Czy psy idą do nieba?
Obserwuj nas. Pulsar na Facebooku:
W Sekcji Archeo w Pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.
Czy będzie to niebo ludzkie, czy psie, to już inne eschatologiczne pytanie, choć zdrowy rozsądek wskazuje na tę pierwszą opcję. Są one w końcu silniej (i wzajemnie) związane z wybranymi ludźmi niż z innymi psami. Problematykę psiej eschatologii skomplikował jednak w ostatnich latach postęp nauki, a dokładniej – inżynierii genetycznej.
Przed 20 laty szkockim naukowcom udało się sklonować owieczkę Dolly i od tego czasu technika wobec replikacji identycznych żywych osobników przy użyciu komórek somatycznych „pierwowzoru” stała się na tyle rutynowa, że dziś wyprodukowanie identycznej kopii jakiegoś ssaka nie jest czymś niezwykłym. Klonowanie (ze słusznym wyłączeniem gatunku ludzkiego) przybrało formę technicznej usługi. Jedną z firm, które oferują replikację psów, jest południowokoreańska fundacja Sooam. W ciągu 10 lat komercyjnej działalności Sooam sklonowała blisko 800 psów, czyniąc to za skromną opłatą 100 tys. dol. od sztuki. Jest to prawdziwie globalny biznes i tubylcy stanowią niewielki procent klientów firmy. Około połowy zamówień pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, a reszta z krajów takich jak Meksyk, Rosja, Japonia, Chiny bądź Niemcy. Sklonowane psy są, można powiedzieć, prawdziwymi dziećmi miłości. Według słów rzecznika firmy Wanga Jae-Woonga „ludzie ci [znaczy klienci] odczuwają bardzo silną więź ze swoimi zwierzęcymi towarzyszami i klonowanie stanowi psychologiczną alternatywę wobec tradycyjnego pogodzenia się ze stratą i zachowania jedynie wspomnień po zmarłym przyjacielu”. Mimo że pan Wang nie formułuje tego dokładnie w tych kategoriach, to oferta Sooam jest formą zmartwychwstania. Psie klony zachowują wg firmy wygląd „oryginału” oraz jego skłonności i temperament, a w podobnych warunkach doskonale imitują pierwowzór.
Choć zdecydowana większość „produkowanych” przez firmę psów to po prostu ukochane zwierzęta domowe, zdarzają się wyjątki. Niektóre psy „pracujące”, głównie na usługach policji, wykazują tak nieprzeciętne uzdolnienia (na ogół łącząc inteligencję ze znakomitym węchem i zdolnością uczenia), że rządy rozmaitych państw decydują się na niemały wydatek, aby znaleźć dla nich godnych następców. Amerykanie sklonowali na przykład policyjnego psa imieniem Trakr, który odnalazł ostatnią uratowaną ofiarę w gruzach World Trade Center po terrorystycznym zamachu z 11 września 2001 r. Klonowanie innych zwierząt jest także możliwe i Sooam co pewien czas otrzymuje prośby o sklonowanie kotów, węży czy nawet szynszyli. Otwarcie osobnych „linii produkcyjnych” dla innych gatunków byłoby jednak zbyt kosztowne i nieszczęśliwi (byli) właściciele tych zwierząt muszą się zadowolić konwencjonalną żałobą.
„Psi interes” być może rozwijałby się jeszcze lepiej, gdyby nie wstydliwy fakt, że założyciel firmy Hwang Woo-Suk przed 10 laty zyskał w środowisku (i poza nim) złą sławę po publikacji w tygodniku „Science” dwu artykułów na temat klonowania ludzi, które okazały się naukowym oszustwem. Powiedzieć można, że jego kariera od tego czasu zeszła na psy i przywracając do życia ukochane zwierzęta, pan Hwang liczy może na wybaczenie i rehabilitację. Zostawmy jednak Hwanga i wróćmy do psiej eschatologii. Nurtuje mnie pytanie, czy oryginał psa i ten sklonowany udają się po śmierci do nieba jeden po drugim, czy tylko ten drugi, bo przywilej jest dziedziczny i zostaje przekazany z oryginału na kopię.
Dziękujemy, że jesteś z nami. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża wyselekcjonowane badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.