Bez łechtaczki nie czują się inne. Kobiety mówią o „obrzezaniu”
Okaleczanie kobiecych narządów płciowych (female genital mutilation/cutting, FGM/C) to jeden z najbardziej kontrowersyjnych i szkodliwych rytuałów. Przetrwał do dziś w wielu społecznościach – szczególnie w Somalii, gdzie odsetek poddanych mu kobiet i dziewcząt sięga aż 98–99 proc. Choć praktyka ta jest jednoznacznie potępiana przez Światową Organizację Zdrowia i uznawana za naruszenie praw człowieka, wciąż jest powszechnie akceptowana w tym wschodnioafrykańskim kraju. Dlaczego?
Na to pytanie próbowały odpowiedzieć badaczki z London School of Hygiene and Tropical Medicine, przeprowadzając wywiady z dwudziestoma kobietami mieszkającymi w Mogadiszu i Kismayo. Ich rozmówczynie – w różnym wieku, o zróżnicowanym poziomie wykształcenia – dzieliły się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami na temat FGM/C oraz szans na jego porzucenie.
W somalijskim języku na FGM używa się słowa gudniinka, a praktykę tę dzieli się zwykle na dwie formy. „Faraońska” (gudniinka fircooniga) – odpowiadająca najostrzejszemu typowi III według klasyfikacji WHO (patrz ramka), polega na usunięciu zewnętrznych narządów płciowych i częściowym zszyciu pochwy. „Sunnah” (gudniinka sunnah), postrzegana jest jako łagodniejsza, akceptowalna religijnie forma obrzezania. Problem w tym, że to, co kobiety nazywają „sunnah”, nie zawsze oznacza jedynie symboliczne nakłucie – często wiąże się z usunięciem części lub całości łechtaczki, czyli typem I FGM/C.
W skrócie
Typy FGM/C wg klasyfikacji WHO:
Typ I – Klitoridektomia
Częściowe lub całkowite usunięcie łechtaczki i/lub napletka łechtaczki. Może obejmować jedynie wierzchołek lub całą główkę łechtaczki. Uważany za mniej inwazyjny niż typy II i III, ale wciąż może powodować poważne komplikacje seksualne i psychiczne.
Typ II – Ekscyzja
Usunięcie łechtaczki wraz z wewnętrznymi wargami sromowymi (labia minora), z możliwym naruszeniem zewnętrznych warg sromowych (labia majora). Bardziej rozległe uszkodzenia anatomiczne niż w typie I, z ryzykiem długotrwałych problemów zdrowotnych.
Typ III – Infibulacja (tzw. „obrzezanie faraońskie”)
Najbardziej ekstremalna forma: zwężenie otworu pochwy przez przecięcie i zszycie warg sromowych, często z całkowitym usunięciem łechtaczki. Powoduje największe cierpienie i najpoważniejsze konsekwencje zdrowotne – problemy z oddawaniem moczu, menstruacją, porodem i współżyciem. Określenie „faraońskie” ma sugerować starożytne pochodzenie praktyki, ale nie ma żadnego związku z rzeczywistymi zwyczajami starożytnego Egiptu. To mit kulturowy, który utrwala przekonanie o jej „odwiecznym” charakterze.
Typ IV – Inne szkodliwe praktyki
Wszelkie inne nacięcia, nakłucia, zadrapania, przypalenia lub symboliczne rytuały na genitaliach kobiecych, bez uzasadnienia medycznego. Często uznawany za „łagodny” i symboliczny, ale również może prowadzić do infekcji, bólu i urazów.
Większość rozmówczyń jednoznacznie potępia typ III, ale nadal akceptuje typy I i IV – głównie z powodu przekonań religijnych, nacisków społecznych oraz chęci zapewnienia córkom „honoru” i możliwości zamążpójścia. Nieobrzezane dziewczynki bywają obiektem kpin, uznawane są za „nieczyste”, a ich matki – za nieodpowiedzialne. To silny mechanizm kontroli społecznej, który z pokolenia na pokolenie reprodukuje traumę i cierpienie kobiet.
Jak pokazuje badanie, decyzje o obrzezaniu często podejmują matki, babki, ciotki – przekonane, że w ten sposób chronią dziewczęta przed „złym prowadzeniem się” i społeczną pogardą. Mężczyźni – którzy w błędnym powszechnym przekonaniu jako jedyni domagają się kontynuowania tego rodzaju praktyk – są zaś z kolei często nieświadomi skutków FGM/C albo milczą, uważając temat za „kobiecą sprawę”. Co ciekawe, wykształcenie nie zawsze przekłada się na jednoznaczną postawę. Kobiety po studiach częściej odrzucają FGM/C jako praktykę nieislamiczną. Młodsze rozmówczynie, nawet te wyedukowane, bywają jednak bardziej przywiązane do „łagodnych” form rytuału niż ich starsze koleżanki, które mają za sobą traumatyczne doświadczenia typu III.
Nie obrzezanie, tylko okaleczanie
Angielskie określenia „okaleczanie żeńskich narządów płciowych” (Female Genital Mutilation) czy też „cięcie żeńskich narządów płciowych” (Female Genital Cutting) są znacznie bardziej poprawne niż polskie „obrzezanie kobiet”. Zabieg ten w żadnej ze swoich form nie jest analogiczny do rytualnego obrzezania chłopców, które w przeciwieństwie do FGM nie powoduje chronicznego bólu, komplikacji w życiu seksualnym oraz psychicznej traumy.
Na świecie żyje obecnie ponad 230 mln kobiet i dziewcząt poddanych temu okrutnemu zabiegowi – ok. 144 mln w Afryce, 80 mln w Azji, 6 mln na Bliskim Wschodzie, oraz 1–2 mln wśród migrantów i mniejszości w pozostałych regionach. Praktykę tę stosuje się w co najmniej 94 krajach na świecie.
Zmienność definicji „sunnah”, brak jasnego przekazu religijnego i trudności z jednoznaczną kwalifikacją medyczną sprawiają, że kampanie edukacyjne są tylko częściowo skuteczne. Kobiety potrzebują nie tylko wiedzy, ale także wsparcia społecznego i religijnego w przełamywaniu norm. Autorki badania podkreślają, że potrzebne są interwencje zmieniające normy społeczne, w tym zaangażowanie przywódców religijnych i lokalnych liderów. Tylko w ten sposób można skutecznie przeciwdziałać praktyce, która – choć utożsamiana z „czystością” i „cnotą” – pozostawia trwałe blizny fizyczne i psychiczne na ciałach i duszach kobiet.