Pulsar - portal popularnonaukowy Pulsar - portal popularnonaukowy Heritage Images / Getty Images
Człowiek

Maria od kwiatów i motyli, czyli prekursorka entomologii, ekologii, biologii rozwoju

Sibylla Merian wyniki badań naukowych przedstawiała z talentem artystki. Jej albumy zachwycają do dziś.

Świat, na który 2 kwietnia 1647 r. we Frankfurcie nad Menem przychodziła Maria Sibylla Merian, gwałtownie zmieniał kształt. Do końca zbliżały się dwie wojny: osiemdziesięcioletnia, o niepodległość północnych Niderlandów, które w Polsce nazywamy Holandią, i trzydziestoletnia – o kształt cesarstwa, które w Polsce nazywamy niemieckim. Gwałtownie też zmieniał się stan wiedzy na temat świata. Sibylla miała swój niebagatelny wkład w jej kształtowanie.

Maria Sibylla Merian (1647–1717).Sepia Times/Universal Images Group/Getty ImagesMaria Sibylla Merian (1647–1717).

Kwiaty: dobry pretekst

Matthäus, ojciec Marii Sibylli, parał się rytownictwem, zwłaszcza w miedzi. Tym samym zajął się później jego syn o tym samym imieniu. Panowie Merian przeszli do historii z przydomkami Starszy i Młodszy. Starszy miał coś poza umiejętnościami: po teściu Johannie Theodorze de Bry przejął niderlandzkie koneksje oraz oficynę wydawniczą – jedną z ówcześnie najważniejszych. Jej publikacje znajdują się wśród najcenniejszych okazów polskiej Biblioteki Narodowej. Należą do nich prace wielkopolskiego przyrodnika Jana Jonstona. Jest też opracowana przez Matt­häusa Starszego kolekcja planów niemieckich miast, do której załapał się nawet Toruń. Merianowie wydawali też serię relacji z zamorskich wypraw, a rodzina miała dostęp do ksiąg prezentujących najnowszą i najbardziej zaawansowaną wiedzę.

Ojciec zmarł, gdy Sibylla miała trzy lata. Matka Johanna wyszła za kolejnego artystę – Jacoba Marrela. Bracia Matthäus Młodszy i Caspar byli już dorośli i kontynuowali dzieło ojca, a ojczym zajął się wychowaniem przybranej córki. W młodości studiował malarstwo w Utrechcie, później wyspecjalizował się w martwej naturze – w tym w obrazach tulipanów. We Frankfurcie otworzył szkołę malarską, w której uczył tego motywu.

Realizm wymagał zbierania modeli i przyglądania się strukturze kwiatów. Maria Sibylla asystowała ojczymowi, a on zauważył u niej zmysł obserwacji i talent. Matka zapewne uważała, że zamiast malować, córka powinna zająć się czymś bardziej wówczas przypisanym kobietom. Motywy kwiatowe jako wzór do wyszywania okazały się niezłym pretekstem.

Bohaterowie dzieła Marii Sibylli Merian „Metamorphosis Insectorum Surinamensium” z 1705 r.Heritage Images/Getty ImagesBohaterowie dzieła Marii Sibylli Merian „Metamorphosis Insectorum Surinamensium” z 1705 r.

Młoda Maria Sibylla obserwowała jednak nie tylko kwiaty, ale też związane z nimi owady. W tym okresie do protestanckich części Niemiec przybywali hugenoci, przynosząc z Francji tajniki produkcji jedwabiu, łącznie z hodowlą jedwabników. Jako trzynastolatka poznała cykl rozwojowy tego owada, co okazało się wydarzeniem kształtującym całą jej przyszłą karierę, zdecydowanie odbiegającą od wzorcowej protestanckiej niemieckiej pani domu.

W XVII w. entomologia w zasadzie nie istniała. Z jednej strony wiedziano, że jedwabniki rozmnażają się jajorodnie, że mają fazy gąsienicy, poczwarki i imaga. Z drugiej zakładano, że gąsienice, jak wszystkie stworzenia, które uważano za robaki (dziś nazwalibyśmy je bezkręgowcami), lęgną się z błota i gnijącej materii. Młodej Merian nie podobał się ten dysonans i zaczęła obserwować więcej gąsienic i dorosłych motyli. Obserwować i rysować. A rysunki wypełniać akwarelami.

