Twarze ludzi sprzed wieków: rekonstrukcje czy wyobrażenia
W filmach i serialach sprawa jest prosta. Znajdowane są szczątki zamordowanej osoby. Antropolodzy określają ich płeć i wiek. Na tej podstawie kryminolodzy rekonstruują ich wygląd i to tak precyzyjnie, że w trymiga udaje się ustalić tożsamość. To procedura sprawdza się jednak tylko pod pewnymi warunkami – gdy istnieje lista osób zaginionych ze zdjęciami albo gdy zmarły jest jeszcze pamiętany przez rodzinę, znajomych czy sąsiadów i można z nimi skonsultować rekonstrukcję, ewentualnie pokazać ją świadkom. W sytuacji, gdy nie ma możliwości weryfikacji, zrekonstruowana twarz pozostaje na zawsze jedynie hipotezą, impresją, czyli bardzo przybliżoną podobizną zmarłej osoby – dotyczy to zarówno nieboszczyków współczesnych, jak i tych z głębokiej przeszłości.
Faktem jest, że specjaliści potrafią trafnie odtworzyć mięśnie czaszki i twarzy, wykorzystując znajomość ich rozmieszczenia. Radzą sobie też z określeniem grubości tkanek miękkich, bo są one zależne od płci, wieku i rasy, a więc statystycznie uśrednione. Kiedyś stosowano głównie klasyczną metodę, zaproponowaną przez rosyjskiego antropologa Michaiła Gierasimowa (1907–1970), który niczym rzeźbiarz nakładał na czaszkę kolejne warstwy mięśni i skóry, do czego wykorzystywał różne plastyczne substancje. Dziś częściej twarze naszych przodków oglądamy na ekranach komputerów, zwłaszcza że istnieje nowoczesne oprogramowanie do ich rekonstrukcji. Rewolucja cyfrowa zdecydowanie ułatwiła i przyspieszyła produkcję portretów naszych przodków. Tylko czy można im ufać?
Kobieta o dwóch twarzach
Mumia Tajemniczej Damy, która od XIX w. znajduje się w Warszawie i można ją oglądać w Muzeum Narodowym, stała się obiektem zainteresowania światowej opinii publicznej w momencie, kiedy badacze z Warsaw Mummy Projekt ogłosili, że była w ciąży. Spór wokół obecność płodu w brzuchu kobiety trwał w najlepsze, gdy polscy naukowcy stwierdzili także, że znaleźli w jej czaszce ślady raka nosogardzieli. Wówczas wykonane skany 3D, zdjęcia rentgenowskie i tomografia komputerowa głowy kobiety posłużyły dwóm specjalistom medycyny sądowej – Chantal Milani oraz Hew Morrison – do stworzenia jej dwóch portretów.
Pod pewnymi względami są podobne. Przedstawiają młodą kobietę o ciemnej karnacji i włosach, z brązowymi oczami, o takim samym owalu twarzy, rozstawie kości policzkowych czy kształcie podbródka. Kolor oczu czy włosów można potwierdzić, analizując genom kobiety, ale w przypadku mumii egipskich sprawa nie jest łatwa, bo mumifikacja niszczy łańcuchy DNA. W tym przypadku po prostu złożono, że jako mieszkanka Egiptu nie była blondynką. Różnice dotyczą szczegółów: kształtu uszu, ust, nosa, oczu, brwi czy czoła. Bierze się to stąd, że tak jak specjaliści nie mają problemu z określeniem proporcji twarzy, to już kwestia tkanek miękkich jest w dużej mierze kwestią interpretacji. Jednym słowem – czaszka ma proporcje i kształty charakterystyczne dla danej osoby, które będą widoczne przez tkanki miękkie, ale to te ostatnie nadają jej indywidualne rysy. Dwie różne twarze Tajemniczej Damy są symboliczne, w końcu kobieta ta wymyka się badaczom niezwykle skutecznie i nadal skrywa mnóstwo sekretów.
