Ukraińskie nietoperze pod ostrzałem rakiet i absurdalnych oskarżeń
– Chcemy przetrwać, chcemy kontynuować naszą działalność naukową i ochronę nietoperzy – mówi pulsarowi Anton Vlaschenko z Ukraińskiego Centrum Rehabilitacji Nietoperzy w Charkowie. To – wydawać by się mogło dość proste – zadanie stało się heroicznym wysiłkiem z chwilą inwazji Rosji na Ukrainę.
– Teraz i tak jest lepiej niż w marcu czy kwietniu, kiedy życie całkowicie zamarło – opowiada przyrodnik. – Działa już transport publiczny, mamy elektryczność, internet, jedzenie, lekarstwa. Ale Charków jest bombardowany. Jeśli Rosjanie naprawdę zajęliby miasto, zostalibyśmy uwięzieni i możliwe, że torturowani.
Nietoperze mogły liczyć na wszelką pomoc
Te słowa wcale nie są przesadą. 10 marca 2022 r. rosyjskie media oskarżyły Ukraińskie Centrum Rehabilitacji Nietoperzy w Charkowie oraz tamtejszy Instytut Weterynaryjny o produkcję broni biologicznej. Ukraińcy mieli rzekomo – we współpracy z Niemcami i pod nadzorem Amerykanów – wykorzystywać nietoperze do przenoszenia groźnych zarazków na terenie Rosji. Vassily Nebenzia, przedstawiciel Moskwy w ONZ, powiedział w „Science” 11 marca: „Nie wiemy nic o losie tych niebezpiecznych biomateriałów i konsekwencji, które mogą wystąpić, jeśli one się rozprzestrzenią”.
Dla pracowników Ukraińskiego Centrum Rehabilitacji Nietoperzy te oskarżenia były szokiem. – My tutaj naprawdę nie mamy laboratoriów na wystarczająco wysokim poziomie molekularnym – zapewnia Anton Vlaschenko.
Centrum zostało założone w 2013 r. Jego głównym celem miała być pomoc nietoperzom – tak, aby mogły „pokojowo współegzystować z ludźmi w dużych rejonach miejskich” (za: batsukraine.org). Biolodzy co roku ratowali więc od 1 do 3 tys. nietoperzy. Najczęściej wsparcia udzielali im zimą, kiedy te małe ssaki kryją się po piwnicach czy strychach i zapadają w stan hibernacji. Te ranne lub chore, więc przenoszone do Centrum, nie mogły być później od razu wypuszczane – zimy we wschodniej Ukrainie są zbyt mroźne, żeby potrafiły o tej porze roku ponownie znaleźć schronienie. Na wolność trafiały dopiero wiosną – pod koniec marca lub w kwietniu.
Centrum zajmowało się też osieroconymi młodymi nietoperzami – w ciągu 9 lat było ich ponad 20,5 tys. Jego pracownicy karmili je i uczyli latać. Ludzie z całej Ukrainy przywozili znalezione przez siebie ranne zwierzęta. W Charkowie, zajmował się nimi jedyny w kraju wyspecjalizowany weterynarz. Ciała tych, które mimo to nie przetrwały, zostawały zamrożone. W ten sposób powstała ogromna kolekcja, która stała się podstawą kilku projektów badawczych prowadzonych przez Ukraińców we współpracy z ośrodkami zagranicznymi.
Rosjanie drżą przed probówkami, Ukraińcy nie boją się bomb
– Kilka lat temu był u nas Anton w celu nawiązania współpracy – mówi prof. Ryszard Laskowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Obecnie mamy u siebie świetną doktorantkę z jego grupy. Bada zanieczyszczenie metalami ciężkimi u nietoperzy. Opiera się właśnie na charkowskiej kolekcji zamrożonych „truchełek”.
Z kolei Instytut Friedricha Loefflera prowadził badania pasożytów nietoperzy. Pracownicy ukraińskiego Centrum pobrali 140 pcheł, kleszczy i muchówek ze swojej kolekcji. Zapakowali je w probówki wypełnione alkoholem etylowym i posłali do Niemiec. Tam naukowcy pobierali z pasożytów zarazki, takie jak bakterie z rodzaju Rickettsia. I to właśnie wykorzystała rosyjska propaganda w swoich oskarżeniach.
– To było nawet zabawne, bo w oficjalnej korespondencji używaliśmy słowa „container” [pojemnik, ale też zbiornik czy kontener – red.] – opowiada Anton Vlaschenko. – To były zwykłe małe probówki. Rosjanie jednak uznali, że to kontenery jak wagony kolejowe. To by była ogromna ilość pasożytów. Dla oddziałów rosyjskich brzmiało to groźnie.
Kilka dni po tych oskarżeniach w pobliżu siedziby Centrum spadła rakieta i wywołała pożar. „Pilnie ewakuowaliśmy ostatnie nietoperze, jakie mieliśmy w biurze” – pisali pracownicy 19 marca na stronie facebookowej Centrum. „Dwie osoby były na miejscu całą noc i monitorowały sytuację”. Wszystkie zdrowe zwierzęta zostały wypuszczone na wolność. Te, które nadal potrzebowały pomocy, trafiły do prywatnych mieszkań pracowników. Oni zaś musieli już zajmować się nimi sami.
Z powodu wojny Ukraińskie Centrum Rehabilitacji Nietoperzy utraciło sponsorów oraz dofinansowanie rządowe. Wielu współpracowników i przyjaciół z Charkowa zostało wcielonych do wojska. Zoolodzy walczą więc teraz na froncie. – Zostało 5 kobiet i ja – mówi Vlaschenko. – Też jestem oficerem i w każdej chwili mogę dostać powołanie. A ludzie nadal do nas dzwonią, żeby poinformować o nietoperzach, które znajdują.
– Jestem pełen podziwu dla nich – mówi prof. Ryszard Laskowski. – Przecież oni chronią nietoperze i swoje kolekcje pod ostrzałem. Wspieramy ich trochę finansowo, wysyłamy też im sprzęt laboratoryjny: nożyczki sekcyjne, probówki, fiolki.
– Mieliśmy dużo telefonów z centrów rehabilitacji w Polsce: „Możemy wam pomóc, zabrać wasze nietoperze za granicę” – opowiada Anton Vlaschenko. – Ale zdecydowaliśmy, że będziemy kontynuować nasz projekt tutaj, w Ukrainie. Nietoperze trzymamy w prywatnych mieszkaniach trzech osób z naszego zespołu. Tam samice rodzą młode, tam je karmią. Gdy dorastają, wypuszczamy je na wolność. Nasze przesłanie dla świata brzmi: jesteśmy tutaj, planujemy kontynuować pracę, nie opuszczamy kraju.
Jak można pomóc?
Ukraińskie Centrum Rehabilitacji Nietoperzy w Charkowie można wspierać finansowo poprzez stronę: https://www.patreon.com/batsukraine.
– Kilka dolarów miesięcznie znacząco nam pomaga. Wpłaty od patronów są obecnie naszym głównym źródłem dochodów – mówi Anton Vlaschenko. Mile jest też widziana obserwacja profilu „Ukrainian Bat Rehabilitation Center” na Facebooku oraz dzielenie się postami i informacjami tam zamieszczanymi.