PAP
Człowiek

Niezwykłe przedmioty z epoki żelaza znaleziono w powiecie chełmińskim

Archeolodzy stwierdzili, że to pozostałości po rytuałach przedstawicieli kultury łużyckiej.

Według naszych przodków lśniąca tafla jeziora czy mroczne bagno były miejscami, w których świat ludzi łączył się ze światem umarłych i bogów (antropolodzy nazywają takie miejsca liminalnymi, czyli zawieszonymi między dwoma stanami). Od pradziejów uważali je za święte i składali w nich ofiary z broni, biżuterii, zwierząt czy ludzi. Słynie z nich Irlandia, Wielka Brytania, Dania, Holandia, północne Niemcy i południowa Skandynawia.

U nas znalezisk jeziornych jest stosunkowo niewiele, a bagiennych prawie minimalna liczba. W 2010 r. archeolodzy odkryli jednak w wyschniętym jeziorze w Czaszkowie (koło Piecek) broń i wspaniałą biżuterię z III-V w., a kilku innych - przedmioty, które interpretowali jako dary ofiarne. Teraz wszystkie te znaleziska mają mocną konkurencję w powiecie chełmińskim w województwie kujawsko-pomorskim. W miejscu, w którym w VI w. p.n.e. znajdowało się jezioro, później było bagno, a dziś jest pole uprawne, natrafiono na dziesiątki brązowych naszyjników, bransolet, szpil, elementów uprzęży końskiej oraz ludzkich kości.

8 stycznia na ich ślad trafili detektoryści z Kujawsko-Pomorskiej Grupy Poszukiwaczy Historii, badający pola wykrywaczem metali za pozwoleniem konserwatora zabytków. Zawiadomili o tym archeologów z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ci przebadali to „pole skarbów” i stwierdzili, że przedmioty wrzucali do jeziora przedstawiciele kultury łużyckiej – zamieszkujący w tym czasie obszar niemal całej współczesnej Polski i zapamiętani jako budowniczowie osad typu biskupińskiego na Pałukach. Ze wstępnych ustaleń wynika, że większość ozdób – np. kolia z elementów metalowych i być może szklanych, z zawieszkami w kształcie rybich ogonów – miała charakter ceremonialny.

Badaczy zaciekawiła obecność typowych dla kultury scytyjskiej rzadko spotykanych zausznice gwoździowatych, wskazujących na jakieś kontakty z tym ludem, który żył na ternie Ukrainy oraz południowo-wschodniej Polski. Dzięki dobrym, beztlenowym warunkom torfowiska, zachowały jednak się nie tylko obiekty metalowe, lecz także fragmenty tkaniny czy sznurki. Wśród luźnych znalezisk były także trzy depozyty, czyli grupy cennych przedmiotów, które mogły być umieszczone w wodzie w tym samym czasie (być może w jakimś pojemniku).

To, co badaczy najbardziej zaskoczyło to duża ilość (ponad 100 fragmentów) ludzkich kości. Ponieważ przedstawiciele kultury łużyckiej kremowali swoich zmarłych i chowali ich zmarłych na rozległych cmentarzyskach popielnicowych, obecność nieprzepalonych kości w jeziorze może sugerować, że były to ofiary. Naukowcy spekulują nawet, że mogło to być związane z najazdem Scytów: lokalne społeczności w ten sposób chciały wybłagać bogów wsparcie w tym trudnym czasie. Nawet jeśli wytłumaczenie może być inne, pewne jest, że dotychczas na terenie ziem polskich nie zostało znalezione żadne jeziorne stanowisko ofiarne, w którym byłyby też szczątki ludzkie.

Ponieważ planowane są dalsze badania, a stanowisko jest wyjątkowo bogate i cenne naukowo archeolodzy, nie zdradzają nazwy miejscowości, w której się znajduje, aby nie przyciągnąć rabusiów.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną