„Triumf religii chrześcijańskiej (nad pogaństwem)” – malowidło Tommasa Lauretiego (1530–1620), Sala di Costantino w Watykanie. „Triumf religii chrześcijańskiej (nad pogaństwem)” – malowidło Tommasa Lauretiego (1530–1620), Sala di Costantino w Watykanie. BE&W
Człowiek

Wcześni chrześcijanie: baranki czy wilki. Wokół książki „Ciemniejący wiek”

Praca Catherine Nixey to odważna polemika z mitem chrystianizacji pogańskiego Rzymu jako triumfu łagodności i tolerancji. Czy trafna? Pytamy dwóch badaczy historii – dr. Sławomira Poloczka i dr. Michała Baranowskiego.

„Ich prymitywne, bandyckie napady odznaczały się niezwykłą skutecznością. Za cel brali świątynie, a ich ataki okazały się zadziwiająco szybkie. (…) Palmirska świątynia Ateny-Allat stała się oczywistym celem napaści. (…) Zaraz po wejściu do sanktuarium mężczyźni wyjęli broń i jednym silnym uderzeniem zadali cios w potylicę Ateny, tak potężny, że głowa spadła na posadzkę. Nos bogini się złamał, gładkie niegdyś policzki pokruszyły, zostały tylko oczy spoglądające z oszpeconej twarzy. Samo ścięcie głowy nie wystarczyło napastnikom. Padały kolejne ciosy, bogini została pozbawiona włosów i hełmu, który rozbito na drobne kawałki. Ciosy nie ustawały. Rzeźba zwaliła się z postumentu, odrąbano jej ramiona. Pozostał tylko leżący w pyle korpus”.

W ten sposób Catherine Nixey, absolwentka studiów antycznych (classic), a dziś dziennikarka tygodnika „The Economist”, przedstawia pierwsze zdewastowanie Palmiry przez fanatycznych wyznawców Jezusa w 385 r. Opis ten, pochodzący z jej wydanej właśnie w Polsce książki „Ciemniejący wiek. O niszczeniu świata klasycznego przez chrześcijan” (Wydawnictwo Filtry), mógłby jednak równie dobrze dotyczyć działań bojowników ISIS w 2016 r. Porównanie jest mocne, ale nie bezpodstawne.

Cień

Chrześcijańscy kronikarze ze szczegółami opisywali prześladowania współwyznawców za panowania Nerona, Decjusza, Waleriana i Dioklecjana. Nie wspominali za to, jak przebiegało wynoszenie ich Boga na ołtarze. W ten sposób myślenie o kresie antyku i początkach naszej ery zdominował obraz klasycznego Rzymu jako okrutnego i rozwiązłego, a wczesnochrześcijańskiego jako pryncypialnego i odważnego, ale też życzliwego i inkluzyjnego. Późniejsi historycy przejęli tę optykę. Pierwszym, który starał się przywrócić równowagę, był XVIII-wieczny starożytnik brytyjski Edward Gibbon. Dał jednak upust swojemu oświeceniowemu umiłowaniu antyku: idealizował antycznych Rzymian. Widział w nich jedynie świadomych obywateli, bardziej zainteresowanych stabilnością państwa niż narzucaniem swoim poddanym religijnej ortodoksji. Za kryzys i upadek kultury klasycznej obwinił chrześcijan. Pilnymi uczniami Gibbona są m.in. autor 10-tomowej solidnie udokumentowanej „Kryminalnej historii chrześcijaństwa” Karlheinz Deschner i właśnie Nixey.

Także według niej na współczesny obraz nawrócenia Cesarstwa Rzymskiego nadal długim cieniem kładzie się triumfalizm chrześcijan. „Ciemniejący wiek” to świetnie napisany, pełen emocji manifest, którego zadaniem jest obnażenie przewin wczesnego Kościoła wobec kultury pogańskiej. Książka wzbudziła ponowną debatę. Tym bardziej że krytyczne pisanie o przemocy chrześcijaństwa jest arcytrudne, ponieważ starożytne źródła są nieliczne, rozproszone i kwestionowane, a tłumy czytelników bezlitosne. Chociaż Nixey już we wstępie uczciwie zapowiada, że skupia się na opisie pogańskiej optyki, bo ta chrześcijańska doczekała się już całych bibliotek – zarzuca się jej błędy i nadinterpretacje.

Palenie ksiąg ariańskich. Ilustracja z kompendium prawa kanonicznego opracowanego w północnych Włoszech ok. 825 r.BE&WPalenie ksiąg ariańskich. Ilustracja z kompendium prawa kanonicznego opracowanego w północnych Włoszech ok. 825 r.

Ból

Dr Sławomir Poloczek, starożytnik i badacz historii religii związany z Wydziałem Historii UW, nie zgadza się z Nixey, że ściganie pogan zaczęło się zaraz po nawróceniu Konstantyna Wielkiego w 312 r. Co prawda można powołać się na słynny „edykt mediolański”, który pozwalał na swobodę wyznawania chrześcijaństwa oraz nakazał zwrócić budynki i grunty kościelne gminom. Dokument ten był jednak jedynie reskryptem, czyli odpowiedzią w formie listu na zapytanie urzędników. Większe znaczenie zapisowi nadano dopiero w XV w.

Problematyczny jest też wydany przez syna Konstantyna Wielkiego, Konstancjusza II, dokument zakazujący – ponoć pod groźbą śmierci – składania ofiar starym bogom. – Tymczasem nie ma w nim informacji o jakimkolwiek wymiarze kary, stąd wielka dyskusja, czy ustawodawstwo za tych władców znajdowało w ogóle zastosowanie w praktyce – mówi dr Poloczek. – Faktem natomiast jest, że Euzebiusz z Cezarei pisał, jakoby cesarz ten nakazał zburzenie kilku świątyń. Archeolodzy nie znaleźli jednak na to potwierdzenia. Dlatego nawet jeśli na Bliskim Wschodzie rzeczywiście dochodziło wówczas do lokalnych pogromów pogan, to pierwszy przypadek, w którym władza państwowa wsparła burzenie świątyni, miał miejsce w Apamei w 386 r. Do pomocy w burzeniu tego monumentu wysłano wojsko, bo garstce fanatyków na pewno by się to nie udało.

Z tym ostatnim stwierdzeniem nie zgadza się dr Michał Baranowski z Centrum Badania Ryzyka Systemowego „Artes Liberales” na UW, znawca późnego cesarstwa. Twierdzi, że większość świątyń zaczęła niszczeć już podczas kryzysu gospodarczo-politycznego w III w., a rosnące wpływy chrześcijaństwa tylko istniejący problem pogłębiły. – Ponieważ Julian Apostata – cesarz, który wrócił do pogaństwa – uważał, że ludzie zapomnieli, jak to się robi, w 362 r. napisał list z instrukcją, w jaki sposób składać ofiary bogom. Może mówienie, że pierwsze represje zaczęły się za Konstantyna to nadużycie, ale nawet jeśli za składanie ofiar nie groziła kara śmierci, to zakaz ich składania i walk gladiatorów musiał pogan zaboleć.

Systemowe represje wobec nich zaczęły się za Teodozjusza I (zm. 395). Wcześniej nie były możliwe także dlatego, że większość obywateli cesarstwa była pogańska. – Sam Konstantyn był dzieckiem swoich czasów. Jedna z jego ustaw głosiła, że jeśli piorun uderzy w publiczny budynek, to należy skonsultować się z haruspikami, czyli pogańskimi wróżbitami – mówi dr Poloczek. A dr Baranowski zwraca uwagę, że jeszcze w 382 r. w senacie rzymskim istniało silne stronnictwo pogańskie, które minimalnie przegrało w głosowaniu o zachowanie ołtarza bogini Wiktorii w Kurii Rzymskiej. – Doszło do tego zapewne tylko dzięki głosom tych pogan, którzy chcieli wkupić się w łaski chrześcijańskiego cesarza Gracjana. Bo trzeba podkreślić, że ogromny sukces nowej wiary wziął się głównie stąd, że na tronie cesarskim zasiedli wyznawcy Chrystusa.

Fanatyzm

Z końcem IV w. zaczęło się niszczenie pogańskiego dziedzictwa kulturowego. Stąd atak na świątynię i rozbicie posągu Ateny-Allat z Palmiry w 385 r. czy zrównanie z ziemią sanktuarium boga Serapisa w Aleksandrii siedem lat później. Rzeźbom obtłukiwano nosy i uszy, wydłubywano oczy, na czołach wykuwano krzyże. Ten apetyt na niszczenie wiązał się z lękiem przed demonami. Wielu starożytnych chrześcijan wierzyło bowiem, że świat jest miejscem pełnym złowrogich istot nadprzyrodzonych, które mieszkają w posągach starych bogów. Uważali zatem, że ich obowiązkiem jest niszczenie „pogańskich” rzeźb. I palenie ksiąg. Według fanatycznych chrześcijan były to akty nie większej przemocy niż amputacja kończyny objętej gangreną.

