Shutterstock
Człowiek

Adopcja: sztuka bycia rodzicem i dzieckiem

Ludzie, którzy decydują się na przysposobienie, są dziś najbardziej świadomą grupą rodziców. Do przyjęcia dziecka szykują się wiele lat. W okresie nieudanych prób zajścia w ciążę nabywają wiedzę medyczną, a kiedy trafiają do ośrodka adopcyjnego, zaczynają się szkolić do swojej roli i są poddawani ocenie, dużo czytają o potencjalnych trudnościach wychowawczych i zaburzeniach przywiązania, nierzadko sami są w terapii.

Niemal każdy rodzic kiedyś usłyszy od dorastającego dziecka raniące słowa: „Nienawidzę cię!”. Ci, którzy adoptowali dziecko, prawie na pewno usłyszą jeszcze trudniejsze zdanie: „Nie jesteś moją prawdziwą mamą!” albo „Nie jesteś moim prawdziwym tatą!”. Przysposobienie, wciąż budzi wiele emocji i lęków. Choć allorodzicielstwo (zastępcza opieka nad cudzym potomstwem) spotykane jest także wśród zwierząt, od owadów, ryb i ptaków po duże ssaki, to dopiero człowiek, istota hipersocjalna, uczynił z niego praktykę kulturową, wynikającą po części z pobudek altruistycznych, a po części egoistycznych.

Ludzie, którzy decydują się na adopcję, są dziś najbardziej świadomą grupą rodziców. Do przyjęcia dziecka szykują się wiele lat. W okresie nieudanych prób zajścia w ciążę nabywają wiedzę medyczną, a kiedy trafiają do ośrodka adopcyjnego, zaczynają się szkolić do swojej roli i są poddawani ocenie, dużo czytają o potencjalnych trudnościach wychowawczych i zaburzeniach przywiązania, nierzadko sami są w terapii. W Polsce czekają na dziecko od momentu kwalifikacji średnio dwa, trzy lata – dłużej, jeśli chcą przyjąć niemowlę. W żargonie środowiskowym okres wyczekiwania na telefon z ośrodka nazywa się ciążą adopcyjną. Mimo długich przygotowań dziecko, które pojawia się w ich domu, jest wyzwaniem. Adoptowani i ich rodzice częściej niż statystycznie potrzebują psychoterapii, na którą – przy niewydolnym systemie publicznej opieki psychologicznej – nierzadko wydają znaczącą część domowego budżetu. I nie ma w tym nic wstydliwego – to wyraz troski o rodzinę po przejściach.

Zamiast testamentu

Adopcje znano już w starożytności, ale z miłością rodzicielską rzadko miały coś wspólnego. Antropolog kulturowy Jack Goody, przyglądając się historii rodzicielstwa społecznego, podzielił je na dwa typy – z uwagi na interes dorosłych i dla dobra dziecka. W przeszłości przeważał pierwszy i stanowił rozwiązanie problemu dziedziczenia. Adopcja była przywilejem, strategią polityczną i dynastyczną. W Rzymie patrycjusze i senatorowie przysposabiali chłopców po to, by związać możne rody i zapobiec wygaśnięciu własnej linii. Czasem przyjmowali do rodziny dzieci swoich kochanek, jeśli nie mieli potomstwa z żoną. Często adoptowano dorosłych, nieraz po śmierci przybranego rodzica, na mocy testamentu. Taka historia stała się udziałem pierwszego cesarza Rzymian Oktawiana Augusta. Brat jego babci, Juliusz Cezar, w swojej ostatniej woli usynowił krewniaka. Kodeks Justyniana z VI w. dał możliwość przysposobienia dziecka także kobietom i wprowadził warunek zgody osoby adoptowanej, jeśli była wystarczająco dojrzała, by świadomie jej udzielić.

Przysposobienie było też odpowiedzią na biedę i rosnące nierówności. W Stanach Zjednoczonych do końca lat 20. XX w. istniały pociągi sierot – zorganizowane transporty dzieci z miejskiej biedoty (nie zawsze faktycznie sierot!) na wieś, gdzie otrzymywały opiekę, ale musiały pracować. Była to transakcja – niedopuszczalna z dzisiejszego punktu widzenia, lecz ratująca najmłodszych przed głodem i poniewierką. Z kolei w Chinach w okresie tzw. polityki jednego dziecka zdarzało się, że ludzie, którym narodził się kolejny potomek, prosili o jego adopcję bezdzietnych krewnych, aby uniknąć wysokich kar za złamanie prawa.