Brzydal czy piękniś
Nasza Tajemnicza Dama to nowa gwiazdka celebryckiego firmamentu. Od 100 lat najsilniejszy blaskiem świeci na nim inny Egipcjanin – Tutanchamon. Próby rekonstruowania jego wyglądu trwają w zasadzie od odkrycia jego grobowca, z tym że w tym przypadku badacze mają więcej punktów odniesienia. W powszechnych wyobrażeniach – za sprawą złotej maski – chcemy go widzieć jako pięknego, o niemal kobiecych rysach. Tymczasem wiadomo, że młodzieniec był schorowany i miał niewładną lewą stopę, a poza tym wystające zęby. Gdy więc jego twarz wirtualnie rekonstruowano, ukazywał się chłopak przeciętny lub wręcz brzydal.
Badacze nie przywiązują się do żadnego z tych wizerunków. Tym bardziej że pozostałości tkanek miękkich w tym wypadku wcale nie są pomocne, bo te kurczą się w czasie procesu balsamowania o połowę, sprawiając, że wszystkie mumie są do siebie podobne. W dodatku wyłapanie takich szczegółów jak zmarszczki, odcień skóry, znamiona czy blizny jest niemożliwe. W przypadku Tutanchamona bezsporny jest fakt, że jego wady zgryzu nie mogły ukryć najlepiej nawet wykrojone usta. Egiptolodzy podkreślają jednak, że nie należy w czambuł potępiać nielicznych portretów władcy wykonanych za jego życia: choć idealistyczne, mogą pokazywać pewne charakterystyczne cechy jego wyglądu. Z tej grupy trzeba wyłączyć złotą maskę, bo akurat ona nie była pierwotnie przeznaczona dla Tutanchamona. Wykonano ją dla królowej o imionach Anchet-cheperu-Ra Nefer-neferu-Iten, na co wskazują ślady przekuwania kartuszy na jej odwrocie i charakterystyczny dla kobiet ureusz czy sęp obok kobry. Badacze wciąż jedynie nie wiedzą, czy maska przedstawia Merit-Iten, która rządziła 3 lata, czy Nefertiti.
Bohater i wampir
Rekonstruktorzy mają trochę łatwiej jeśli zmarły ma jakieś wyraźnie widoczne w kościach wady czy zmiany. Na przykład złamany nos, jak mężczyzna, którego szczątki znaleziono w katedrze we Fromborku w 2004 r. i uznano za Mikołaja Kopernika (z czym nie zgadza się wielu antropologów). Mężczyznę, który zmarł między 1779 a 1833 r. i został pochowany na cmentarzu w Kleinbasel, szwajcarscy naukowcy nazwali zaś Teo Fajczarzem, bo w jego zębach były widoczne zagłębienia zostawione przez cybuch niewyjmowanej latami z ust fajki. Teraz badacze zrekonstruowali twarz bezimiennego wojownika, który zginął w czasie bitwy o Gotlandię w 1361 r. najprawdopodobniej ugodzony toporem w twarz. Uwagę brazylijskiego grafika Cicero Moraesa zwróciło głębokie pęknięcie kości rozciągające się ukośnie od lewej żuchwy aż do jamy nosowej. Przygotował więc dwie wersje portretów – jedną neutralną w czerni i bieli i drugą kolorową plastycznie ukazującą makabryczne obrażenia. W ten sposób chciał oddać brutalność tamtej wojny – mężczyzna był bowiem jednym z 1800 lokalnych rolników, którzy musieli walczyć z wyszkolonymi najemnikami duńskiego króla Waldemara IV (1340- 1375).
Rekonstrukcja twarzy rozłupanej toporem przyciąga uwagę, ale równie ciekawa jest możliwość spojrzenia w oblicze wampira. Amerykańscy medycy sądowi wykorzystując badania DNA i nowoczesne oprogramowanie do rekonstrukcji twarzy zaprezentowali podobiznę 55-letniego mężczyzny pochowanego w XVIII w. w Griswold w stanie Connecticut. O tym, że uważano go za krwiopijcę, świadczy fakt, iż jego ciało ekshumowano, by ułożyć jego kości udowe na krzyż, co miało uniemożliwić mu wstawanie z grobu i żerowanie na żywych. Z badań genetycznych wynika, że mężczyzna miał ciemne oczy, brązowe lub czarne włosy oraz piegi. To była już kolejna rekonstrukcja twarzy tego mężczyzny, ale nie ona pozwoliła ustalić, kim jest i jak się nazywał. Dzięki badaniom DNA wiadomo, że mężczyzna miał na imię John Barber i był biednym rolnikiem, który prawdopodobnie zmarł na gruźlicę. Być może właśnie przebieg choroby był przyczyną, dla której został uznany za wampira.
