Ziemia mu nie uciekła. Żegnamy astronautę Williama Andersa
Jedne chwile od razu zapisują się w historii jako przełomowe, znaczenie innych dostrzegamy dopiero po czasie. 24 grudnia 1968 r., ok. 69 godzin po opuszczeniu przylądka Canaveral na Florydzie, statek kosmiczny Apollo 8 rozpoczął okrążanie Księżyca. Znajdujący się na jego pokładzie astronauci Frank Borman, Jim Lovell i Bill Anders byli pierwszymi w historii ludźmi, którzy zostawili za sobą orbitę okołoziemską i polecieli tak daleko w przestrzeń kosmiczną. Nie lądowali na Srebrnym Globie – to było zadanie dla kolejnych misji. Oni mieli go oblecieć dziesięć razy w ciągu 20 godzin.
Na początku czwartego okrążenia, kiedy ich pojazd wyłaniał się zza Księżyca, ujrzeli wschodzącą nad nim niebiesko-białą Ziemię. Była widoczna w jednym z maleńkich okienek. „O Boże! Zobaczcie tam. To Ziemia!” – zawołał jako pierwszy Anders. Sekundę później Borman zrobił czarno-białe zdjęcie, a Anders rzucił się na poszukiwanie kolorowej kliszy, która jak na złość gdzieś się zapodziała. „Choroba, chyba nam ucieknie” – stwierdził. W chwili, gdy właśnie ładował kliszę, Lovell podekscytowany zawołał: „Mam ją! Mam ją! Jest w tym oknie”. Anders uniósł się i pofrunął (wszystko odbywało się w tanie nieważkości) w jego stronę, po czym uruchomił swojego hasselblada. „Zrobiłeś?” – dopytywał się Lovell. „Aha” – odpowiedział Anders.
W takich właśnie okolicznościach wykonane zostało zdjęcie „Earthrise”, które parę dni później trafiło na okładkę noworocznego wydania amerykańskiego tygodnika „Life”.
Dokładnie rzecz biorąc, piękno Ziemi
Widać na nim przesłoniętą chmurami Amerykę Południową i przede wszystkim niebieskie oceany. Zaraz po tej niezwykłej sesji zdjęciowej dowódca Frank Borman skontaktował się z centralą NASA w Houston. „Zrobiliśmy trochę zdjęć” – zameldował. „Chcecie nam pokazać, jaki piękny jest Księżyc?”. „Dokładnie rzecz biorąc, chcemy wam pokazać, jak piękna jest Ziemia” – odparł. „To zależy od punktu widzenia” – podsumowała centrala.
Tyle że za sprawą „Earthrise” ten punkt widzenia właśnie się zmieniał. Gazety publikowały wypowiedzi naukowców, filozofów, artystów i poetów. „Zobaczyć Ziemię taką, jaka jest naprawdę, małą, niebieską i piękną w tej wiecznej ciszy, w której się unosi, to znaczy zobaczyć nas wszystkich, jej mieszkańców, jak braci” – pisał na łamach „New York Timesa” poeta Archibald MacLeish. A Borman już po powrocie na Ziemię w jednym z wywiadów wspominał: „To był najpiękniejszy widok, jaki widziałam. Chwytał za serce. Poczułem nostalgię, tęsknotę za domem. Wszystko dookoła było czarne lub białe. Tylko ona miała kolory”. „Earthrise” została później uznana za jedną z najważniejszych fotografii drugiej połowy XX w. „Polecieliśmy na Księżyc, żeby odkryć Ziemię” – stwierdził po latach Anders.
Widząc konkretnie, dorastanie ekologii
Zdjęcie małej, samotnej planety otoczonej czarną próżnią przyspieszyło krystalizację postulatów i ruchów ekologicznych. W 1970 r. zorganizowano w USA pierwszy Dzień Ziemi, w którym wzięło udział ponad tysiąc uczelni i około dziesięć tysięcy szkół. W tym samym roku, także w USA, powstała rządowa Agencja Ochrony Środowiska, w 1971 r. zaczęły działać międzynarodowe organizacje Greenpeace i Friends of the Earth. W 1972 r. ukazał się pierwszy raport Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu” przygotowany przez czworo naukowców z Massachusetts Institute of Technology, a Barbara Ward-Jackson i René Dubos napisali słynną książkę „Only One Earth” zamówioną przez organizatorów Konferencji Sztokholmskiej. Podczas tych obrad postulat stworzenia specjalnej agencji ONZ zajmującej się środowiskiem. Pół roku później, w grudniu 1972 r., zaczął działać Program Środowiskowy Organizacji Narodów Zjednoczonych, znany lepiej pod skrótem UNEP (od ang. United Nations Environment Programme).Tak narodziła się nowoczesna świadomość ekologiczna.
Później portretowano Ziemię z coraz większych odległości, aż po równie słynne zdjęcie „jasnobłękitnej kropki” (Pale Blue Dot) zrobione w 1990 r. przez Voyagera z odległości ponad 6 mld km, gdy sonda była już daleko poza orbitą Plutona i odwróciła się na chwilę, aby na pożegnanie zrobić i przesłać na Ziemię rodzinną fotografię Układu Słonecznego. „To nasz dom, to my” – mówił astronom Carl Sagan, pomysłodawca tego ujęcia. Wiele razy powtarzał jednak, jak olbrzymie wrażenie wywarły na nim zdjęcia wykonane przez Andersa i resztę ekipy Apollo 8. „Dopiero z kosmosu widać, jak wyjątkowym, pięknym, kruchym i samotnym globem jest nasza Ziemia” – powiedział podczas jednego z wykładów na Cornell University, swojej macierzystej uczelni.
Bill Anders zginął 7 czerwca 2024 r. w wieku 90 lat, w wypadku pilotowanego przez siebie własnego samolot.