących niewolnikami swojego mienia.

Jeśli osoby, które odczuwają niepohamowaną potrzebę gromadzenia wszystkiego, są na jednym końcu kontinuum, to na drugim są ci, którzy przejawiają typowy impuls, by zatrzymać przedmioty przypominające im o ważnych wydarzeniach i osobach. „Sentymentalna więź [z przedmiotami] jest czymś normalnym i może mieć pozytywne skutki” – mówi Russell Belk, badacz zachowań konsumentów i psycholog na York University w Toronto. Belk prowadził pod koniec lat 80. XX wieku niezwykle istotne prace badawcze, próbując ustalić, jak posiadane przez nas rzeczy stają się częścią naszego rozszerzonego „ja”. Dokumentował sytuacje, w których ofiary naturalnych katastrof czuły się zranione, gdy traciły swoje rzeczy. Kiedy oglądamy materiał filmowy o ofiarach huraganu lub pożaru i widzimy, jak płaczą z powodu utraty wartościowych dla nich przedmiotów – kubka do kawy, który zrobiło ich dziecko, starej skrzyni na narzędzia po dziadku – z łatwością się z nimi identyfikujemy. Wszyscy mamy rzeczy, które są częścią nas samych, naszych historii i bliskich nam osób. Utrata ich jest bolesna.

***

Jeśli chcesz wiedzieć więcej

  • Attachment to Objects as Compensation for Close Others’ Perceived Unreliability. Lucas A. Keefer i in., Journal of Experimental Social Psychology, tom 48, nr 4, s. 912–917; lipiec 2012.
  • Toys Are Me: Children’s Extension of Self to Objects. Gil Diesendruck i Reut Perez, Cognition, tom 134, s. 11–20; styczeń 2015.
  • Emotional Regulation, Attachment to Possessions and Hoarding Symptoms. Philip J. Phung i in., Scandinavian Journal of Psychology, tom 56, nr 5, s. 573–581; październik 2015.
  • The Role of Attachment Style and Anthropomorphism in Predicting Hoarding Behaviours in a Non-Clinical Sample. Nick Neave i in., Personality and Individual Differences, tom 99, s. 33–37; wrzesień 2016.

Dziękujemy, że jesteś z nami. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.

Świat Nauki 7.2018 (300323) z dnia 01.07.2018; Psychologia; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "My i nasze rzeczy"