Diabeł pyłowy na Marsie. Diabeł pyłowy na Marsie. JPL-Caltech/UA / NASA
Kosmos

Diabły pyłowe na Marsie są fabryką chloru

Wiry są tak potężne, że zmieniają skład chemiczny atmosfery Czerwonej Planety.

Kolejne sondy kosmiczne wysyłane na powierzchnię i orbitę Czerwonej Planety potwierdzają, że wirów pyłowych jest na niej znacznie więcej niż na Ziemi. Nic w tym dziwnego. Ziemskie lądy są pokryte roślinnością, która trzyma w ryzach drobiny materii. Wiry pojawiają się głównie na pustyniach. Tymczasem Mars jest jedną wielką pustynią i tym samym – królestwem wirów pyłowych. Są one znacznie większe od ziemskich: obserwowano takie, które miały w przekroju ponad kilometr, podczas gdy na naszej planecie rzadko przekraczają 100 m.

Marsjańskie diabły pyłowe, jak się je nazywa, są potężnym generatorem elektryczności statycznej. Wirujące cząsteczki materii, ocierają się o siebie i w efekcie dochodzi do ich naelektryzowania. W obłoku naładowanych cząstek rodzą się zaś silne pola elektryczne. Tak dzieje się również na Ziemi, ale na Marsie jest to zjawisko znacznie bardziej intensywne. Chemiczka atmosfery Alian Wang z Washington University w St. Louis przypuszcza, że jedną z konsekwencji może być powstanie świetlistej łuny trochę podobnej do ziemskiej zorzy polarnej. W wiele ciekawszy jednak jest – jej zdaniem – inny przejaw obecności pól elektrycznych, które wyłaniają się z wirów pyłu.

„Wszystko wskazuje na to, że to one odpowiadają za obieg chloru na Marsie” – mówi badaczka. Naukowcy uważają Cl za jeden z pięciu „mobilnych” pierwiastków na Czerwonej Planecie – pozostałe to wodór, tlen, węgiel i siarka. Chlor wędruje pomiędzy atmosferą Marsa a jego powierzchnią. W atmosferze występuje oczywiście jako gaz, natomiast na powierzchni tworzy nagromadzenia chlorków. Występują one powszechnie, a uformowały się zapewne na młodej planecie.

Wang ustaliła, że pola elektryczne wygenerowane przez wiry pyłowe, inicjując wiele reakcji chemicznych prowadzących do pojawienia się dużych ilości lotnego chloru. Ustalenia te pochodzą głównie z eksperymentów przeprowadzonych w laboratorium, a nie z obserwacji na Marsie, ponieważ wysłana tam do tej pory aparatura nie potrafi wykryć reakcji chemicznych wzbudzanych przez naelektryzowane wiry. „Doświadczenia oraz symulacje komputerowe dość jednoznacznie sugerują, że intensywność tych reakcji jest na Marsie olbrzymia, a jednym ze skutków ubocznych jest przejściowe pojawianie się w atmosferze planety większych ilości chlorowodoru, gazu żrącego i duszącego” – mówi Wang.

Wyniki badań zostały opublikowane w „Geophysical Research Letters”.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną