Shutterstock
Książki

W co wierzą orkowie? Recenzja książki: Joanna Getka, Jolanta Darczewska, „Ruś porwana? Rosyjska wojna o tożsamość Ukrainy”

Nie jest to wydawnicza supernowość. Barbarzyństwo rozlewające się (już dosłownie) za naszą wschodnią granicą, każe jednak po nią sięgnąć.

Od razu wyjaśnienie: to nie jest szklana kula. Nie dowiedzie się z niej, o co chodziło Prigożynowi, co ugrał Putin, Szojgu, Łukaszenka, czy inny „chłopak z ferajny”. To – zgodnie z deklaracjami autorek – „zbiór esejów w klasycznym rozumieniu słowa”. Getka i Darczewska postawiły sobie sobie ambitny cel: spojrzeć z kulturoznaw­czego lotu ptaka na zalew mniej lub bardziej szokujących newsów, wysyp rozmaitych analiz dziennikarskich, politologicznych, czy socjologicznych dotyczących współczesnej Rosji, wreszcie festiwal podsumowań i prognoz z linii frontu autorstwa różnej maści speców od spraw militarnych, historyków i teoretyków wojskowości.

Miazmaty russkiego miru

Co jest w tej pracy kluczowe? Dwa pojęcia: rossijskij i russkij narod. Co dokładnie znaczą? Do końca nie wiadomo, trudno je wiernie przetłumaczyć. A przez to i osławiony russkij mir staje się terminem wyjątkowo mglistym. Dlatego właśnie tak poręcznym w propagandzie, manipulacji i zakłamywaniu rzeczywistości. Bo co to jest historycznie „naród rosyjski”? To niemieccy baronowie z guberni bałtyckich oplatający carską administrację imperialną, czy wielkoruski mużyk, którym się brzydzą? Czy ten „naród” tworzy jakieś państwo, czy może od razu imperium? Czy też nie ma on swojego państwa i jest eurazjatyckim włóczęgą? Czy Rosja kolonizuje, jest kolonizowana czy też może się „samokolonizuje”?

Rosja tego nie wie albo nie chce wiedzieć. Wtrąca się za to, gdzie tylko może. Stroszy się w piórka eksperta od dziedzictwa historycznego Ukrainy, bredząc coś o „tysiącletnim wspólnym rozwoju”. Jakim, do diabła? Mużyki, sowki, „ludzie rosyjscy”! Cóż wy możecie wiedzieć o ukraińskim poczuciu god­ności, o wolności jednostki? Kim wy w ogóle jesteście? Złodziejami cudzych tożsamości i osiągnięć! Cóż z tego, że konstytucja FR określa „naród” jako „suwe­rena” Rosji? Przecież ten „suweren” nie ma w praktyce żadnych praw konstytucyjnych! Czy może bez łapówki liczyć ani na jakiekolwiek gwarancje prawne? I czy mu się w ogóle chce bronić swoich praw i wolności obywatelskich? Gdzie tam! Nie warto!

Za to, jak car-kagiebista pomacha kością „świętej wojny przeciwko Zachodowi”, „wojny w obro­nie rosyjskiej tożsamości” i russkiego miru, sfora zaraz się zjeży, zamerda przed swym panem ogonem, gotowa do aportu. To nic, że pan często nie dawał jeść i okładał kijem, ale teraz trzeba z nim, razem, trzeba stanąć w gotowości. Trzeba ujadać na „wroga”. Kimkolwiek, by on był.

Wiara lunatyków

O co więc walczą orkowie (żołnierze Putina)? „Ich cele są rozmyte, silnie zideologizowane. Ruszyli na front, aby udowodnić, że Putin ma rację, że Rosjanie to naród zwycięzców” – konstatują autorki. Wierzą w swoje mity i wszystkie bzdury, jakie serwuje im putinowska propaganda. Udławili się „geopolityką”, niestrawną papką odgrzewanych XIX-wiecznych „mądrości”. I to czyich? Anglika, sir Halforda Mackindera. Jego bajań o rdzeniu Eurazji niedostępnym dla „liberalnych marynarzy”, skąd wyruszali regularnie na swe wielkie łupieżcze eskapady koczownicy, nieustraszeni jeźdźcy (zresztą już Hercen po początkowych sukcesach Rosji w Wojnie Krymskiej pisał, że stepy nad Wołgą i Uralem od dawien dawna stanowiły „poczekalnię” dla koczowników, którzy co jakiś czas „wyrywali Europę z marazmu”), których spadkobiercą stała się Rosja. Po „największej geopolitycznej katastrofie XX w.” , czyli rozpadzie ZSRR, Mackindera czytać będzie z wypiekami na twarzy komunista Giennadij Ziuganow, karmiąc swą zatroskaną duszę lękami o „kordon sanitarny”, jakim biedną Rosję starają się otoczyć zachodni, anglosascy, „morscy” imperialiści.

Na dobre jednak w Rosji Mackindera odgrzał w zardzewiałej mikrofalówce Aleksander Dugin. Nie jest to świeże, za to jakie groteskowe! Rosja, lądowe imperium, stojąc na czele eurazjatyckiej koalicji (od Kanału La Manche po Japonię), broni takich wartości jak wierność tradycji, duchowość, stabilność, kolektywizm, etatystyczna gospodarka. Broni ich w śmiertelnym zwarciu z anglosaskim, morskim blokiem atlantyckim indywidualistów, materialistów i wyzyskiwaczy. Wszystko to okraszone jeszcze okultystycznym sosem i mętną, bombastyczną retoryką, w której wyczuć można apokaliptyczne nastroje środowisk staroobrzędowych, z jakich wywodzi się nadworny „prorok” Putina i pokraczne inklinacje do spiskowej teorii dziejów, wyniesione zapewne z domu rodzinnego i wynurzeń ojca – oficera GRU. A poza tym zapewne z lektur młodości – jakiegoś zupełnie niestrawnego zestawu mistyczno-pogańsko-faszystowskiego.

Rzucili to wszystko spece od socjotechniki sfrustrowanym ludziom radzieckim. Resortowi historycy napocili się jeszcze, by zszyć jakoś tradycję carską i sowiecką, a z czekistów uczynić zakon wiernych strażników tajemnego klucza do rosyjskiej niepowtarzalności. Napompowali do granic możliwości mitologię „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”. Z państwowego prawosławia zrośniętego personalnie z KGB/FSB uczynili satanistyczny kult nienawiści do wszystkiego, co inne, co chce mówić własnym głosem, wprowadzili dziwaczny kult obrony oblężonej twierdzy. A wytresowane państwową propagandą stado, łaknące jakiejś kompensacji za swe wiekowe upodlenie z nabożną czcią wyryło w sobie tę odrażającą ewangelię.

W to wierzą – mówiąc w skrócie – orkowie. Książka z kategorii „must read”. Wróble ćwierkają na dachu, że panie szykują drugą część. Trzymamy kciuki!

Ruś porwana? Rosyjska wojna o tożsamość Ukrainy (EBOOK)

Ruś porwana? Rosyjska wojna o tożsamość Ukrainy
Joanna Getka, Jolanta Darczewska
Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego
192 str.
wolny dostęp: https://www.wuw.pl/product-pol-17302-Rus-porwana-Rosyjska-wojna-o-tozsamosc-Ukrainy-EBOOK.html