Grenlandia spowoduje globalny potop
Oczywiście scenariusz całkowitego zastopowania emisji związków podwyższających temperaturę na globie, jest nierealny. Jak podkreśla więc główny autor publikacji Jason Box z Narodowej Służby Geologicznej Danii i Grenlandii – potop może do końca stulecia osiągnąć znacznie większe rozmiary. „Nasze wyliczenia są bardzo zachowawcze. Realistyczna ocena sytuacji na świecie wskazuje, że za sprawą Grenlandii morza podniosą się nawet o pół metra w ciągu mniej więcej stu lat – mówi naukowiec. – A przecież jest jeszcze Antarktyda, którą nie zajmowaliśmy się w tej analizie”.
Box to jeden z najbardziej doświadczonych badaczy lodu pokrywającego największą wyspę świata. Od blisko trzech dekad prowadzi na niej regularne badania. Jest współautorem raportów IPCC oraz liderem programu Dark Snow Project, w ramach którego analizuje to, jak sadza i pyły pochodzenia przemysłowego, które opadają na powierzchnię lądolodu, przyspieszają jego topnienie. Znany jest również z tego, że nie przebiera w słowach. Parę lat temu, komentując na Twitterze wyniki badań, z których wynikało, że na dnie Oceanu Arktycznego zalega mnóstwo zmrożonego metanu (pod postacią tak zwanych klatratów), napisał: „jeśli niewielka część z tego gazu ucieknie do atmosfery, wszyscy będziemy mieli p****e”.
Ale nie tylko dosadny język jest jego znakiem firmowym. To on już dekadę temu ostrzegał w swoich publikacjach, że wkrótce cały lodowiec Grenlandii, włącznie z jego fragmentami położonymi najbardziej na północy, zacznie latem pokrywać się warstwą wód roztopowych. Prognozował też, że rozmiary tego topnienia powierzchniowego będą rosły z dekady na dekadę. Prognoza ta, niestety, się sprawdza. Nowe, opublikowane dziś badania, stanowią kontynuację poprzednich.
Tym razem Box i jego kilkunastoosobowy zespół odstawili na bok modele matematyczne i na podstawie danych pochodzących z obserwacji wykonanych przez satelity w latach 2000–2019 określili „przyszły deficyt lodu”, który – jak twierdzą – jest już przesądzony za sprawą dotychczasowych emisji gazów cieplarnianych. Zdaniem badaczy to ujemne saldo, które ujawni się w kolejnych dekadach, przełoży się na zmniejszenie się powierzchni lądolodu Grenlandii o 5900 km2 i jego objętości o 3,3 proc. „To takie gwarantowane minimum. Jeśli jednak ocieplenie klimatu będzie trwało, wówczas tempo ubywania lodu uważane dziś za ekstremalne, takie obserwowaliśmy na przykład w 2012 r., może stać się niedługo normą. Wtedy czasza lodowa Grenlandii zmniejszy się o 6–7 proc., a poziom mórz na planecie wzrośnie o 70–80 cm” – podkreśla Box.
Nawet jeśli zrealizuje się tylko najbardziej ostrożny scenariusz, woda zagrozi terenom zamieszkałym przez dziesiątki milionów ludzi.