Nowa twarz bez twarzy
Czy w rekonstrukcjach wyglądu twarzy sprzed wieków odbijają się nasze współczesne wyobrażenia? Najwyraźniej. Grafik komputerowy Daniel Voshart, który stworzył podobizny twarzy 54 cesarzy rzymskich, wykorzystał sztuczną inteligencję, by przetworzyć ich rzeźby, popiersia i inne dostępne wizerunki. Wziął przy tym pod uwagę pochodzenie władców i doniesienia tekstowe o ich wyglądzie. Patrząc na ich wizerunki, nie można się jednak oprzeć wrażeniu, że wielu z nich udoskonalił z własnej inicjatywy – a to dodał zawadiacki uśmieszek, a to ponury grymas. Był jednak w znacznie bardziej komfortowej sytuacji niż specjaliści, którzy odtwarzają wygląd hominidów dzięki najnowszym odkryciom w dziedzinie genetyki – prawdziwą rewolucję. Nasi genetyczni kuzyni, którzy jeszcze w połowie XX w. przedstawiani byli jako włochate małpoludy dziś niewiele różnią się od nas – no, może poza tym, że mają bardziej masywne szczęki czy wały nadoczodołowe. Ale naukowcy z Izraela i Hiszpanii tak bardzo zawierzyli genetyce, że w 2019 r. odtworzyli wygląd denisowanianki bez jej czaszki, za to na podstawie mapowania ekspresji genów odpowiedzialnych za jej cechy morfologiczne.
Punktem wyjścia była informacja, że denisowianie różnili się od Homo sapiens sapiens 56 cechami anatomicznymi. 34 dotyczyły czaszki, przez co przypominały one bardziej tę należącą do neandertalczyka czy szympansa – musiały być szersze i dłuższe niż nasze, z bardziej wydatnymi szczękami i dużymi zębami. Później dane te naukowcy wprowadzili do komputera i wygenerowali wizerunek kobiety. Nie jest to portret żadnej konkretnej osoby, tylko rodzaj wyobrażenia jak wyglądał ktoś kto miał takie a nie inne cechy, a zatem nie możemy powiedzieć, że dzięki tej rekonstrukcji udało się „spojrzeć denisowiance w twarz”.
Zmarszczki i piękno
Być może z powodu zalewu rekonstrukcji komputerowych, zdecydowanie większą siłę rażenia mają te, które wykonane są starą metodą Gierasimowa w formie trójwymiarowych rzeźb. W ten sposób odtworzony został wygląd twarzy i ciała Człowieka z Lodu, który 5300 został zabity na alpejskim lodowcu. W 2011 r., w 20 rocznicę odkrycia zwłok Ötziego, w Muzeum Archeologicznym Południowego Tyrolu w Bolzano we Włoszech, stanęła podobizna niskiego, żylastego mężczyzny, z drobną pooraną bruzdami i zmęczoną twarzą. Choć mężczyzna umarł w wieku ok. 45 lat, w rekonstrukcji braci Alfonsa i Adrie Kennis wygląda starzej, bo był człowiekiem mocno schorowanym. To nadaje mu autentyczności i sprawia, że ta wizja utrwaliła się na tyle, że przez ostatnie lata nikt nie próbował stworzyć nowej.
To samo dotyczy rekonstrukcji twarzy starej Indianki z kultury Wari (600–1000 r.), której szczątki zostały znalezione przez Miłosza Giersza i Patrycję Prządkę z Uniwersytetu Warszawskiego w Castillo de Huarmey w Peru. 60-latka złożona była w komorze główniej mauzoleum pełnego innych ludzi i otoczona darami, więc założono, że była kimś ważnym. Za plastyczną rekonstrukcję jej twarzy odpowiedzialny był Szwed Oscar Nilsson, który wziął pod uwagę nie tylko wytyczne anatomiczne, ale i wyznaczniki kulturowe. Jego Indianka ma zmarszczki, siwiejące włosy, starcze plamy i opadające powieki, co wynika z jej wieku oraz kształtu oka lokalnych populacji, ale jej mądre spojrzenie jest inwencją twórcy wizerunku i robi wrażenie. Nie wiadomo na ile rekonstrukcja Ötziego czy kobiety kultury Wari odpowiadają rzeczywistości, ale niczym dzieła sztuki zapadają w pamięć.