Bezcenne guano
W XIX w. ptasie odchody nazywano białym złotem i sprowadzano je do Europy aż z odległego Peru. W tym kraju i w sąsiednich krajach ów odpad z procesu trawienia zachodzącego w trzewiach naszych skrzydlatych braci nazwano „guano”, termin biorąc z języka keczua. Nasi przodkowie już tysiące lat temu zauważyli, że dzięki nawożeniu gleby zwierzęcymi odchodami można zwiększyć plony. My zaś wiemy, że wszystko dlatego, że są one naturalnym źródłem łatwo dostępnych związków azotu, potasu i fosforu – trzech najważniejszych dla roślin pierwiastków. I choć czasy wojen o saletrę i stosowania guana w celu intensyfikacji upraw minęły wraz z pojawieniem się nawozów sztucznych, to okazuje się, że nadal są tacy, którzy dzięki niemu świetnie prosperują.
– W pobliżu wielkich kolonii ptaków życie morskie kwitnie – mówi Xosé Luis Otero z Universidade de Santiago de Compostela w Hiszpanii. Jego zespół oszacował, że ok. miliarda ptaków morskich zamieszkujących nasz glob (od 900 mln do 1,2 mld osobników wg różnych ocen) łącznie wytwarza rocznie 3,8 mln t azotu i 99 tys. t fosforu. Szczególnie efektywnymi producentami guana są mieszkańcy wybrzeży Antarktydy i innych nieodległych od niej lądów południowych. Dobrym przykładem jest petrelek antarktyczny, zamieszkujący w liczbie ok. 50 mln wysepki wokół Białego Lądu. Jednak najważniejszą grupę w tym rankingu stanowią, z racji swoich rozmiarów, pingwiny, a wśród nich – pingwin złotoczuby i pingwin królewski. – To niemal przemysłowi wytwórcy guana – zauważa Otero. Wyniki badań opublikowano w styczniu w „Nature Communications”.