Ozięble o końcu świata
Obserwuj nas. Pulsar na Facebooku:
W Sekcji Archeo w Pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.
Redaktorzy popularnej prasy dobrze znają zasadę, że nic tak nie ożywia strony gazetowej jak trup. A jeszcze lepiej spektakularna katastrofa pociągająca za sobą masową śmierć. Na przykład spodziewany koniec świata. Nic więc dziwnego, że niektóre stosunkowo mało sensacyjne wiadomości ze świata nauki prezentowane są szerokiej publiczności jako rewelacje wieszczące kataklizm. Tak też się stało, kiedy profesor szwajcarskiego Eidgenössische Technische Hochschulen w Zurychu Motohiko Murakami i jego koledzy z kalifornijskiego Cal Tech ogłosili niedawno wyniki swych analiz transformacji ziemskich minerałów pod wysokim ciśnieniem. Ich badania są nowatorskie, a wyniki zasługują bez wątpienia na zainteresowanie. Stosując pomysłowe techniki, odtworzyli oni w laboratorium temperaturę i ciśnienie panujące w niedostępnych głębinach Ziemi i odkryli niespodziewanie, że przewodnictwo cieplne minerałów tworzących płaszcz ziemski (warstwa o grubości 2900 km pomiędzy skorupą a jądrem) jest 1,5 raza większe, niż dotychczas sądzono, a zatem proces ochładzania wnętrza planety przebiega znacznie szybciej, niż wcześniej szacowano. Wynika z tego, że energia cieplna zmagazynowana pod powierzchnią Ziemi wyczerpie się szybciej, niż prognozowano, co spowoduje, że procesy sejsmiczne, ruch wielkich płyt litosfery i aktywność górotwórcza w skorupie ziemskiej ustaną, a nasza planeta stanie się martwa i sztywna podobnie jak Mars. Czy będzie to koniec świata? Może koniec takiej Ziemi, jaką znamy.
Patrząc na przyszłość naszego globu w szerszej perspektywie, trzeba jednak powstrzymać się od pochopnych wniosków. Owszem, energia cieplna w głębi Ziemi wpływa na temperaturę jej powierzchni. A dokładnie wpływa w ok. 0,03%. Za resztę odpowiada Słońce. Oznacza to, że gdyby Słońca zabrakło, średnia temperatura powierzchni Ziemi – oscylująca w wąskich granicach wokół 14,5°C – spadłaby do jakichś –266°C. Nie wydaje się więc, że ochłodzenie wnętrza Ziemi będzie miało zauważalne konsekwencje w ciągu najbliższych milionów, a może dziesiątków milionów lat. Zimny koniec świata nie powinien nam więc przez jakiś czas spędzać snu z powiek. W tej chwili bez wątpienia większą groźbą jest wzrost temperatury.
Ponieważ równowaga klimatyczna Ziemi jest niezwykle delikatna, każda zmiana temperatury na poziomie ułamka stopnia Celsjusza może wpłynąć na naszą przyszłość. W ciągu mniej więcej 150 lat temperatura na naszej planecie wzrosła o 0,7–0,8°C, co już jest dla klimatologów liczbą alarmującą. Co gorsza, proces ten przyspieszył w ostatnich kilku dziesięcioleciach. Szacuje się, że do końca XXI w. wzrost może osiągnąć 1,5°C. A więc średnia temperatura będzie wynosiła nieco ponad 15°C. Czy spowoduje to koniec świata? Wysoce wątpliwe. Może jednak być przyczyną poważnych zaburzeń ekonomicznych i społecznych. Ocieplenie klimatu wpłynie na dalsze topnienie lodowców – w szczególności na Grenlandii (co podnieść może poziom oceanów o jakieś 7 m) i na Antarktydzie (70 m wzrostu). Niektóre z „potopów” mogą być dość nagłe i bliskie w czasie. Sam antarktyczny lodowiec Thwaites może spowodować podniesienie poziomu oceanów o 5 m, i to już w ciągu najbliższych kilku lat. Kiedy wszystkie lodowce stopnieją, nie będzie stanu Floryda ani państwa Bangladesz. Koniec świata? Niezupełnie. Całkowity wzrost powierzchni oceanów wyniesie ok. 4,21% (w stosunku do obecnych 71%), co pozostawi ludzkości jeszcze sporo niezalanego terenu do zabudowania.
Jak wspomniałem, proces adaptacji może być trudny, ale nasz gatunek zapewne przetrwa. I kiedy się już przystosujemy, możemy zacząć się martwić, że wnętrze Ziemi się ochładza. Każdy stopień Celsjusza zmienia nasze życie. No, ale mając przed sobą kilka milionów lat, coś pewnie wymyślimy. Może zaczniemy znów na wielką skalę emitować do atmosfery dwutlenek węgla. Kiedy przyjdzie prawdziwy koniec świata – za jakieś 4,5 mld lat – będzie on znów ciepły, bo pochłonie nas Słońce przeistaczające się w czerwonego olbrzyma…
Dziękujemy, że jesteś z nami. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża wyselekcjonowane badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.