W Polsce adopcja była znana od czasów Piastów. Sieroty trafiały do domów krewnych, a rycerze i mistrzowie w rzemiośle brali na wychowanie cudzych synów, przejmując nad nimi pełną władzę. Od późnego średniowiecza funkcjonowała nobilitacja (adopcja herbowa), czyli przyjęcie kogoś zasłużonego do rodu szlacheckiego. Poza tym wyjątkiem nie do wyobrażenia było przysposobienie kogoś z innej warstwy społecznej. W prawnych regulacjach adopcji dużo namieszały rozbiory. W Królestwie Polskim dopuszczano adopcję tylko osób pełnoletnich, w zaborze pruskim i austriackim – dotyczyło to także dzieci. Prawo ujednolicono w II Rzeczypospolitej, ale stało się to dopiero półtora miesiąca przed wybuchem II wojny światowej. Na pierwszym miejscu postawiono dobro dziecka. Była to rewolucyjna zmiana, zgodna z nowatorskim prądem nowego wychowania (inspirował się nim Janusz Korczak). Jego twórczyni, Szwedka Ellen Key, propagowała rodzinną pieczę nad opuszczonymi dziećmi, argumentując, że instytucje nie zaspokoją lepiej potrzeb rozwojowych najmłodszych. Dzisiaj już wiemy – jak przekonuje Magdalena Modlibowska, prezeska Fundacji Wsparcia Rodzin „Po Adopcji” – że „to dla dziecka wybiera się rodziców, a nie odwrotnie”.

Różne ścieżki

Polskie prawo przewiduje kilka form adopcji, a decyzję wydają wydziały rodzinne i nieletnich w sądzie rejonowym. Adopcja pełna oznacza, że dziecko otrzymuje nazwisko rodziców adopcyjnych, a oni wszystkie prawa rodzicielskie. Przysposobiony zyskuje nie tylko nowych rodziców, ale staje się członkiem całej ich rodziny, np. wnukiem rodziców adopcyjnych mamy i taty. W adopcji całkowitej rodzice biologiczni i adopcyjni nie znają swoich personaliów, a dziecko otrzymuje nowy akt urodzenia. Taka forma przysposobienia jest nieodwracalna. Jest możliwa, gdy rodzice biologiczni zrzekli się przed sądem praw rodzicielskich i wyrazili zgodę na adopcję ich dziecka bez wskazywania, do kogo ma trafić (tzw. zgoda blankietowa). Matka może zadeklarować chęć zrzeczenia się władzy rodzicielskiej już na oddziale położniczym, ale w ciągu 6 tyg. ma możliwość zmiany decyzji. W adopcji niepełnej dziecko zachowuje relacje z krewnymi (np. z biologiczną babcią i dziadkiem). W akcie urodzenia pojawia się tylko adnotacja o przysposobieniu. Ten typ stosowany jest w Polsce najrzadziej. Natomiast adopcja ze wskazaniem dotyczy obecnie tylko sytuacji, kiedy opiekę nad małoletnim przejmuje krewny. Dziecko 13-letnie i starsze jest pytane przez sąd, czy zgadza się, by adoptowali je konkretni ludzie.

Liczba adopcji w Polsce w ostatnich pięciu latach spadła i obecnie sięga ok. 2,5 tys. przypadków rocznie (przed 2016 r. przekraczała 3 tys.). Wpływają na nią wyże i niże demograficzne (dlatego najwięcej adopcji było w latach 50. i 80. ub.w.), ale nie tylko. Z jednej strony nowoczesne sposoby leczenia bezpłodności sprawiają, że część osób spełnia marzenia o rodzicielstwie, zanim trafi do ośrodka adopcyjnego. Z drugiej, rośnie liczba dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną, a sądy niechętnie pozbawiają dysfunkcyjnych dorosłych władzy rodzicielskiej. Maleje liczba przysposobień dzieci starszych, za to nieco częściej adoptowane są te ze specjalnymi potrzebami zdrowotnymi.

Wybiera się rodziców dla dziecka. Nigdy odwrotnie.

Dla tych dwóch grup oraz dla rodzeństw szansą bywa adopcja zagraniczna. Najwięcej dzieci z innych rejonów świata (aktualnie kilka tysięcy rocznie) przyjmują Stany Zjednoczone, a największa ich liczba wyjeżdża z Chin, Rosji, Gwatemali, Korei Południowej czy Etiopii. Do niedawna, według danych organizacji International Social Service, w czołówce krajów wysyłających była Ukraina (2. miejsce na świecie w 2020 r.). Po wybuchu wojny wstrzymała przysposobienia zagraniczne, ponieważ w warunkach konfliktu często nie ma możliwości pewnego ustalenia sytuacji rodzinnej i prawnej osamotnionych dzieci, a otwarcie ścieżki adopcyjnej mogłoby prowadzić do dramatów i nadużyć. Już Rosja wykorzystuje bezprawne deportacje i adopcje małych Ukraińców jako jedno z narzędzi walki. Wniosek o moratorium na międzynarodowe adopcje z Ukrainy poparły polskie organizacje zajmujące się prawami dziecka.

Dzieci z Polski najczęściej przysposabiają Włosi i Amerykanie, potem Francuzi, Hiszpanie, Szwedzi i Holendrzy. Jeszcze w 2016 r. obcokrajowcy adoptowali 286 małych Polaków, w 2020 r. tylko 9. Sytuacje odwrotne, czyli przyjęcie dziecka z zagranicy do polskiej rodziny, są jeszcze rzadsze. Liczba adopcji zagranicznych drastycznie spadła po 2017 r. wskutek zaostrzenia procedur i ograniczenia liczby uprawnionych ośrodków. Była to reakcja rządu na przypadek rozdzielenia sióstr adoptowanych do USA bez wiedzy polskiego ośrodka i molestowanie seksualne starszej z nich. Jeden dramat, którego można było prawdopodobnie uniknąć, nie powinien przekreślać tej ścieżki. Badania nie potwierdzają, by dzieci adoptowane z zagranicy były w nowym środowisku szczególnie narażone na trudności społeczne i rozwojowe, ale rodzice powinni zapewnić im kontakt z rówieśnikami pochodzącymi z tych samych rejonów świata.

Za decyzją o adopcji stoją różne motywy. Od lat psychologowie podkreślają, że bezpłodność nie powinna być jedynym argumentem, ale dobrze, gdy dorosłymi kieruje też altruizm. Popularna typologia H. Davida Kirka wyróżnia dwa rodzaje postaw. Jedni radzą sobie poprzez zaprzeczanie różnicom między rodzinami adopcyjnymi a wychowującymi biologiczne potomstwo. Oczekują, że trafi do nich niemowlę, które ukształtują według własnych marzeń. Boją się opinii otoczenia i unikają rozmów z dzieckiem o jego pochodzeniu. Z kolei rodzice radzący sobie poprzez uznawanie różnic nie ukrywają adopcji i wspierają dziecko w poszukiwaniu informacji o rodzinie biologicznej. Są bardziej gotowi na adopcję dzieci starszych, z problemami zdrowotnymi lub rodzeństwa. Zbliżoną typologię proponuje Marijke Breuning z University of North Texas. Mówi o budowniczych rodziny, planujących przyjąć maleństwo, które wypełni pustkę spowodowaną bezdzietnością, i samarytanach, otwartych na różne dzieci i kierujących się pobudkami humanitarnymi.

Trójkąt rodzicielski

W wyniku przysposobienia powstaje trójkąt adopcyjny obejmujący dziecko, rodziców adopcyjnych i biologicznych. Nawet jeśli nie mają ze sobą kontaktu, dorośli powinni (dla dobra dziecka i dla własnego komfortu psychicznego) zaakceptować fakt istnienia tej triady. Rodzice adopcyjni często odwlekają rozmowę z dzieckiem o jego pochodzeniu. Psychologowie podpowiadają, żeby zaufać naturalnej ciekawości dziecka i wiedzę o adopcji połączyć z odpowiedzą na pytanie: „Skąd się wzięłam?” albo „Czy też byłem kiedyś w twoim brzuszku?”. Najgorzej jest, jeśli latorośl dowie się o tym przypadkiem od kogoś spoza rodziny. W krajach anglosaskich i coraz częściej też w polskich rodzinach świętuje się nie tylko urodziny dziecka, ale i rocznicę adopcji. Uczynienie z niej święta może zmienić ją w pozytywny rozdział rodzinnej historii.

Najwięcej kontrowersji budzi pytanie o to, czy osoba adoptowana powinna poznać dane rodziców biologicznych. Różne badania potwierdzają, że większość dzieci chce wiedzieć, kto je urodził, fantazjują o tym, kim byli ich biologiczni rodzice, jak wyglądali. Obowiązujący do dziś „Kodeks rodzinny i opiekuńczy” z 1964 r. wprowadził tajemnicę adopcji, sporządzenie dla adoptowanego nowego aktu urodzenia i utajnienie aktu pierwotnego. Ale w latach 90. Polska przyjęła „Konwencję o prawach dziecka”, której art. 7 mówi wyraźnie o prawie do poznania swoich rodziców. Obecnie osoba adoptowana musi poczekać do uzyskania pełnoletniości, by móc zobaczyć pierwotny akt urodzenia. Może też wnioskować do sądu o wgląd w akta sprawy o zrzeczenie się lub pozbawienie praw rodzicielskich.

Rozwój więzi z nowymi rodzicami redukuje aktywność odpowiedzialnych za pobudzenie emocjonalne rejonów mózgu.

W USA i państwach anglosaskich (ale też w Czechach i Słowacji) istnieje adopcja otwarta. Obie rodziny, biologiczna i adopcyjna, wiedzą o sobie, czasem poznają się jeszcze przed porodem, a później podtrzymują kontakt. Jednak żeby taki trójkąt adopcyjny się udał, potrzeba dużej odpowiedzialności dorosłych, powstrzymania się od prób przeciągania dziecka na swoją stronę oraz pełnej akceptacji faktu adopcji przez rodzinę biologiczną. W Wielkiej Brytanii i Australii w dyskusję o otwartej adopcji włączyli się naukowcy. Badania zespołu Brid Featherstone z University of Huddersfield prowadzą do wniosku, że mnożenie dzieciom i młodzieży przeszkód na drodze do poznania ich losów zwiększa u nich ryzyko zaburzeń tożsamości i podnosi skłonność do wyładowywania negatywnych emocji na rodzinie adopcyjnej i otoczeniu. Także opublikowane w zeszłym roku analizy Elsbeth Neil i badaczy z University of East Anglia ankiet przeprowadzonych wśród dorosłych adoptowanych są argumentem za tym, by już nastolatkowie mieli możliwość poznania danych biologicznych rodziców i spotkania na neutralnym gruncie, tj. za pośrednictwem agencji adopcyjnych (jest to możliwe w niektórych krajach, np. w Holandii). W 2022 r. ukazały się także wyniki badań prowadzonych przez University of Oxford i organizację zajmującą się pomocą opuszczonym dzieciom Barnardos Australia. Monitorowano losy 210 adoptowanych dzieci od momentu, kiedy często jako ofiary przemocy domowej trafiały do pieczy zastępczej, po osiągnięcie dorosłości w rodzinie adopcyjnej. U zdecydowanej większości adopcja przyczyniła się do zmniejszenia traumy i zwiększenia emocjonalnej stabilności – pozytywny efekt był tym większy, im wcześniej trafiły do nowych domów. Przeważnie utrzymywały kontakt z przynajmniej jednym członkiem rodziny biologicznej, a 69% adoptowanych i ich adopcyjnych rodziców uważało, że w długiej perspektywie czasu jest to dla nich korzystne. Wyjątkiem były spotkania z „problemowymi” ojcami biologicznymi. Dzieci niemające takich kontaktów mniej ryzykowały, że jako dorośli będą mieć problemy ze zdrowiem psychicznym.

Trudności do przezwyciężenia

Ludzie rozważający adopcję najbardziej boją się, że ich dziecko będzie obarczone FAS (fetal alcohol syndrome) lub ARND (alcohol related neurodevelopment disorder), czyli poalkoholowymi zaburzeniami rozwoju i pracy układu nerwowego, wynikającymi z tego, że matka biologiczna nie odstawiła alkoholu w ciąży. Równie dużym wyzwaniem może okazać się zaburzenie przywiązania (RAD, reactive attachment disorder). Budowa przywiązania to mozolna praca. Deborah D. Gray podkreśla, że dziecko, które trafia do nowego i czasem pierwszego bezpiecznego domu, należy nauczyć, czym jest rodzina. Na pojawienie się mocnej więzi z rodzicami adopcyjnymi trzeba czekać czasem dwa lata. Dzieci przysposabiane przed 4. urodzinami już po roku mogą wykształcić przywiązanie. Ale jeśli ich wczesne dzieciństwo było naznaczone traumą lub przemocą, proces ten może wymagać interwencji specjalistów.

Od lat 50. XX w. John Bowlby, brytyjski psychiatra, przekonywał, że niemowlęta niemające się do kogo przywiązać, nie będą się prawidłowo rozwijać. Wieloletnie badania Roberta B. McCalla, psychologa z University of Pittsburgh, pokazują, że najtroskliwsza opieka może nie przezwyciężyć opóźnień rozwojowych związanych z zaniedbaniami rodziny biologicznej lub długim pobytem w domu dziecka. U starszych dzieci częściej diagnozowane jest ADHD (wg amerykańskich danych u dzieci trafiających do adopcji prawdopodobieństwo rozpoznania tego zaburzenia jest trzykrotnie większe niż w całej populacji), mogą mieć trudności z empatią, być zaborcze i zbyt pobudzone w relacjach z rówieśnikami. Ale te statystyki nie powinny zniechęcać do adopcji starszych dzieci.

U rodziców adopcyjnych może się pojawić wtórna żałoba po marzeniu o dziecku biologicznym.

Rodzicom trudno uwierzyć, że już kilkutygodniowe niemowlęta mogą doświadczać traumy odrzucenia i mieć objawy choroby sierocej. Dziecko przechowuje najwcześniejsze wspomnienia w pamięci behawioralnej, co prowadzi do odgrywania przez nie niezrozumiałych i niepokojących zachowań. Wymaga wtedy rehabilitacji lub celowanej terapii. Potrzebuje przeżyć żałobę po rodzicach biologicznych, co może się wiązać z wyładowywaniem emocji na nowych członkach rodziny. Część problemów udaje się zmniejszyć. Niedawne badania neurologów z Columbia University dowodzą, że choć dzieci, które przed adopcją przebywały w instytucjonalnej pieczy zastępczej, często doświadczają zaburzeń lękowych, to rozwój więzi z nowymi rodzicami redukuje aktywność odpowiedzialnych za pobudzenie emocjonalne rejonów mózgu, w tym ciała migdałowatego, i z czasem zmniejsza stany lękowe.

Trzeba pamiętać, że u rodziców adopcyjnych też może się pojawić wtórna żałoba po marzeniu o dziecku biologicznym. Obecność przysposobionego to dla nich przypieczętowanie końca długoletnich starań. Według badań Eastern European Adoption Coalition w naszym rejonie świata niemal dwie trzecie matek, które przysposobiły dziecko, doświadcza depresji poadopcyjnej. Pojawiają się niepewność co do nowej roli, brak wiary w udźwignięcie nieprzewidzianych trudności, a czasem rozczarowanie małym człowiekiem.

Bilans strat i zysków wynikających z adopcji dla każdego będzie inny. Do sądów w Polsce trafia blisko 100 wniosków rocznie o rozwiązanie przysposobienia. Część z nich wynika z niedających się przezwyciężyć trudności wychowawczych, część jest skutkiem rozwodu dorosłych, kiedy jedno z nich traci kontakt z dzieckiem byłego partnera. Jednocześnie niektóre badania wskazują, że adopcja może wpływać pozytywnie na trwałość małżeństwa. Przede wszystkim wzrasta dobrostan najmłodszych. Badaczki z Korei Południowej Jaejin Ahn i Woonsun Choi zapytały o to, czy adopcja przynosi dzieciom poczucie szczęścia i od czego to zależy. Hipoteza o tym, że dzieci w rodzinach adopcyjnych statystycznie częściej czują się szczęśliwe niż rówieśnicy żyjący w rodzinach biologicznych, została potwierdzona. To, czy ktoś był adoptowany jako niemowlę, czy jako kilkulatek, nie miało wpływu na wyniki. Ale nie sam fakt adopcji determinował pozytywne uczucia. Zależały one od tego, czy badany miał dobre relacje z rodzicami, przyjaciółmi i nauczycielami – czyli od tego, co dzięki kochającemu domowi stało się możliwe. Natomiast dla dzieci z niepełnosprawnościami samo przysposobienie było źródłem szczęścia. Adopcja uczy doceniania tego, co innym wydaje się oczywiste.

Wiedza i Życie 5/2023 (1061) z dnia 01.05.2023; Społeczeństwo; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Rodzina pilnie poszukiwana"

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną