Skąd się wzięła Wyżyna Tybetańska?
Ma powierzchnię osiem razy większą od Polski, znajduje się na wysokości 4–5 km n.p.m. i na dodatek otaczają ją góry wyższe od niej średnio o 3 km. Wyżyna Tybetańska to fenomen geologiczny, najwyższy i największy na Ziemi płaskowyż często nazywany „dachem świata”. Powstała w wyniku zderzenia się płyt tektonicznych – euroazjatyckiej i indyjskiej. Pierwsza jest większa, grubsza i nieruchawa, druga – względnie mała, za to mobilna. Od 50 mln lat uparcie przepycha się na północ, a jedną z konsekwencji jest wyrośnięcie Himalajów i sąsiadującej z nimi od północy Wyżyny Tybetańskiej. Tyle wiedzy ogólnej, natomiast jeśli chodzi o szczegóły – te są dopiero ustalane.
Naukowcy są nimi bardzo zainteresowani, ponieważ Azja Południowa to jedyne dziś miejsce na świecie, gdzie siłują się ze sobą dwa duże kawałki lądów. Chcieliby wiedzieć, co dokładnie dzieje się z lądem przegrywającym ten pojedynek, czyli Indiami. Wiadomo, że płyty tektoniczne zapadają się w głąb globu, ale jak? Czy zsuwają się dostojnie pod Tybetem pod niewielkim kątem, niczym po taśmociągu, czy nurkują? Aby się tego dowiedzieć, Simon Klemperer, geofizyk ze Stanford University, wybrał się w podróż po „dachu świata” w poszukiwaniu gorących jezior, z których zamierzał pobrać próbki wody do analiz. Podróżował samochodem, motocyklem, ale przede wszystkim pieszo, zatrudniając do pomocy lokalnych przewodników. Znalazł ok. 220 takich akwenów. Ze swoim skarbem – próbkami wody – powrócił do laboratorium, aby poszukać w nich dwóch stałych izotopów helu: 3He i 4He. W kwietniu br. przedstawił w na łamach „PNAS” wyniki swoich analiz.
„Proporcja izotopów świadczy o tym, że większość wyżyny leży bezpośrednio na płaszczu Ziemi, czyli na drugiej warstwie globu. Indii tam nie ma. To dość zaskakujące, bo przeważał pogląd, że zjeżdżają one powoli, wciskając się pod Tybet i przy okazji go podnosząc. Nic z tego. Najwyraźniej zaraz po spotkaniu z płytą eurazjatycką raptownie zapadają się do podziemi” – mówi Klamperer.