Piękno po morskiej bitwie
Granicę pomiędzy wodą a lądem nazywamy linią brzegową. Względnie łatwo ją wyznaczyć, gdy mamy do czynienia z jeziorem. Gorzej, gdy trzeba ją wskazać palcem tam, gdzie z jednej strony mamy ląd, a z drugiej – morze o nieustannie wahającym się poziomie (czy to z powodu falowania, czy też pływów). Dlatego na mapach rysuje się umowną linię brzegową, która odpowiada średniemu poziomowi wody w zbiorniku. Zabawne jest to, że długości linii brzegowej właściwie nie da się zmierzyć. W zależności od tego, jaką przyjmiemy skalę, uzyskamy inny wynik. Linia brzegowa przedstawiona na mapie w większej skali będzie dłuższa niż na mapach w mniejszej skali. Ten paradoks wynika z fraktalnych właściwości linii brzegowej.
Fale i prądy morskie niosą ze sobą luźny materiał skalny, który ściera podłoże. Zjawisko to nazywamy abrazją (dołożyć się tu mogą również lodowce czy wiatry) i jest ono matką wielu tworów, które cieszą ludzkie oczy i pobudzają naszą wyobraźnię. Widzimy w nich np. magiczne mosty, zaklęte postacie albo maczugi gigantów. To również abrazja pragnie strącić z klifu ruiny kościoła w Trzęsaczu, wybudowanego pierwotnie 2 km od morza. Erozji wybrzeża nie udało się powstrzymać i ze względów bezpieczeństwa świątynię zamknięto w 1874 r.
Fale to skuteczny, cierpliwy niszczyciel. Te sztormowe, uderzające o stromy brzeg, mogą osiągać wysokość nawet 30 m. Za sprawą działalności morza powstają plaże, mierzeje, laguny, klify, kolumny, jaskinie morskie, fiordy, szkiery (skaliste wysepki), riasy (typ wybrzeża na skraju obszaru górskiego), wyspy barierowe (piaszczyste i piaszczysto-żwirowe twory), słone błota i dziesiątki innych. Piasek na plażach powstawał przez miliony lat, niekiedy zaczynając jako skała wysoko w górach. Biały to resztki wapieni, czarny – magmy, zielony – oliwinów. Bywa też czerwony wskutek utleniania związków żelaza. Może się zdarzyć, że usiądziemy na płytach uformowanych z resztek organizmów żyjących 40 mln lat temu albo na kobiercu z muszli o grubości nawet 10 m.