Dr Poloczek przyznaje, że wcześni chrześcijanie rzeczywiście mieli poważny kłopot z posągami bóstw pogańskich. Z jednej strony w Księdze Psalmów czytamy, że „bożki pogańskie to srebro i złoto, dzieło rąk ludzkich. Mają usta, ale nie mówią, mają oczy, ale nie widzą”, z drugiej to, że bogowie pogan to demony, sugeruje sam św. Paweł. – W religijności ludowej zwyciężyła ta druga opcja, ponieważ sposoby unieszkodliwiania tych rzeźb miały charakter czysto magiczny, a takie praktyki były znane gdzie indziej. Dlatego nie wszystkie zniszczenia można przypisać chrześcijanom. Wymłotkować twarze faraonów czy bóstw mogli inni ikonoklaści, np. muzułmanie. Na pewno jednak nie ma żadnej przesady w opisach wyczynów parabolanów, czyli mniszych bojówek, które w imię boże dopuszczały się zniszczeń i rozbojów. Problem z nimi był tak duży, że wprowadzano przepisy zakazujące im wchodzenia do miast.

Jednym z takich fanatyków był żyjący na przełomie IV i V w. Szenute, opat Białego Klasztoru w Sohag (dziś Sauhadż w południowym Egipcie). Jego zapalczywa pobożność przejawiała się tym, że stojąc na czele bandy parabolan, włamywał się do domów pogan i niszczył i rozkradał ich własność. Nie przeszkodziło mu to zostać obwołanym świętym Kościoła koptyjskiego i uznanym za reformatora życia monastycznego.

Nieciągłość

Masy chrześcijańskie na pewno nie mówiły jednym głosem, skoro nawet w antypogańskim zbiorze praw z późnego cesarstwa zwanym „Kodeksem Teodozjańskim” jest zapis nakazujący, by zostawić świątynie starych bogów w spokoju, ponieważ mają wartość zabytkową i odbywają się w nich zgromadzenia miejskie. To pokazuje, że chrześcijańskim ustawodawcom wcale nie podobały się działania fanatyków. – Z punktu widzenia pogańskiego arystokraty chrześcijaństwo wywracało utrwalony od wieków porządek: zrywało z religią przodków i pax deorum [jeśli Rzymianin postępował w zgodzie z przykazami bogów, oni mieli mu sprzyjać – przyp. red.]podkreśla dr Poloczek. – Historyk Zosimos za inwazję barbarzyńców i zdobycie Rzymu w 410 r. przez wizygocką armię Alaryka obwiniał chrześcijan, którzy złamali przymierze ze starymi bogami. Najwyraźniej nawet oni musieli czuć się nieswojo, skoro w „Państwie Bożym” św. Augustyn tłumaczy, dlaczego nie jest to wina jego współwyznawców.

Za koniec antycznej myśli słusznie uznaje Nixey zamknięcie w 529 r. przez cesarza Justyniana reaktywowanej przez Plutarcha z Aten w IV w., a założonej przez samego Platona Akademii. Symbolem „zamachu” na neoplatońską filozofię jest uwięzienie, torturowanie, a nawet zabicie przez chrześcijan myślicieli związanych z tym ośrodkiem, a w końcu ucieczka z Aten ostatniego jego kierownika Damascjusza do Persji. W VI w. uprawianie filozofii i lektura ksiąg antycznych stwarzały ryzyko. Św. Hieronim, który nie był w stanie wyzwolić się z miłości do literatury klasycznej, miewał koszmary, w których słyszał zarzuty, że nie jest dobrym chrześcijaninem, tylko wielbicielem Cycerona. Czyżby wyznawcy Jezusa bali się filozofii antycznej, bo nie zgadzała się z ich poglądami? Według dr. Poloczka nie każdy z nich palił książki, by celowo doprowadzić do destrukcji spuścizny antycznej. Tym bardziej że niektórzy wybitni chrześcijanie mieli takie same wykształcenie jak ich pogańscy koledzy: biegle pisali po łacińsku i grecku, znali retorykę, filozofię i klasyczną literaturę. – Wiele dzieł, w tym wspomniane „Państwo Boże”, jest upstrzonych cytatami filozoficznymi i odniesieniami do antycznych autorów. Wczesnochrześcijański intelektualista Orygenes podejmował wręcz polemikę z poglądami filozofa i krytyka chrześcijaństwa – Celsusa. Nie po to, by zniszczyć dziedzictwo filozofii pogańskiej, tylko chcąc wykazać jej słabości.

