Następne 50 lat z czystą wodą
Gdy 22 czerwca 1969 roku w stanie Ohio zapaliła się rzeka Cuyahoga, nie było to wówczas pierwsze – i wcale nie najgorsze – zdarzenie, kiedy to brudny od rozmaitych zanieczyszczeń ciek wodny stanął w ogniu. Jednak amerykańskie media uczyniły z tego właśnie pożaru symbol tragicznego stanu rzek w USA, do których przez dekady w sposób całkowicie niekontrolowany odprowadzano brudy przemysłowe, miejskie i wszelkie inne.
Cuyahoga zapłonęła jednak w czasach rosnącego zainteresowania społeczeństwa stanem środowiska naturalnego. W efekcie w Kongresie USA ruszyły ponadpartyjne prace legislacyjne, które zakończyły się uchwalaniem fundamentalnego prawa. W ciągu 50 lat, które upłynęły od wejścia w życie ustawy Clean Water Act (CWA), amerykańskie rzeki, strumienie i jeziora stały się znacznie czystsze. Do Cuyahoga powróciły owady, ryby i ptaki wygnane przez zanieczyszczenia, pojawili się też na niej kajakarze i wędkarze.
Dziś jednak CWA jest atakowana w sądach przez ludzi, którzy chcieliby ją osłabić, a na dodatek pojawiło się wiele nowych źródeł zanieczyszczeń, z którymi obecne przepisy sobie nie radzą. Organizacja National Resources Defense Council raportowała ostatnio, że w 2019 roku ponad 80% zatok i ujść rzek oraz około 55% rzek i strumieni w USA zawierało niebezpieczne stężenie przynajmniej jednej substancji toksycznej. Ze względu na zdrowie i dobrostan musimy jeszcze mocniej chronić nasze drogi wodne i powinniśmy domagać się od sądów, aby te obroniły CWA przed obecnymi atakami.
Główna kwestia, wokół której koncentruje się debata sądowa, dotyczy definicji obszarów wodnych chronionych przez CWA. Zapisano w niej, że ma ona „odtworzyć i podtrzymać chemiczną, fizyczną i biologiczną integralność narodowych wód” oraz wyeliminować „odprowadzanie zanieczyszczeń do wód żeglownych”. Environmental Protection Agency (EPA) oraz Army Corps of Engineers (ta druga instytucja odpowiada za wdrażanie CWA) zawsze interpretowały ten zapis bardzo szeroko. Jednak administracja Trumpa wydała w 2020 roku przepisy, które wyłączyły z ustawowej ochrony wiele obszarów podmokłych i małych strumieni, argumentując, że nie są one „żeglowne”, a zatem nie obejmują ich normy zanieczyszczeń. Chociaż administracja Bidena przedstawiła propozycję takich zmian przepisów, by objęły one małe strumienie oraz obszary podmokłe, podważyć te starania może sprawa, która tej jesieni trafiła do Sądu Najwyższego. W rozprawie „Sackett kontra EPA” wnioskodawcy postulują, aby strumienie przepływające przez ich posesje, a także ciągnące się wokół nich obszary podmokłe – w skali kraju są to miliony hektarów – zostały wyłączone spod obecnego prawa. Problem w tym, że te znajdujące się na prywatnych terenach mokradła nie funkcjonują w próżni, lecz są połączone z innymi terenami podmokłymi i wodami żeglownymi. Przypomniało o tym 12 towarzystw naukowych stwierdzających w piśmie do Sądu Najwyższego, że argumenty wnioskodawców są „sprzeczne z hydrologiczną rzeczywistością”. Woda w rzece nie może być właściwie chroniona, jeśli równocześnie nie chroni się wszystkich zasilających ją cieków. Sąd Najwyższy musi rozstrzygać tę kwestię zgodnie z wiedzą naukową i przyznać rację EPA. Prawnicze zapasy powinny też zachęcić Kongres do wzmocnienia ustawy CWA z uwzględnieniem najlepszej wiedzy naukowej.
Kongres musi też zająć się jeszcze jedną kwestią, która od dawna czeka na rozwiązanie: ustawa CWA odnosi się do punktowych źródeł zanieczyszczeń, takich jak fabryki i systemy kanalizacyjne, ale w sposób niewystarczający zajmuje się zanieczyszczeniami pochodzącymi z takich miejsc, jak pola, trawniki, drogi czy parkingi, a spływającymi wraz z wodami opadowymi, a wiosną – także roztopowymi. Stosowane przez rolników i właścicieli terenów zielonych nawozy zawierają azot i fosfor, które – jak wykazały badania – przyczyniają się do toksycznych zakwitów glonów od Zatoki Meksykańskiej przez zatokę Chesapeake po Jezioro Erie. Zakwity były wiele razy współodpowiedzialne za masową śmierć ryb, a w 2014 roku zatruły wodę pitną w Toledo w stanie Ohio.
Kongres musi sięgnąć po bardziej zdecydowane działania, aby poradzić sobie z takimi problemami. Mógłby albo wprowadzić odpowiednie korekty do CWA, albo też stworzyć nowe przepisy dotyczące powierzchniowych źródeł zanieczyszczeń. Politycy wspólnie z rolnikami i naukowcami powinni opracować odpowiednie strategie – z jasno sformułowanymi celami i konkretnymi korzyściami. Przykładowo na Florydzie rolnicy dostają dopłaty za zatrzymywanie wody i makroelementów na swoim terenie. Ponadto EPA powinna wprowadzić limity środowiskowe dla azotu i fosforu, aby poszczególne stany musiały przyjąć te standardy, zgodnie z duchem i literą CWA. To pozwoliłoby zredukować ich ilość w ekosystemach wodnych.
Dokonaliśmy olbrzymiego postępu w realizacji celu wskazanego przez Kongres w 1972 roku, a polegającego na wyeliminowaniu zanieczyszczeń z naszych wód. Dzięki temu ludzie mogą w nich pływać i łowić ryby oraz czerpać wodę do picia. Teraz Sąd Najwyższy oraz Kongres mają szansę, by wzmocnić istniejące prawo oraz przyjąć nowe, wizjonerskie rozwiązania prawne, abyśmy mogli zadbać o dziedzictwo naszych przodków i zapewnić czystą wodę kolejnym pokoleniom.