Małżeństwo: krótka historia

W tamtych czasach zamążpójście z reguły kończyło samodzielną karierę. Maria Sibylla wyszła jednak za malarza i kontynuowała to, co robiła przy ojczymie. Było to o tyle łatwiejsze, że jej mąż Johann Andreas Graff był uczniem Marrela i długo znał swoją przyszłą żonę. Wiedział dobrze, na co się decyduje. Poza tym najwyraźniej talentu miał mniej niż Sibylla, a to pewnie ułatwiło decyzję o podejmowaniu przez nią zajęć zarobkowych. Udzielała lekcji malarstwa dziewczętom oraz uczyła haftu i sprzedawała szablony.

W 1670 r. Graffowie, z dwuletnią córką Johanną Heleną, przenieśli się do Norymbergi, rodzinnego miasta Johanna Andreasa. Mieszkał tam też Joachim von Sandrart, malarz, który do historii przeszedł przede wszystkim jako autor „Die Teutsche Academie”, leksykonu niemieckich (łącznie z niderlandzkimi) artystów. W jednym z wydań zawarł notkę o Graffie. A właściwie niezupełnie o nim – większość treści poświęcił jego żonie.

W kolejnym wydaniu „Akademii” Merian (jako Maria Sibylla Grafin) miała już swoją własną notkę, w której nie została przedstawiona jako żona, córka i pasierbica. Von Sandrart zachwycił się jej kunsztem w przedstawianiu kwiatów oraz gąsienic, much, komarów i innych „robaków”. Zauważył także, że farbowane przez nią tkaniny zachowują identyczny wzór po obu stronach, a także, co wówczas było rzadkością – nie tracą barw po kilku praniach. Merian nie tylko bowiem obserwowała przyrodę, ale też potrafiła ją wykorzystywać: nauczyła się ekstrahować roślinne barwniki o niebywałej trwałości.

Von Sandrart był świadkiem wydania jej pierwszego trzytomowego albumu – „Blumenbuch” („Księga kwiatów”). Wydawał go jej mąż w latach 1675–80 (bardziej znana jest reedycja „Neues Blumenbuch”). Tablice zawierały – zgodnie z nazwą – miedzioryty kwiatów, ale towarzyszyły im wizerunki wspomnianych owadów oraz pająków. Samo rysowanie tych motywów nie było czymś wyjątkowym, ale Merian nie tylko rejestrowała to, co zauważyła w naturze. Sama hodowała motyle i notowała ich rozwój i przemiany. Żeby to się udało, musiała dobrać odpowiednie rośliny żywicielskie. Związek jedwabnika z morwą był znany, ale interakcje innych gatunków jeszcze nie. I tak Sibylla – będąc już prekursorką entomologii i biologii rozwoju – dała także podstawy ekologii.

Efektem jej badań była kolejna książka – tym razem już nie album, a publikacja naukowa „Der Raupen wunderbare Verwandlung und sonderbare Blumennahrung” („Cudowna przemiana i niezwykły pokarm roślinny gąsienic”). Oczywiście publikacja była bogato ilustrowana, a Merian połączyła role autorki tekstu, rysowniczki i malarki. (To ostatnie jest zresztą szczególnie interesujące, bo do XX w. standardem ilustracji przyrodniczej był czarno-biały rysunek). Zgodnie z tytułem ilustracje przedstawiały umieszczone na roślinach żywicielskich motyle w różnych stadiach rozwoju. Oba elementy były równie ważne i przedstawione z taką samą rzetelnością.

W trakcie pracy nad książką o rozwoju i ekologii motyli urodziła drugą córkę, Dorotheę Marię. Tymczasem małżeństwo, które na zewnątrz mogło wydawać się idealne, zaczęło się psuć. Rodzina Graffów wróciła do Frankfurtu. W 1581 r., na wieść o śmierci ojczyma, Merian, postanowiła zaopiekować się matką. I zamiast przyjąć ją do własnego domu, wprowadziła się z córkami do niej.

Gabinety osobliwości: nowe otwarcie

W Europie ludzie po przejściach nieraz trafiali do klasztoru. Protestanci pozbawili się tej możliwości, ale lukę tę szybko zapełniły różnego typu komuny. W Niderlandach były to m.in. kolonie labadystów. Kiedy Graffowie mieszkali jeszcze w Norymberdze, główną siedzibą tej denominacji (grupy, która oddzieliła się od macierzystej organizacji religijnej) stał się zamek Walta we Fryzji. Wspólnotę prowadziła Anna Maria van Schurman. Była ona malarką, rytowniczką, poetką i poliglotką. Jako pierwszej kobiecie w Holandii pozwolono jej na edukację akademicką, choć wykładów musiała słuchać zza zasłony. Wśród licznych dyscyplin, które studiowała, znalazła się teologia, co później poskutkowało jej konfliktem z Holenderskim Kościołem Reformowanym i zbliżeniem z Jeanem de Labadie. Nowy ruch religijny założyli razem, ale to od jego nazwiska przyjął on nazwę.

Von Schurman wspierała dążenia kobiet do równouprawnienia, więc musiała słyszeć o Marii Sibylli Merian. Zapewne było też odwrotnie. Pewnie niewiele brakowało, by się spotkały, bo w 1677 r. do zamku Walta wprowadził się owdowiały Caspar Merian. Niestety, rok później von Schurman zmarła. Ostatecznie wraz z matką i córkami Sibylla poszła w 1685 r. w ślady brata. Johann Andreas Graff również przybywał kilka razy do Walty, ale nie zdecydował się na konwersję, co przesądziło o losach małżeństwa. Rozwód z powodu różnic wyznaniowych przypieczętowano dopiero w 1692 r., ale Graff przez kilka poprzednich lat mieszkał już samotnie w Norymberdze.

Bohaterowie dzieła Marii Sibylli Merian „Metamorphosis Insectorum Surinamensium” z 1705 r.Heritage Images/Getty ImagesBohaterowie dzieła Marii Sibylli Merian „Metamorphosis Insectorum Surinamensium” z 1705 r.

Zamek Walta należał do sióstr Cornelisa van Aerssena, gubernatora Surinamu. Aerssen pozostał kalwinistą, ale sympatyzował z labadystami, zachęcając ich do osiedlania się w Gujanie. Złoty wiek Niderlandów nie dotyczył tylko sztuki. W tym czasie Holandia wyrastała na potęgę morską i kolonialną. Krach tulipomanii już odszedł w niepamięć. Rosły nowe fortuny, przez labadystów postrzegane raczej niezbyt pozytywnie, ale towarzyszyła im moda na gabinety osobliwości sprowadzanych z Indii Wschodnich i Zachodnich. Ze względu na protekcję Aerssena labadyści mieli więcej do czynienia z tymi drugimi. Gabinety osobliwości gromadziły wszystko, co egzotyczne – wytwory sztuki, ale przede wszystkim obiekty przyrody ożywionej i nieożywionej. Były zapowiedzią muzeów kolonialnych. Przebywając w komunie, Merian miała mało okazji do malowania, choć pretekst przedstawiania doskonałości Bożego stworzenia pozwalał jej na tę czynność. Może zresztą to wcale nie był tylko pretekst – właśnie rodziła się nowa, protestancka odsłona teologii naturalnej, której ukoronowaniem była metafora Boga jako zegarmistrza, a roślin i zwierząt jako wspaniałych maszyn.

Surinam: ziemia obiecana

Caspar zmarł w 1686 r., matka przeżyła go o cztery lata. Oboje doczekali końca swoich dni we wspólnocie labadystów, ale Maria Sibylla miała inne plany, zwłaszcza wobec swoich córek. Przeniosła się do Amsterdamu. W 1692 r., rok po opuszczeniu komuny, Johanna Helena wyszła za mąż za handlarza produktami kolonialnymi, również związanego z labadystami. A Maria Sibylla znowu uczyła malarstwa i sprzedawała prace – własne i córki.

Johanna Helena, wówczas już Herolt-Graff, zaprzyjaźniła się z grupą młodych amsterdamskich malarek. Była w niej specjalizująca się w tworzeniu kompozycji kwiatowych Rachel Ruysch, która później została uznana za najwybitniejszą holenderską malarkę Złotego Wieku. Przy okazji była córką słynnego anatoma. Maria Sibylla miała wpływ na rozwój stylu tego koła artystycznego. Jedną z najważniejszych jego klientek była Agneta Block, dziedziczka mennonickiego handlarza tekstyliami, prowadząca jeden z największych prywatnych ogrodów, co wiązało się ze sprowadzaniem egzotycznych roślin. Jej gabinet osobliwości też przewyższał inne – może z wyjątkiem Ruyscha i burmistrza Amsterdamu Nicolaasa Witsena, które również zafascynowały Merian.

Pieniądze i znajomości były potrzebne Merian do realizacji najbardziej niezwykłego przedsięwzięcia swojego życia. Uznała, że nie ma sensu polegać na przypadkowych osobliwościach zebranych przez handlarzy pieprzem i cukrem. W 1699 r. mając do dyspozycji spore oszczędności oraz grant miasta Amsterdam, wyruszyła z młodszą córką do Surinamu, gdzie mogła liczyć na przyjęcie przez labadystów. Opuściła nie tylko strefę niemieckojęzyczną (do której wtedy jeszcze można było zaliczyć Holandię), lecz także cywilizację – zapuściła się w dzicz równikowej puszczy.

Owady: pomoc dla Linneusza

Razem z Dorotheą podróżowały i utrwalały w grafikach gujańskie owady, pająki, płazy czy gady. Oczywiście razem z roślinami, ale też w czasie polowania. Wśród bardziej znanych jest obraz kajmana, który złapał węża (cylindrowca koralowego). Prawdopodobnie też jako pierwsze Europejki odwzorowały pająka ptasznika z ofiarą oraz samca wodnego pluskwiaka z rodziny Belostomatidae noszącego na grzbiecie jaja (z upolowaną kijanką).

Wyprawa była zaplanowana na pięć lat, ale przerwała ją choroba Merian. Na podstawie opisów można rekonstruować rodzaj „febry”, ale będzie to tylko spekulacja. Dość, że obie panie Graff (choć jako rozwódka Maria Sibylla ponownie używała nazwiska panieńskiego) wróciły do Holandii już po około dwóch latach. Do kraju zabrały nie tylko obrazy czy konserwowane winiakiem owady, ale także gady i ich jaja czy kolibry. W czasie rejsu osłabiona chorobą Merian nie mogła dopilnować zbiorów i niektóre zestawy gąsienic, poczwarek i imag się pomieszały. Mimo to na podstawie zebranego materiału w 1705 r. udało się jej wydać opus magnum: „Metamorphosis Insectorum Surinamensium” („Przemiany surinamskich owadów”). Było to pierwsze opracowanie przyrody Surinamu, z którego obficie korzystali kolejni przyrodnicy, w tym Linneusz.

Córki: ten sam talent

Mimo nadzwyczajnego wkładu w entomologię i biologię rozwoju, dla współczesnych Maria Sibylla była przede wszystkim artystką. Jej prace, choć już pośmiertnie, kupili m.in. Jerzy III i Piotr I Wielki. Córki, znając wartość jej marki, pod jej atrybucją sprzedały również część swoich prac. Dorothea zresztą używała matczynego nazwiska. Do dziś historycy sztuki doszukują się cech charakterystycznych dla każdej z tej trójki w pracach opisanych jako stworzone przez Marię Sibyllę.

Po powrocie do Amsterdamu Dorothea wyszła za mąż, ale nie przerwała współpracy z matką. Kilka lat później do Surinamu pojechała Johanna z mężem – słała matce i siostrze kolejne okazy zwierząt. Maria Sibylla publikowała z Dorotheą liczne reedycje książek z obrazami, do czasu, kiedy w 1715 r. dostała udaru. Zmarła po dwóch latach.

Młodsza córka nadal wydawała prace matki, po czym skorzystała z chwilowej fascynacji rosyjskiego cara Zachodem i wyjechała z mężem, jako nadwornym malarzem Piotra I, do Petersburga. Tam została profesorką jego akademii i kuratorką jego muzeum. Wraz z nią zakończyła się dynastia Merianów – malarzy i przyrodników.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną