Wiosło na norweskich wysokościach, czyli jak lód wycofuje się z przyszłości
To jedno z najlepiej zachowanych stanowisk pułapkowych w całej Skandynawii – system ogrodzeń, które kierowały renifery wprost ku łowcom. Wraz z cofającym się lodem spod śnieżnych czap wychodzą drewniane pale, poroża z nacięciami i żelazne groty włóczni sprzed 1,5 tys. lat. Drewno wygląda tak świeżo, jakby wczoraj je tam położono, choć w rzeczywistości leżało uwięzione w lodzie od czasu, gdy Europa wchodziła w późną starożytność.
Badacze z Bergen, którzy prowadzą prace przy Aurlandsfjellet, podkreślają, że to znalezisko nie jest wyjątkiem, lecz częścią większej układanki. Już w 2018 r. zespół Larsa Pilø opublikował analizę norweskich „ice patches” – wysokogórskich pól śnieżno-lodowych, które od dekady topnieją w zastraszającym tempie. To właśnie tam, wciąż w lodzie lub tuż pod nim, zachowały się dziesiątki artefaktów związanych z polowaniem na renifery – strzały, groty, elementy oszczepów, a nawet buty myśliwych. Z tej mozaiki wyłania się obraz społeczeństw, dla których wysokogórskie łowy były kluczowe ekonomicznie, społecznie i symbolicznie.
Nowe odkrycie dodaje do tej historii kilka frapujących elementów. Na przykład poroża ze śladami cięcia, potwierdzające, że to miejsce było nie tylko punktem przepędzania zwierząt (setki drewnianych pali, które tworzyły coś w rodzaju długiego korytarza prowadzącego zwierzęta w pułapkę), ale również obróbki ubitych osobników. Najbardziej zadziwia jednak najbardziej rzecz najmniej oczekiwana: rzeźbione wiosło. Co robiło na wysokości ponad tysiąca metrów? Czy był to element symboliczny, przedmiot przyniesiony jako niezbędny w jakimś rytuale? A może narzędzie, którego funkcji jeszcze nie rozumiemy? Takie pytania otwierają nowe pola interpretacji, których w lodowcowej archeologii nie brakuje.
Najbardziej spektakularnym świadectwem tego, jak lód potrafi przechować człowieka, jest oczywiście Ötzi – człowiek z lodu znaleziony w 1991 r. w Alpach Ötztalskich. Przez ponad 5,3 tys. lat leżał zamrożony na wysokości ponad 3200 m n.p.m. Zachowały się jego tkanki miękkie, tatuaże i ostatni posiłek, w jelitach, a także miedziana siekiera oraz ekwipunek łowiecki. Analizy DNA ujawniły choroby, a badania mikroskopowe wskazały, że prawdopodobnie został postrzelony tuż przed śmiercią. Odkrycie Ötziego było przełomem – pokazuje, jak lodowiec może działać jak kapsuła czasu. Nie było to jednak jedyne alpejskie znalezisko.
Na przełęczy Schnidejoch w kantonie Berno, od 2003 r. topniejący lód odsłonił ponad 400 artefaktów – od neolitycznych po średniowieczne. Wśród nich fragmenty odzieży, drewniane łuki, skóry, części plecaków czy gwoździe z sandałów rzymskich legionistów (caligae). W Tisenjoch, zaledwie 92 m od miejsca znalezienia Ötziego, odkryto fragment pradziejowej drogi wysokogórskiej z drewnianymi deskami ułatwiającymi przeprawę. Na przełęczy Theodul natrafiono na elementy uprzęży i sprzętu transportowego z czasów późnorzymskich i wczesnośredniowiecznych. A w północnych Alpach, m.in. w Vorarlbergu, znaleziono konstrukcje przypominające pierwowzory nart i sań, co sugeruje, że zimowe przejścia gór były technicznie wspomagane już od starożytności – zgodnie z rzymskimi przekazami o „legionistach na śnieżnych płozach”.
Podobne „archiwa lodu” odsłaniają się także gdzie indziej. W Skandynawii pojawiły się najstarsze znane narty – egzemplarz z Digervarden liczy ok. 1,3 tys. lat. Na Syberii z wiecznej zmarzliny wydobywa się ciała mamutów z miękkimi tkankami i przedmioty kultury Okuniewo. Na lodowcach Yukonu w Kanadzie odnaleziono sakwy z końskimi włosami, łuk i strzały myśliwych sprzed 7–8 tys. lat.
Dlatego najnowsze znalezisko z Aurlandsfjellet to nie tylko opowieść o myśliwych sprzed 1,5 tys. lat, ale także o współczesnym wyścigu z czasem. Bo artefakt, który dziś wychodzi spod śniegu, jutro może się rozpaść. Lód – ten sam, który przez tysiąclecia chronił przeszłość przed rozkładem – dziś oddaje ją ludziom na moment. Paradoks polega na tym, że odsłaniając historię, jednocześnie ją unicestwia. A może – jak sugerują niektórzy glacjolodzy – nie chodzi o to, że przeszłość wychodzi spod lodu, lecz że lód wycofuje się z przeszłości.
Na szczęście cofający się lód nie zawsze oznacza bezpowrotne zniszczenie. Badania glacjologiczne prowadzone w rejonie Tisenjoch pokazały, że ciało Ötziego mogło być na przestrzeni tysiącleci kilkukrotnie odsłaniane i ponownie przykrywane przez śnieg. Fakt, że mimo okresowej ekspozycji przetrwało aż do 1991 r., daje archeologom pewną nadzieję. Niektóre artefakty mogą być odporne na krótkotrwałe odsłonięcie, jeśli klimat ponownie się ochłodzi lub spadnie świeży śnieg. Zatem nie wszystko, co wyjdzie spod lodu, musi natychmiast zniknąć – pod warunkiem, że zdążymy je zauważyć, zanim zrobi to czas.