Z tym że św. Augustyn, św. Hieronim czy Orygenes to intelektualiści, tymczasem zwykli chrześcijanie w zdecydowanej większości byli niepiśmienni. To spośród nich rekrutowało się najwięcej zelotów, którzy burzyli świątynie, niszczyli posągi i palili księgi. Listy św. Cezarego z Arles z VI w., który opisuje, że chrześcijanie, z którymi się modli w kościele, i tak nadal wznoszą toasty ku czci Diany czy Jowisza, podobnie jak ich dziadowie. Wszyscy mieli po prostu „pogańskie dusze”, podkreśla Baranowski. – Gdy za namową biskupa Aleksandrii Teofila tłum fanatyków zburzył Serapejon, kościoła nie zbudowano na jego miejscu, tylko tuż obok. Z powodu przesądów bano się wznieść „dom Pana” na ziemi, na której jeszcze niedawno modlono się i składano ofiary „demonom”. To też przyczyna, dla której tak niewiele świątyń starych bogów przerobiono na kościoły. W późnym antyku chrześcijan i pogan łączyła ta sama mentalność. Intelektualiści chrześcijańscy też byli ludźmi swojej epoki. Przykładem jest chociażby kwestia niewolnictwa – Kościołowi nie zależało na jego zniesieniu, bo jego hierarchowie i ich rodziny byli właścicielami olbrzymich włości, na których ktoś musiał pracować.

Przemoc

„Pewnego dnia, w marcu 415 r., Hypatia wyszła z domu, żeby odbyć swoją codzienną przejażdżkę po mieście. Nagle drogę zatarasowała jej »rzesza wyznawców Boga«. Zażądali, aby zeszła z wozu. (…) Gdy tylko stanęła na ulicy, parabolanie pod wodzą Piotra Lektora – »pod każdym względem nienagannego wyznawcy Chrystusa« – rzucili się na nią ze wszystkich stron i pojmali »pogankę«. Następnie zawlekli największą żyjącą matematyczkę przez ulice Aleksandrii do kościoła. Wewnątrz świątyni zdarli z niej szaty, a następnie za pomocą fragmentu potłuczonego naczynia glinianego obdarli ze skóry. Mówiono, że gdy jeszcze żyła, wyłupiono jej oczy. Ciało Hypatii zostało rozerwane na kawałki, a szczątki »świetlistego dziecięcia rozumu« złożono na stosie pogrzebowym i spalono” – tak pojmanie i egzekucję filozofki opisuje Catherine Nixey. Do tego czynu w płomiennych kazaniach namówił podatnych na sugestie parabolan biskup Aleksandrii Cyryl.

Inicjowanie aktów przemocy nie było jednak dominującym mechanizmem – twierdzi dr Poloczek. – O wiele powszechniejsze było ciche przyzwolenie biskupów na tumulty i wandalizmy. Przykładem mogą być pisma św. Augustyna, w których wyraża aprobatę dla zniszczenia świątyni Junony Caelestis w Kartaginie. Zdarzało się też, że poganie dostawali rykoszetem, gdy dochodziło do starć między różnymi odłamami chrześcijaństwa, spierającymi się o sprawy doktrynalne. Przykładem jest zabójstwo biskupa Georgiosa z Kapadocji w 361 r., który sprofanował świątynię pogańską, by postawiać kościół ariański – w linczu na nim wzięli udział zarówno poganie, jak i chrześcijanie.

Ojcowie Kościoła swoimi srogimi odezwami nie każdego nakłonili do niszczenia wszystkiego, co antyczne. Piętnujący pogan język kładł jednak fundamenty pod narastający ucisk chrześcijańskiej teokracji. – Niezależnie od tego, jak byśmy próbowali tłumaczyć chrześcijaństwo, jak każdy monoteizm było ono przemocowe, a jego mariaż z władzą nie dawał szans religiom tradycyjnym – stwierdza dr Baranowski.

Gdy św. Szenute wprowadzał porządki w zakładanych przez siebie klasztorach, karał mnichów chłostą do krwi za posiadanie mogących prowadzić do grzechu przedmiotów zbytku. Ograniczenia dotyczyły też zwykłych ludzi. Za teologiem Tertulianem powtarzano, że szatan zastawia na cnotliwych pułapki w postaci zmysłowych przyjemności, dlatego należy unikać łaźni, uczt i spektakli teatralnych. Czy można zatem zarzucić chrześcijaństwu, że zakazało ludziom śmiać się i korzystać z fizycznych, artystycznych i intelektualnych przyjemności? – I tu można się spierać, bo upadek teatrów oraz łaźni wiązał się nie tylko z rządami chrześcijańskich władców, ale z sięgającym III w. kryzysem miast. Z humorem też bywało różnie. Satyry Lukiana z Samosaty, który w II w. wyszydzał współczesne sobie fenomeny religijne, w tym chrześcijaństwo, przetrwały, bo mnisi kopiowali jego teksty. Najwidoczniej i oni go doceniali – przypomina dr Poloczek.

Dr Baranowski uważa, że Cesarstwo Wschodniorzymskie słusznie czuło się prawdziwym dziedzicem Imperium Romanum, bo to tam długo jeszcze stały na ulicach nagie posągi, działały teatry, pisano satyry i czytano literaturę erotyczną z wątkami homoseksualnymi. – Tylko w Bizancjum miały szansę zachować się dzieła Lukiana, bo zachodnie chrześcijaństwo taką klasykę zupełnie odrzuciło. Błędem Nixey jest, że zupełnie nie zauważa tej ogromnej różnicy między greckojęzycznym Cesarstwem Wschodniorzymskim a łacińskojęzycznym Zachodem.

Nixey przyznaje, że długo w późnoantycznych i średniowiecznych chrześcijanach widziała oświeconych kuratorów klasycznego dziedzictwa, pilnie kopiujących w klasztornych skryptoriach teksty antycznych filozofów i pisarzy, aby ocalić je od zapomnienia. Jej poglądy uległy zmianie, gdy odkryła, że pierwsi chrześcijanie znacznie częściej zamykali i plądrowali akademie i świątynie, niszczyli dzieła sztuki i zabraniali tradycyjnych praktyk, niż je chronili.

Faktem jest, że choć chrześcijanie w Bizancjum starali się kontynuować tradycje antyczne, wyszło im średnio, bo zachowało się z nich zaledwie kilka procent. Z tym że tak naprawdę główną przyczyną było nie tyle intencjonalne niszczenie wszystkiego co klasyczne, tylko brak zainteresowania, aby to pielęgnować – uważa dr Poloczek. Według dr. Baranowskiego chrześcijaństwo antyk stopniowo „skuwało” i z czasem jednak kompletnie zmieniło świat. – Zgadzam się z opinią francuskiego starożytnika Paula Veyne’a: podczas gdy średniowiecze nadal istnieje – bo średniowieczne kościoły działają, a myśli ówczesnych filozofów są żywe – antyk zanikł.

Niejasność

Prof. Tim Whitmarsh, badacz antyku z Cambridge, napisał w 2017 r. w „Guardianie”, że słabością książki Nixey są jej oświeceniowo-gibbońskie korzenie i pokazywanie antyku jako bardziej dobrotliwego i racjonalnego niż chrześcijaństwo, które oznaczało początek tytułowej „ciemniejącej epoki”. Zauważa, że z jej książki można wywnioskować, iż chrześcijaństwo było reakcją konserwatywną, podczas gdy pod pewnymi względami było bardzo postępowe, a z początku wręcz rewolucyjne – gdy do wspólnoty na zasadach równościowych przyjmowano kobiety i niewolników. Co prawda Kościół już w III w. zaczął marginalizować znaczenie kobiet, długo też dojrzewał, by w końcu potępić niewolnictwo, ale dokonał pewnej epokowej zmiany. – Każdy wierny – również niewolny – miał prawo wejść do kościoła i wysłuchać nauk, co nie było możliwe w żadnym kulcie tradycyjnym. Dzięki temu rzesze ludzi pierwszy raz miały kontakt ze słowem, nie tylko z praktyką religijną. Ale faktem jest też, że to samo słowo mogło zachęcać do przemocy w imię boga – zwraca uwagę dr Baranowski.

Obydwaj rozmówcy przyznają, że autorka „Ciemniejącego wieku” doskonale zna źródła, ale traktuje je dość wybiórczo, co sprawia, że przedstawiony w niej obraz późnego antyku jest nazbyt uproszczony. Prof. Whitmarsh też podkreślał, że Nixey nie pokazuje niezwykle złożonych dziejów wczesnego chrześcijaństwa i jego związku z Cesarstwem Rzymskim. I nie tłumaczy subtelności świata, który znajdował się w stanie nieustannej metafizycznej wojny. Jej książka jest odważną polemiką z niezwykle utrwalonym mitem, który przedstawia chrystianizację Rzymu jako triumf łagodności i tolerancji. A przecież każdy monoteizm ma kłopoty zarówno z jedną, jak i z drugą.

Wydawnictwo Filtrymat. pr.Wydawnictwo Filtry

„Ciemniejący wiek. O niszczeniu świata klasycznego przez chrześcijan”
Catherine Nixey
tytuł oryginalny: The Darkening Age: The Christian Destruction of the Classical World
przekład: Jakub Jedliński
Wydawnictwo Filtry

416 s.
ok. 48 zł

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną