Pontyjski – ostatni ślad jońskiej greki – wymaga ratunku
Według obliczeń zespołu prof. Lindell Bromham z Australian National University z ok. 7 tys. istniejących języków, do końca XXI w. zniknie aż 1,5 tys. Nic dziwnego, że badacze z całego świata starają się ratować języki natywne na różne sposoby. Jednym z zagrożonych jest pontyjski, zwany też Romaíika. Dziś posługuje się nim jeszcze kilka tysięcy osób, głównie w tureckim regionie Trabzon (dawniej Trapezunt) oraz w kilku diasporach (np. w okolicach Salonik w Grecji czy w Mariupolu w Ukrainie). Ponad połowa ma jednak więcej niż 65 lat. A dodatkowym zagrożenie jest fakt, że pontyjski nie jest zapisywany, tylko przekazywany ustnie i nie uczy się go w szkołach.
Prof. Ioanna Sitaridou z Cambridge, która studiuje Romaíikę od 16 lat, zgromadziła pokaźną kolekcję danych audio i wideo nagranych podczas swoich badań i rozmów z kobietami z Trabzonu, bo to one są głównymi nosicielkami tej tradycji (mężczyźni ze względu na częstsze relacje zewnętrzne w większym stopniu ulegali sturczeniu). Postanowiła jednak ratować tę tradycję językową na większą skalę poprzez uruchomienie trójjęzycznej strony internetowej, na którą osoby mówiące w tym języku mogą przesyłać nagrania. W ten sposób chce stworzyć dźwiękowe archiwum tego języka, ale jednocześnie ma nadzieję, że będzie to też doskonałe narzędzie do uczenia się pontyjskiego dla wszystkich chętnych. A warto, bo jest to język stanowiący pomost między nowogreckim a antyczną greką. Według ustaleń badaczki Romaíika wywodzi się nie z greki średniowiecznej, jak sądzono, ale hellenistycznej, co odróżnia ją od innych dialektów nowogreckich. Jest to jedyny dialekt grecki, w którym bezokolicznik używany jest w taki sam sposób, jak w starożytnej Grecji epoki hellenistycznej (w średniowieczu ta forma gramatyczna została uznana za zbyt przestarzałą).
Sięgnij do źródeł
Język grecki pojawił się w Poncie, czyli na północy Anatolii około VI w. p.n.e. wraz z jońskimi osadnikami z Miletu, którzy najpierw założyli Sinope, a później kolejne kolonie na południowym wybrzeżu Morza Czarnego, w tym również Trapezunt (dziś Trabzona). Wraz z przybyciem wojsk Aleksandra Wielkiego dialekt joński zaczął się mieszać z greką, jaką mówiono w sąsiedniej, znajdującej się na południu, krainie – Kapadocji. Decydującą fazą ekspansji greki była jednak chrystianizacja. Mieszkańcy Pontu należeli do pierwszych wyznawców tej religii – cała prowincja przyjęła ją już w połowie IV w. Dopiero w 1461 r., gdy Trabzon został podbity przez Osmanów, mieszkańcy miasta przeszli islam, a co za tym idzie na język turecki. Nie dotyczyło to mieszkańców wsi w dolinach górskich regionu. W 1923 r. w ramach wymiany ludności, greckojęzyczni chrześcijanie z Pontu zostali zmuszeni do opuszczenia Turcji i przeniesienia się do Grecji (głównie do Tracji), ale społeczności muzułmańskie mówiące po pontyjsku pozostały w prowincji Trabzon – stąd obecność tego języka do dziś. Przy czym przyznawanie się do posługiwania się nim nadal nie jest łatwe ani w jednym, ani w drugim kraju. Tureccy nacjonaliści starali się go wykorzenić, a greccy uważają tę odmianę języka za nieczystą.
Sitaridou prowadzi w Tracji kursy pontyjskiego. „Podniesienie statusu języków mniejszościowych, zwłaszcza tych które wymierają, ma kluczowe znaczenie dla spójności społecznej nie tylko w tym regionie, ale na całym świecie – mówi. – Tylko wtedy gdy ludzie mogą mówić w swoim ojczystym języku, czują się zauważani, a tym samym mogą się lepiej zintegrować z resztą społeczeństwa”.